30 października 1993 roku. Rivera Phoenix spędzał wieczór w towarzystwie starszego brat Joaquina i siostry Rain w należącym do Johnny'ego Deppa klubie "The Vipper Room" na Sunset Boulvard. River, nazywany "nowym wcieleniem Jamesa Deana", był gwiazdą imprezy i jedną z najbardziej obiecujących młodych gwiazd kina. Wkrótce miał zagrać główną rolę w "Całkowitym zaćmieniu" Agnieszki Holland.
Umarł na rękach brata
Joaquin twierdzi, że brat nie był uzależniony od narkotyków, choć czasem z nimi "eksperymentował". W klubie na Sunset Boulvard tamtego wieczoru znany gitarzysta wręczył mu szklankę zawierającą płynną miksturę heroiny i kokainy. A River, nie pytając o nic, po prostu ją wypił. Pół godziny później, gdy Joaquin wraz z dziewczyną wyszedł przed klub, zobaczył brata leżącego na ziemi. Wstrząsały nim drgawki. Przerażony chłopak zaczął dzwonić pod numer alarmowy 911. - Przyjedźcie tu natychmiast! Mój brat chyba umiera! Błagam, przyjedźcie teraz, natychmiast! - krzyczał do słuchawki.
Kilka godzin później to nagranie miały odtwarzać wszystkie amerykańskie media. Było jeszcze przed północą, gdy Joaquin dzwonił, by wezwać pomoc. Karetka dotarła na miejsce po północy, a River już nie żył. Chwilę wcześniej umarł na rękach brata. Badania toksykologiczne wykazały obecność narkotyków w organizmie kilkakrotnie przekraczającą śmiertelną dawkę.
Miał zaledwie 23 lata.
Nowy James Dean
Na początku lat 80. dwóch małych chłopców śpiewało piosenki Beatlesów i tańczyło na ulicach Hollywood, by zarobić pieniądze i dołożyć się do rodzinnego budżetu. Cztery lata starszy River uważał, że Joaquin zostanie kiedyś wielkim aktorem. Joaquin - że River będzie następcą Roberta De Niro.
Gdy Joaquin przyszedł na świat, mały River już tańczył i śpiewał. Urodził się w 1974 roku w San Juan, w Portoryko. Jego rodzice byli hipisami i misjonarzami Dzieci Boga - ruchu religijnego założonego w latach 60. przez pastora Davida Berga. Gdy gruchnęła wiadomość, że guru Dzieci Boga namawia nastolatki do wabienia seksem nowych członków, rodzice zabrali dzieci i wyjechali do Los Angeles. Tam na świat przyszła jeszcze trójka Bottomów - już pod zmienionym nazwiskiem Phoenix, które miało symbolizować odrodzenie się z popiołów.
Ponieważ dzieci zdradzały talenty artystyczne, najstarszy River wpadł na pomysł, że będą występować na ulicy i zarabiać na własne potrzeby. Agentka Iris Burton, która tam właśnie ich wypatrzyła, zatrudniła z marszu obu. Najpierw w reklamach. Szybko zostali zauważeni i zaczęli grać w serialach.
ZOBACZ: Korzenie Hollywood, czyli jak nasi budowali Fabrykę Snów
Po raz pierwszy 12-letni wówczas River i 8-letni Joaquin pojawili się w "Siedmiu braciach dla siedmiu sióstr". W 1986 roku 16-letni (przystojniejszy z braci) River, po sukcesie dramatu dziecięcego "Stań przy mnie" Roba Reinera, stał się sławny. Gdy rok później zagrał w obrazie Sidneya Lumeta "Stracone lata", dał popis tak dojrzałego aktorstwa, że otrzymał nominację do Oscara. Okrzyknięto go nowym Jamesem Deanem.
Po sukcesach Rivera i niezłych rolach Joaquina rodzina Phoenixów stała się sensacją medialną. Rivera popularność cieszyła. Wraz z sukcesami pojawiły się duże pieniądze. Za najgłośniejszą swoją rolę w "Moim własnym Idaho" Gusa Van Santa, u boku Keanu Reevesa, River kupił rodzinie dom w LA i posiadłość na Kostaryce. Był 1991 rok, a 21-letni aktor stał się największą gwiazdą swojego pokolenia.
Jego śmierć wstrząsnęła całym Hollywood. Na Joaquinie odcisnęła piętno tak wielkie, że zmieniła go na zawsze. Johnny Depp sprzedał klub załamany śmiercią przyjaciela.
