Znikające dzieci Atlanty. "Chcemy wiedzieć, kto je zabił"
HBO

Znikające dzieci Atlanty. "Chcemy wiedzieć, kto je zabił"

W 1981 roku 23-letni czarnoskóry Wayne Williams został aresztowany za zabójstwo 27-letniego Nathaniela Cartera i 29-letniego Jimmy'ego Ray Payne'a. Patrol FBI zauważył go, kiedy nocą wynosił coś z samochodu. Po chwili funkcjonariusz usłyszał plusk wody. Williams został skazany za oba zabójstwa, a podczas procesu policja połączyła je z morderstwami 29 czarnoskórych dzieci w Atlancie.

Latem 1979 roku w lesie w południowo-zachodniej Atlancie znaleziono szczątki dwóch nastoletnich czarnoskórych chłopców. Zaginęli kilka dni wcześniej. Jeden zniknął po wyjściu z treningu. Drugi wracał z kina do domu. Żaden z nich do domu nie dotarł.

- Nikt nie miał pojęcia, że były to dwie pierwsze ofiary seryjnego zabójcy, który miał mordować przez kolejne dwa lata - mówi Danny Agan, emerytowany detektyw z wydziału zabójstw w Atlancie, który prowadził dochodzenie w sprawie zbrodni.

W ciągu następnych 22 miesięcy zaginęło dwadzieścioro czworo dzieci - dwudziestu dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Znikały z mrożącą krew w żyłach regularnością, a ich ciała odkrywano czasem miesiące później: w rzekach, pod mostem, za śmietnikami. Wszystkie zostały porwane, a potem uduszone, zastrzelone lub dźgnięte nożem. Były w wieku od 7 do 17 lat. Ciała dziesięcioletniego Darrona Glassa, ostatnio widzianego we wrześniu 1980 roku, nigdy nie znaleziono. Wśród ofiar było także czworo młodych dorosłych w wieku od 20 do 27 lat. Wszyscy byli Afroamerykanami.

- Każdego dnia, każdej nocy wydawało się, że odnajdują kolejne ciała. Miasto zostało wywrócone do góry nogami. Wisiała nad nim wielka, ciemna chmura - mówi w rozmowie z "New York Timesem" 63-letnia dziś Sheila Baltazar, której pasierb, dwunastoletni Patrick Baltazar, zginął w 1981 roku. - Próbowaliśmy trzymać nasze dzieci przy sobie w domu, ale to było niemożliwe - dodaje.

Dziś, po 40 latach od tamtych wydarzeń, rodziny ofiar wciąż nie usłyszały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto stoi za zniknięciem i zamordowaniem ich dzieci. Mimo iż człowiek, któremu morderstwa te przypisano, od niemal czterech dekad odsiaduje wyrok dożywocia.

Dokumentalny serial HBO "Utracone dzieci Atlanty" rzuca nowe światło na tę sprawę. Jednocześnie nowa burmistrz Atlanty Keisha Lance Bottoms wznowiła po czterech dekadach śledztwo.   

Trzy stoły pełne zbrodni

Na piątym piętrze w komendzie głównej policji w Atlancie na trzech stołach leży ponad tuzin akt śledczych związanych ze sprawami martwych dzieci. Odręcznie napisana czerwonym atramentem lista zawiera nazwiska tych, o których wiadomo, że zostały zamordowane, bo ich ciała odnaleziono. Lata każdego zabójstwa - 1979, 1980 i 1981 - są poprzyklejane na trzech ścianach wraz z ziarnistymi zdjęciami dzieci. Prawie wszystkie się na nich uśmiechają.

Policja starała się znaleźć jakiekolwiek powiązania między ciałami, które były odkrywane niemalże rutynowo. Ponad 100 agentów zostało przydzielonych do dochodzenia w ramach grupy zadaniowej zajmującej się zaginionymi dziećmi.

ZOBACZ: Czy filmowe hity mogą być źródłem wiedzy o finansach?

Morderstwa wstrząsnęły miastem, o którym mówiono, że "zbyt wiele się w nim dzieje, by rozwijała się nienawiść". Ale to pozory, bo Atlanta do dziś jest pełna rasowych podziałów. Stolica stanu Georgia, znana jako centrum afroamerykańskiej kultury, polityki i biznesu, kolebka ruchu na rzecz praw człowieka i miejsce narodzin Martina Luthera Kinga, miała stanowić "symbol tolerancji i odrzucenia dawnych uprzedzeń". Rzeczywistość była jednak inna.