Gdy Hollywood opłakiwało swoją wschodzącą gwiazdę, Phoenixowie zostawili LA i wyjechali na Kostarykę. Po śmierci Rivera jego młodszy brat nie chciał słyszeć o aktorstwie. Dopiero reżyser Gus Van Sant, przyjaciel Rivera, który obsadził go w "Moim własnym Idaho", namówił go do roli w filmie "Za wszelką cenę” u boku Nicole Kidman. Na szczęście dla nas, wrócił wtedy na dobre.
Tegorocznego Oscara za kreację "Jokera" Joaquin zadedykował zmarłemu bratu.
Od gwiazdy do pani ambasador
Shirley Temple nie była pierwszą dziecięcą gwiazdą, ale najsłynniejszą. Przed nią, w czasach kina niemego, był choćby urwis Jackie Coogan, tytułowy "Brzdąc" w filmie Chaplina, ale nie zaistniał jako dorosły aktor.
Czas Shirley Temple - ślicznej dziewczynki o złotych lokach i tanecznym talencie, przyszedł w latach 30. Najpierw naśladowała w niej wielkie gwiazdy - m.in. Marlenę Dietrich. W pierwszym ważnym filmie "Stand Up and Cheer", który stał się przebojem, zagrała w 1934 r. Miała sześć lat, gdy została ulubienicą Ameryki i reszty świata. Nakręciła m.in. "Złotowłosego brzdąca", "Małego pułkownika" czy najsłynniejszą "Małą księżniczkę" (1939 r.). Często grała sieroty, odnajdujące po latach dom. W 1935 roku (w wieku 7 lat) dostała Nagrodę Specjalną Akademii za dokonania. Jej zarobki sięgnęły 300 tys. dolarów za tytuł, co było wtedy zawrotną sumą.
Jako nastolatka związała się kontraktem ze słynnym Davidem O. Selznickiem, producentem "Przeminęło z wiatrem". Zagrała w kilku produkcjach, jednak żadna nie odniosła sukcesu. Wycofała się z aktorstwa mając 22 lata. "Nie wpadłam ani w czarną rozpacz, ani w żaden nałóg, choć tak przewidywano" - napisała w 1985 r. w autobiografii "Child Star". Wyszła za mąż bardzo wcześnie, jako 17-latka - związek skończył się rozwodem, ale drugie małżeństwo z oficerem marynarki było szczęśliwe. Nie tęskniła za aktorstwem. Może dlatego, że jak wspomina, sposób, w jaki traktowano dzieci na planie filmowym w latach 30., dziś musi przerażać.
- Poza planem nie wolno mi było zachowywać się jak dziecko. Musiałam być dorosła. W przeciwnym wypadku zamykano mnie w "kabinie kary" - razem z dużym blokiem lodu - wspomina. Pani Temple została matką trojga dzieci i zajęła się ich wychowywaniem. A potem polityką. W 1974 roku prezydent Gerald Ford, mianował ją ambasadorem USA w Ghanie. W 1990 roku została z kolei ambasadorem w Czechach. Była pierwszą publicznie znaną kobietą, które ogłosiła, ze poddała się mastektomii i nawoływała do profilaktyki.
W autobiografii napisała: "Odeszłam z show-biznesu na tyle wcześnie, by ocalić normalność".
Jodie Foster, czyli jak pogodzić sławę z twardym stąpaniem po ziemi
Życie 57-letniej gwiazdy "Milczenia owiec" to dowód na to, że da się pogodzić sławę z twardym stąpaniem po ziemi. Jodie Foster lubi być w kontrze do świata i daleko od Hollywood. Jodie dokonała coming outu (w 2014 roku) po raz pierwszy oficjalnie pokazując się z partnerką, którą wkrótce poślubiła.
- Już jako nastoletnie dziecko wiedziałam, że jeśli nie stworzę dla siebie strefy ochronnej, zabiorą mi dzieciństwo i rzucą na pożarcie tabloidom – wyznała w wywiadzie. - Musiałam walczyć o wszystko - także o to, by pójść do Disneylandu, nie mając za sobą ekipy filmowej, trzymać się na uboczu, by zachować moje życie dla siebie - mówiła.
Po szaleństwie, jakie rozpętało się po sukcesie "Taksówkarza" większość dziewczynek odleciałaby do nieba. Ale nie Jodie. Gdy poinformowali ją, że nie będzie obecna na premierze filmu, bo jest przeznaczony dla widzów od lat 16, kombinowaliśmy, co z tym zrobić. Tylko wzruszyła ramionami: mam kupę zaległych lekcji - powiedziała i po prostu sobie poszła - wspomina reżyser Martin Scorsese.
Rodzice Jodie rozwiedli się, nim przyszła na świat. Wielki wpływ na nią miała matka. Po raz pierwszy przed kamerą stanęła w wieku dwóch lat. Mama, szukając dodatkowych źródeł dochodów, wpadła na pomysł, by córka grała w reklamówkach. Jodie zwróciła uwagę producentów i przez kilka lat występowała w telewizji. Nie zaniedbała jednak szkoły. Ukończyła z wyróżnieniem prywatne Liceum Francuskie w Los Angeles, płynnie mówi po francusku i po niemiecku. Jest absolwentką literatury angielskiej na Uniwersytecie Yale.
Nie chciała studiować aktorstwa. - To dziwna robota, która stawia cię w bardzo niestabilnym miejscu. Wciąż nie wiem, czy jest właściwe dla mnie - powiedziała.
Nie znosi rozgłosu, jaki towarzyszy jej pracy. Obrusza się, gdy słyszy, że jest gwiazdą. A przecież już rola w "Taksówkarzu" wyniosła ją na szczyt - była wtedy drugą najmłodszą w historii aktorką (po Tatum O'Neal) nominowaną do Oscara. Gdy w filmie pojawiły się sceny wymagające nagości, zastąpiła ją w nich jej starsza siostra.
Matka zadbała o to, by dziewczynka nie do końca wiedziała, jaki odniosła sukces. Gdy w trakcie jej studiów szaleniec - John Hinckley Jr. - chcąc zaimponować aktorce, postrzelił prezydenta Ronalda Reagana, przeżyła traumę. Przerwała na rok naukę. Nigdy nie mówi publicznie o tym zdarzeniu. Hinckley ostatecznie trafił do w zakładu psychiatrycznego. Po latach przyznała, że czuła się ofiarą tej tragedii i jeszcze mocniej zaczęła chronić prywatność.
ZOBACZ: Znikające dzieci Atlanty. "Chcemy wiedzieć, kto je zabił"
Nie tylko udało się jej pozostać w show-biznesie, ale wciąż odnosi sukcesy, choć początki dorosłej kariery nie były łatwe. Przełomem stała się rola w filmie "Oskarżeni" Jonathana Kaplana, w którym zagrała ofiarę zbiorowego gwałtu, walczącą o ukaranie winnych. Za ten występ dostała swojego pierwszego Oscara, a trzy lata później, dzięki roli agentki FBI w słynnym "Milczeniu owiec" Jonathana Demme'a, do jej rąk trafił drugi. Była pierwszą aktorką, która przed trzydziestką miała dwie statuetki. Ale aktorstwo przestało jej wystarczać. Jej debiutem reżyserskim był dramat psychologiczny "Tate, mały geniusz", a potem "Podwójne życie" z Melem Gibsonem, czy w końcu "Zakładnik z Wall Street".
Nie gra dużo, ale niezmiennie przypomina, jak znakomitą jest aktorką. Znakomicie wypadła niedawno w "Rzezi" Romana Polańskiego, a wcześniej w "Odważnej" Neila Jordana, w której wymierzała sprawiedliwość. Bo tak jest postrzegana - uchodzi za najbardziej niezależną kobietę w Hollywood. Budzi szacunek. Nigdy nie czuła presji zrobienia wielkiej kariery. Może dlatego trwa ona tak długo?
Drew Barrymore - aktorka od urodzenia
W 1982 roku okrzyknięto ją "Nową Shirley Temple". Drew Barrymore pochodzi z wielopokoleniowej rodziny aktorskiej, a jej dziadek John Barrymore był wielkim aktorem szekspirowskim. W tej rodzinie grają wszyscy od pokoleń. I wszyscy mają problem z używkami.
Po raz pierwszy Drew wystąpiła w wieku 11 miesięcy w reklamie. W wieku czterech lat zagrała w głośnym filmie Kena Russella "Odmienne stany świadomości". Wielką sławę przyniosła jej jednak w 1982 roku rola w filmie jej ojca chrzestnego, Stevena Spielberga - "E.T.". Z dnia na dzień stała się gwiazdą. Była na okładkach czasopism. Miała wtedy siedem lat! Załamała się, gdy kilka lat później Hollywood nagle przestało się nią interesować.