Ogarnięci strachem i bezradnością Afroamerykanie zabraniali dzieciom zabawy poza domem. Niektórzy nawet zabrali dzieci ze szkoły. Miasto wprowadziło godzinę policyjną. Czarni obywatele, nie mogąc liczyć na pomoc policji, sami organizowali patrole.

W czerwcu 1981 roku 23-letni czarnoskóry Wayne Williams został aresztowany za zabójstwo pierwszego stopnia 27-letniego Nathaniela Cartera i 29-letniego Jimmy'ego Ray Payne'a. Policja zauważyła go przechodzącego przez most w środku nocy, wynoszącego coś z samochodu. Po chwili funkcjonariusz usłyszał plusk wody. Kilka dni później znaleziono ciało w rzece niedaleko miejsca, gdzie wcześniej już leżało inne.

Osiem miesięcy później Williams został skazany za oba zabójstwa. Ku zdumieniu jego adwokata, podczas procesu policja połączyła te dwie zbrodnie z większością zabójstw dzieci. Prokuratorzy przedstawili dowody potencjalnie wiążące go z niektórymi z tych morderstw.

Wayne Williams w drodze do sąduHBO
Wayne Williams w drodze do sądu

Jednym z najważniejszych było włókna dywanu znalezione na ciele kilkunastu ofiar, pasujące do materiału zabezpieczonego w samochodzie i w mieszkaniu Williamsa. Włókna materiału były podstawą wielu wyroków skazujących w latach 70. i 80., gdy nie było jeszcze badań DNA. Williamsa obciążały też liczne zeznania świadków. On i jego rodzina pogrążyli się dodatkowo zachowaniem podczas procesu - kłamali, zmieniali kolejne wersje zeznań. Williams był łowcą młodych talentów i spotykał się z dziećmi.

Lekarze nie zinterpretowali zbrodni jako aktów napaści seksualnej, ale gdzieś w podtekście motyw seksualny jednak istniał. Nie było tajemnicą, że Williams jest homoseksualistą. Pytanie więc: jak miały się do ustalonego przez policję "wzorca zbrodni" dwie zamordowane dziewczynki, z których jedna została zgwałcona? Czy jedna z tez dokumentu HBO, że sprawcy zbrodni to grupa ludzi, a nie jedna osoba, nie brzmi więc wiarygodnie?

Większość rodzin ofiar od początku nie wierzyła w to, że skazano prawdziwego mordercę. Także dlatego, że ich zdaniem "czarne dzieci mógł zabijać tylko biały mężczyzna".

Spekulowano, nie bez powodu, że lokalni funkcjonariusze organów ścigania użyli Williamsa jako kozła ofiarnego, by zakończyć sprawę, obawiając się zamieszek na tle rasowym.

Czarnoskóra społeczność czuła się opuszczona, zostawiona na pastwę mordercy. Władze Atlanty bały się, że wieści o seryjnym mordercy będą odstraszać nowych inwestorów. Postanowiły więc zamknąć sprawę na dobre.

Mimo że wielu zbrodni dzieci nie udało się połączyć z osobą Williamsa, przypisano mu wszystkie. Co jednak istotne - o żadne nie został oficjalnie oskarżony. Bo nikt nie został oskarżony. Mimo to śledztwo zamknięto dwa dni po skazaniu Williamsa.

"Chcę wiedzieć, kto zabił Curtisa"

Dziewiętnaścioro dzieci już zaginęło lub zostało zabitych, zanim 13-letni Curtis Walker wrócił ze szkoły do domu pewnego popołudnia zimą 1981 roku. Jego matka, Catherine Leach, gotowała obiad. Zabroniła mu wychodzić na zewnątrz. "Zostań w środku" - powiedziała. "Porywają dzieci".

Curtis jednak nie posłuchał. Wyszedł, bo chciał zarobić dodatkowe pieniądze roznosząc artykuły spożywcze dla seniorów. Nigdy już nie wrócił.

Przez dwa tygodnie Leach czekała na wieści o Curtisie, drugim z czterech jej synów. Obiecał, że kiedyś zrobi karierę w Hollywood, być może jako ilustrator filmowy. Tak wspaniale rysował zwierzęta.

Pani Leach wciąż jeszcze miała nadzieję, gdy 11 marca zadzwonił telefon. To był sąsiad. "Włącz wiadomości" - powiedział. Zobaczyła materiał o znalezieniu ciała czarnoskórego chłopca na dnie rzeki. Po niemal 40 latach pamięta ten moment.