W wieku 10 lat paliła już marihuanę, a jako trzynastolatka była uzależniona od kokainy. Uciekała z kuracji odwykowych. Po nieudanym leczeniu próbowała podciąć sobie żyły. Udało jej się zerwać z uzależnieniem w wieku 18 lat, po wielu odwykach. Pomógł jej Steven Spielberg. Wydała wtedy poruszające wspomnienia pt. "Little Girl Lost". Triumfalnie wróciła na ekrany kin w połowie lat 90. Wystąpiła w głośnych filmach: "Batman Forever" Schumachera, "Wszyscy mówią: kocham cię" Allena czy "Trujący bluszcz" Katt Shey. Udowodniła, że ma talent. Co jednak najważniejsze, nawet gdy rozpadały się jej kolejne małżeństwa, nigdy więcej nie sięgnęła po narkotyki. Za rolę w przejmujących "Szarych ogrodach" u boku Jessiki Lange odebrała Złoty Glob.
Jest matką dwójki dzieci, które - jak zapewnia - nie przejdą przez to, co ona.
Nade mną nikt nie czuwał, nie pokazał mi właściwej drogi. Im to nie grozi, bo mają mnie - zapewnia.
Trudny przypadek Lindsay Lohan
Lindsay Lohan (rocznik 1984), rozpoczęła karierę w wieku trzech lat. Będąc dzieckiem występowała jako modelka w kampaniach ubrań, grała także w spotach reklamowych. Sławę przyniosła jej podwójna rola sióstr bliźniaczek Hallie Parker i Annie James w filmie "Nie wierzcie bliźniaczkom" z roku 1998. Na castingu pokonała m.in. Scarlett Johansson, a zaledwie 12-letnia wówczas Lohan stała się jedną z największych gwiazd Disneya.
W 2002 zagrała u boku Jamie Lee Curtis w remake’u komedii Disneya "Zakręcony piątek". Dzięki tej kreacji zdobyła nagrodę MTV "za najlepszą rolę przełomową". Jeszcze większym sukcesem okazał się kolejny film "Wredne dziewczyny", który sprawił, że musiała pożegnać się z prywatnością. Media zaczęły interesować się jej życiem osobistym. A tu po skończeniu zdjęć do filmu zmieniło się sporo. Gwiazda wyprowadziła się z domu rodzinnego, odcięła się od rodziny i mieszkała w hotelach w Las Vegas - 2 lata spędziła w lubianym przez gwiazdy, luksusowym Chateau Marmont na Sunset Boulevard w Hollywood. Wydaje się, że jej imprezowe życie pełne narkotyków, alkoholu i niekończących się romansów, zaczęło się właśnie tam.
W 2007 Lohan zagrała w filmach "Rozdział 27" oraz w "Twardej sztuce" u boku Jane Fondy. Kreowała niekontrolowaną nastolatkę, której matka zabiera do domu swojej własnej matki, by ta, dała jej lekcję życia. Podczas kręcenia filmu trafiła niestety do szpitala. I od tej pory to miał być jej wątpliwy "standard". Oświadczenia o "przegrzanej i odwodnionej gwieździe", tak naprawdę pod wpływem narkotyków, rozgrzały tabloidy. Twórcy filmu pisali o jej braku odpowiedzialności i wręcz "gówniarskim zachowaniu".
Lohan trafiła na odwyk, ale gdy w 2013 grała Elizabeth Taylor w telewizyjnym filmie biograficznym "Liz i Dick", było dokładnie tak samo. Nie znała swoje roli i spóźniała się na plan. Film okazał się w dodatku kiepski.
ZOBACZ: Ostatnia szpiegowsko-polityczna książka Severskiego. O czym będzie "Nabór"?
Romansowała z Colinem Farrellem, z Bruce'em Willisem, Jamesem Franco, Jaredem Leto, z aktorem Benicio del Toro, reżyserem Brettem Ratnerem, piosenkarzem Robbiem Williamsem, ale i z didżejką Samanthą Ronson.
Nieco wcześniej, w 2010 rok została skazana prawomocnym wyrokiem na 90 dni więzienia za złamanie wcześniejszych postanowień sądów, mających ją zmusić do leczenia. Po odsiedzeniu kary musiała kolejne 3 miesiące spędzić w klinice odwykowej. Pięć lat później sytuacja się powtórzyła.
Obiecujące role przejęły inne aktorki. Zwłaszcza, że Lohan prócz używek uzależniła się też od operacji plastycznych i z monstrualnymi ustami przestała przypominać dawną siebie.
W końcu 2019 roku wydała oświadczenie, w którym napisała, że "chce odzyskać swoje życie". Skończyła (ponoć na dobre) z używkami. Wróciła do Stanów, z których wyjechała w 2015 roku, uciekając przed paparazzi. Mieszkała głównie Londynie.