- Mój Boże. Patrzyłam, jak wyciągają go z wody z telewizji. Po prostu wiedziałam, że to on. Wiedziałam natychmiast. To była intuicja matki - płacze Leach, przeżywając tę chwilę od nowa. Nim zabójca wrzucił chłopca do wody, najpierw go udusił.

- Wybiegłam z domu. Czułam, że oszaleję. Chciałam biec nad rzekę, ale mnie zatrzymali. Zaprowadzili mnie do domu, do dzieci. Pamiętam, że siedziałam z chłopcami na kanapie i miałam samobójcze myśli - opowiada w dokumencie "Utracone dzieci Atlanty" Catherine Leach. - Chciałam podciąć sobie żyły. Nie mogłam spać. Nie mogłam jeść. Nic nie mogłam. Chciałam wiedzieć, kto zrobił to mojemu dziecku.

Chociaż zabójstwo jej syna było jednym z 10 uważanych za "przypadek wzorcowy", który władze bezpośrednio łączyły z Wayne’em Williamsem, Leach wciąż nie wierzy, że to on jest zabójcą. Nie jest sama. Kilku rodziców i krewnych ofiar stwierdziło, że ich zdaniem odpowiedzialny jest za nie Ku Klux Klan. Dodajmy, że powstał on właśnie w Atlancie, w 1915 roku.

- Chcę wiedzieć, kto naprawdę zabił Curtisa. A jego sprawa leży na półce, obrasta kurzem i rdzą - wyznaje w filmie Leach. Mówi, że czuje, że zaginione dzieci zostały zapomniane, a zasłużyły na pamięć. - Gdyby ofiarami  były białe dzieci, tę sprawę rozwiązano by w ciągu kilku tygodni - mówi z goryczą Monika Kaufman, wówczas prezenterka lokalnego serwisu informacyjnego.

Williams nigdy nie przyznał się do zabicia żadnego z dzieci. Po roku od skazania wystąpił o rewizję procesu. Sąd Najwyższy Georgii zdecydował o odrzuceniu wniosku, ku rozczarowaniu nie tylko jego, ale i mieszkańców Atlanty.

Cztery lata po zamknięciu śledztwa zostawione same sobie rodziny ofiar nakłoniły dziennikarzy do zajęcia się sprawą. Ron Larson i Pat Laughlin rozpoczęli śledztwo. Bez trudu wskazali nowe tropy, a konkretnie - nowych podejrzanych, których policja Atlanty, wcale nie podjęła.

Najważniejszy element układanki, a także dokumentu "Utracone dzieci Atlanty", wpadł jednak w ręce Lynn Whatley - adwokatki Williamsa. Otrzymała ona od anonimowego nadawcy dowody ujawniające związek członków Ku Klux Klanu z morderstwami. Jeśli są autentyczne, potwierdzają domysły rodzin ofiar.

Niestety policja Atlanty zlekceważyła dokument.

"Był wojownikiem. Jak ktoś mógł go zabić?"

48-letni Anthony Terrell, brat zamordowanego w 1980 roku dziesięciolatka Earla Terrella, przez całe życie odtwarza w pamięci dzień, w którym zaginął jego starszy brat. Wciąż szuka w umyśle najdrobniejszych szczegółów, które mogą prowadzić do odpowiedzi.

- Cała rodzina mojej matki już odeszła. Minęło czterdzieści lat. Teraz już tylko ja mogę opowiedzieć tę historię - mówi ze smutkiem. I opowiada.

- Wracaliśmy z Earlem do domu ze szkoły podstawowej. Ciocia i wujek zapytali nas, czy chcemy popływać. Najmłodszy brat był w domu, a ciocia musiała wyjechać. Powiedziałem Earlowi: "Ty idź pływać, ja z nim zostanę". Miałem w kieszeni dwa lub trzy dolary. Powiedziałem mu, żeby wziął. Nie mógł znaleźć swoich kąpielówek, więc dałem mu moje, żółte. Poszedł popływać. Gdy mama wróciła do domu, od razu zapytała: "Gdzie jest Earl?".

Okazało się, że chłopiec narozrabiał na basenie i został poproszony o opuszczenie go. Wszyscy zakładali, że wrócił do domu, ale tak się nie stało. Nim zapadła noc, rodzina biegała po okolicy, szukając go. Bez skutku.

Kilka miesięcy później szkielet Earla został znaleziony na zalesionym obszarze. Anthony pomógł matce zidentyfikować brata. Nigdy by się nie udało, gdyby nie żółte kąpielówki, które mu pożyczył. Tak go rozpoznali. - Ciągle myślę, co by było, gdybym ja zamiast niego poszedł pływać - mówi Tony.

Opisuje starszego brata jako swojego obrońcę. - Nauczył mnie wszystkiego. Chodziliśmy razem do szkoły. Chciał być strażakiem i za każdym razem, gdy widział wóz strażacki, wybiegał na zewnątrz - opowiada. Na koniec wyznaje: "Był wojownikiem. Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógł go złapać".

Nie tylko chłopcy

4 marca 1980 roku 12-letnia Angel Lenair skończyła odrabiać lekcje i w końcu wyszła z domu, by się pobawić. Gdy dziewczynka nie wróciła do domu na swój ulubiony program w telewizji, zaniepokojona matka, Venus Taylor, zadzwoniła na policję. Bardzo się o nią martwiła.

10 marca policja znalazła zwłoki dziewczynki. Jej ciało było przywiązane do pnia drzewa kablem elektrycznym. W usta miała wepchnięte majtki, które nie należały do niej. Przyczyną śmierci było uduszenie.

ZOBACZ: "Zamilkniesz na wieki, a ja zniknę w mroku" - mówił do swoich ofiar

Lekarze stwierdzili przerwanie błony dziewiczej. W okolicach narządów płciowych widać było ślady otarcia. Nie bardzo wiadomo, dlaczego nie zinterpretowali tego jako napaści seksualnej, bo 12-letnia Angel prawdopodobnie została zgwałcona.

HBO
 

 

Życzenia dla rodzin ofiar

- Nie oceniam oficerów prowadzących sprawę przed 40 laty. Mówię jednak, że gdy Wayne Williams został skazany, to pozwoliło na zamknięcie wszystkich tych skrzynek, nawet jeśli nie było w nich nic, co wiązałoby ofiarę z Wayne'em Williamsem - mówi Erika Shields, obecna szefowa policji w Atlancie i dodaje: "Myślę, że śledczy byli pod taką presją polityczną, że nie pozwolono im wykonywać pracy w takim stopniu, w jakim mogli".

Ale - przy wszystkich zastrzeżeniach - nie brak tych, którzy nie mają najmniejszych wątpliwości co do winy Williamsa. Wspomniany już Danny Agan, były szef wydziału zabójstw w Georgii, mówi: "Rozumiem pokusę uwierzenia, że​​ Williams jest niewinny, szczególnie wśród Afroamerykanów, częściowo z powodu historycznej nieufności wobec policji. Ale fakty są jasne. Wayne Williams jest seryjnym zabójcą i to on dokonał większości tych morderstw". Z jego tezą zgadza się też niewielka grupa rodzin ofiar.

W 2010 roku przeprowadzono nareszcie testy DNA na włosach ludzkich znalezionych na ciele Patricka Baltazara, szesnastej ofiary zbrodni. Wyniki nie wykluczyły Williamsa jako źródła włosów, ale też jednoznacznie nie potwierdziły. Dochodzenie nie przyniosło żadnych nowych wyników.

ZOBACZ: Korzenie Hollywood, czyli jak nasi budowali Fabrykę Snów

Zapewne większość z nas zna świetny serial "Mindhunter", który w drugim sezonie na tapetę bierze wątek morderstw w Atlancie. Były profiler FBI, John E. Douglas, autor jego książkowego pierwowzoru, też jest pewien, że "dowody sądowe i behawioralne jednoznacznie wskazują na Wayne’a Williamsa jako zabójcę jedenastu młodych mężczyzn w Atlancie". Dodaje jednak, iż "nie ma mocnych dowodów łączących go ze wszystkimi, a nawet z większością zgonów i zaginięć dzieci w tym mieście w latach 1979-1981". Jeśli winien jest faktycznie 11 morderstw, pozostaje jeszcze 18 ofiar. Być może więc teza o grupie zbrodniarzy, kto wie, czy nie z Ku Klux Klanu, nie jest urojeniem?

Tym, co uwiarygadnia wyrok sędziów sprzed czterech dekad, jest fakt, że od momentu schwytania Williamsa morderstwa ustały. To wyjątkowo mocny argument. Nie do podważenia.

Wayne Williams ma teraz 61 lat. Od 38 odsiaduje wyrok w więzieniu stanowym 300 kilometrów na południe od Atlanty. Rodzinom ofiar wysyła kartki świąteczne i listy, w których deklaruje swoją niewinność.

Komentarze