Dziś zarządza karierą muzyczną swojej siostry Ali. Ma pojawić się w thrillerze "Cursed" u boku Mickey’ego Rourke. Zdjęcia do filmu przesunięto z powodu pandemii.
Oby jej się udało.
Macaulay Culkin nareszcie wygrany?
Nie ma takiego domu jak świat długi i szeroki, gdzie w bożonarodzeniowy czas nie gościłby "Kevin sam w domu". Blond łobuziak, który wyprowadzał w pole złodziejaszków próbujących obrabować jego rodzinę, zawitał na małe ekrany w 1990 roku i zrobił furorę. Dziesięcioletni Macaulay Culkin z dnia na dzień stał się gwiazdą światowej sławy i zdobył nawet nominację do Złotego Globu. Obchodzący 26 sierpnia 40. urodziny aktor przeszedł piekło, nim całkiem niedawno wrócił do świata żywych i trzeźwych.
Wychowany w dużej rodzinie chłopiec, artystyczne inklinacje odziedziczył po ojcu. Po sukcesie pierwszego "Kevina…" powstała równie kasowa jego kontynuacja, a po drodze była jeszcze zabawna opowieść "Moja dziewczyna". Szalona popularność małego aktora przełożyła się na jego gaże. O ile za występ w pierwszej części "Kevina..." otrzymał 100 tys. dolarów, za film "Moja dziewczyna" - jako pierwsza dziecięca gwiazda - 1 mln dolarów. Za drugą część serii "Kevin sam w Nowym Jorku" - 4,5 mln, co uczyniło go najlepiej zarabiającym nastoletnim aktorem na świecie.
Chłopiec stał się żyłą złotą dla rodziny. Po rozstaniu rodzice rozpoczęli sądową batalię o opiekę nad dziećmi, a nade wszystko - nad majątkiem Macaulaya. Otrzymała ją matka, nie radząca sobie z licznym potomstwem i karierą chłopca. Brak wsparcia w obliczu sukcesu, na jaki młody aktor nie był przygotowany, odbił się na jego psychice. Gdy kolejne filmy przestały budzić zachwyt, piętnastolatek porzucił karierę aktorską tłumacząc się "wypaleniem". Uznał, że jest dorosły i przed 18. urodzinami ożenił się z aktorką Rachel Miner. Po roku byli w separacji, a dwa lata później rozwiedli się.
Do aktorstwa Culkin wrócił udanym filmem "Party Monster" w 2003 roku, w którym zagrał narkomana i mordercę udowodniając, że w "dorosłych" rolach też jest przekonujący. Nie poradził sobie jednak z nowym wizerunkiem, a poczucie zagubienia pogłębił konflikt z żądającym pieniędzy ojcem. O trudnych relacjach z nim napisał książkę "Junior". Dziś nie utrzymuje z rodzicami kontaktów, o ojcu zaś publicznie mówi, że był potworem.
W 2014 roku w sieci pojawiła się informacja: "Macaulay Culkin nie żyje", wywołując histerię. I choć szybko ją zdementowano, ślad pozostał. Aktor istotnie był wtedy cieniem samego siebie, od lat uzależniony od heroiny. Skazano go nawet na więzienie za posiadanie narkotyków, choć ostatecznie zamieniono je na grzywnę.
Wydawało się, że stanął na nogi. Zagrał dobre role w niezłych filmach jak "Service Man" i "Adam Green's Aladdin" u boku Zoe Kravitz. Ale nadal do sieci trafiały zdjęcia, na których był wyraźnie odurzony używkami. Pisano, że tym razem uzależnił się od Metadonu, stosowanego przy leczeniu z narkomanii. Przestał kontrolować jego dawki i wpadł z deszczu pod rynnę. "Jeśli zobaczysz Macaulaya pomyślisz, że to bezdomny włóczęga" - donosiły tabloidy. Do pionu postawiła go dopiero nowa miłość - Brenda Song.
Tym razem leczenie, na które poszedł na jej prośbę, przyniosło rezultaty. W szczerej rozmowie z "Variety" przyznał, że od 3 lat jest czysty. I co najważniejsze - szczęśliwy.
Teraz wszystko zależy od niego. Podobnie jak w przypadku Lindsay Lohan. Drew Barrymore udowodniła, że wystarczy mocno chcieć.
Wielu ich kolegów nie udało się uratować, oni jednak, choć poobijani, nadal mają szanse.
Nie zawsze czołowe zderzenie z życiem kończy się śmiercią - mawiała Liz Taylor.
A wiedziała o czym mówi, bo zaliczyła ich mnóstwo.
Komentarze