Tomasz Szewczyk jest 5 lat po rozwodzie. Ma dwie córki, 6- i 15-letnią. Ostatni raz widział je w lutym. Potem przyszła pandemia. - Była żona oznajmiła, że narażę dzieci na koronawirusa. Nie pomagają zapewnienia, że spędzimy czas w domu. Walczę, by móc je przewieźć moim własnym samochodem z punktu A do punktu B. Tylko tyle - zaznacza. - Co jeśli pandemia jeszcze potrwa i stracę możliwość kontaktu z córkami na kolejne miesiące? - zastanawia się.
Tomasz nie zrezygnował z wyjazdów do Łomży, w której mieszka była żona i ich córki i w ustalonych terminach stawia się pod ich domem. - Nie jestem wpuszczany. Dwa razy wezwałem policję. Po ostatniej interwencji jeden z policjantów rzucił: „pan to sobie zbiera". I dodał, że oni nic nie mogą zrobić. Nawet, gdy moja była żona, z którą udało im się porozmawiać potwierdziła, że zabrania kontaktów.
Mężczyzna dziś może prowadzić rozmowy video z młodszą córką na zasadach wyznaczonych przez matkę: dwa razy w tygodniu po 40 minut. Mówi, że rozmowy takie nie są w stanie zrekompensować mu wspólnego weekendu. Tym bardziej, że już na początku kwietnia Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że w mocy pozostają wszystkie postanowienia wydane przez sądy w sprawie kontaktów dzieci z rodzicami, z którymi na co dzień nie mieszkają. - Mojej byłej żony to najwyraźniej nie dotyczy - mówi.
ZOBACZ: "Wojna elit z przyrodą. Ostatni alarm dla Polski"
Takich jak on, rodziców, którym dziś nie pozwala się na spotkania z dziećmi, tłumacząc to zagrożeniem epidemicznym, w Polsce są setki, a może nawet tysiące.
Sytuację, w której utrudnia lub uniemożliwia się dzieciom spotkania z drugim rodzicem, mimo rozstrzygnięć sądowych, a raczej wbrew ich postanowieniom, nazywa się alienacją rodzicielską.
Walka o dzieci
Dołączam do facebookowej grupy, jednej z wielu poświęconych temu problemowi. Piszę, że planuję artykuł o alienacji rodzicielskiej, ze szczególnym uwzględnieniem czasu pandemii. W ciągu kilku godzin dostaję kilkadziesiąt wiadomości, a w nich historie:
„28 lutego uprawomocniło się postanowienie sądu oddalające wniosek matki o zakaz kontaktów. Sąd nie uznał wniosku matki, więc wzięła sprawy w swoje ręce i sama zarządziła zakaz kontaktów. Oficjalnie >>na pandemię<<”.
„Pracuję w aptece i to jest powód, dla którego nie mogę zobaczyć 13-letniego synka mieszkającego z ojcem 100 metrów ode mnie”.
„Nie widzę córki od 6 marca, nie wiem gdzie jest, czy żyje...”.
Franciszek, tata 8-latka, opowiada: Jestem pracownikiem naukowym, 7 marca miałem ostatnie zajęcia na uczelni. Siedzę sam w domu, pracuję zdalnie, a mimo to, według matki mojego syna, stanowię dla niego zagrożenie. Od 9,5 tygodnia nie pozwoliła mi na spotkanie. Nie trafia do niej argument, że mam dom z ogrodem, nieopodal lasu. Wolała trzymać dziecko przez 43 dni w mieszkaniu, bez jakiejkolwiek możliwości wyjścia z bloku, niż pozwolić mi zabrać syna do siebie.
Wcześniej, zgodnie w wyrokiem rozwodowym, z synem spędzałem co drugi weekend, połowę świąt, połowę wakacji. Teraz nawet kontakty zdalne są utrudnione, nie mogłem kupić 8-latkowi telefonu, by móc z nim rozmawiać. I tak matka stała się wyłączną dysponentką mojego syna. Nie mam nadziei, że to się zmieni. Choć i tak w każdym kolejnym terminie spotkania z synem, będę po niego jeździł.
ZOBACZ: Ostatnie pożegnanie w windzie. O umieraniu w samotności
Ale dziś problem alienacji rodzicielskiej to już nie tylko historie z internetowych grup wsparcia dla ojców, którzy po rozwodach walczą o prawa do opieki nad dziećmi. Skalę problemu potwierdza prawniczka Aleksandra Ejsmont, która mówi, że już przed pandemią obserwowała, jak problemy z kontaktami narastają „w tempie zastraszającym”. Na początku pandemii miała nadzieję, że może rodzice się zatrzymają, pojawi się gotowość do współpracy w kryzysowej sytuacji. - Dziś wiem, że epidemia stała się pretekstem do izolacji i takich spraw będzie coraz więcej. Nieustannie dostaję pytania: „co mam zrobić, bo nie widzę dziecka kolejny tydzień?” - podkreśla.
Zaznacza też, że przed pandemią spotykała się z różnymi pomysłami na to, pod jakim pretekstem ograniczyć dzieciom kontakty z rodzicem, z którym na co dzień nie mieszkają. - Zdarzają się fałszywe oskarżenia o przemoc, o molestowanie. Bywa, że argumentem na „nie” jest fakt, że „dziecko nie chce” spędzać czasu z drugim rodzicem. Dziś do tej puli doszedł koronawirus. Głównym powodem jest pandemia - dodaje.
Argument ten nie powinien być jednak wykorzystywany przez wszystkich. - W sytuacji, gdy rodzic, który ma uregulowane kontakty wykonuje zawód podwyższonego ryzyka, np. jest lekarzem, pracuje w szpitalu jednoimiennym, można rozważyć zmianę formuły kontaktów, bo rzeczywiście ryzyko zakażenia mogłoby być wyższe. Natomiast chodzi o tymczasową zmianę formy kontaktów np. na codzienne za pośrednictwem komunikatora, a nie ich całkowite wstrzymanie. Niestety dzieje się tak, że rodzice wykonujący zupełnie wydawałoby się bezpieczne zawody, pracujący zdalnie też słyszą, że nie mogą się spotkać z dziećmi, bo naraziliby je na niebezpieczeństwo.
Sędzia Wydziału Rodzinnego i Nieletnich: Jestem przekonana, że posypią się wnioski o egzekucję kontaktów.
Ejsmont: Jeżeli miałabym radzić rodzicom, którzy są alienowani, statystycznie dotyczy to częściej ojców, ale są też matki: radzę, by podejmowali działania, rozważali składanie wniosków o zagrożenie ukaraniem. Rodzice, którzy dziś izolują dzieci powołując się na koronawirusa, mimo że nie ma ku temu przesłanek, muszą się liczyć z konsekwencjami.
Finansowy bat
Dziś nierealizowanie postanowień sądu może oznaczać kary pieniężne. Według Ministerstwa Sprawiedliwości w 2016 r. sądy zagroziły taką karą prawie 500 matkom i 80 ojcom. W 2017 r. było to 509 matek i 115 ojców, a rok później 504 matki i 102 ojców.
ZOBACZ: Koniec świata jest codziennie. Chyba, że coś z tym zrobimy
Prawniczka wyjaśnia, że często jest tak, że już ten pierwszy etap, czyli zagrożenie ukaraniem wystarczy, by kontakty wracały do normy i nie było potrzeby przechodzenia do drugiej fazy, jaką jest zasądzanie określonych kwot.
- Jestem w trakcie składania wniosku o ukaranie byłej żony koniecznością wpłacania na moje konto 1000 zł za każde nieodbyte spotkanie. Te pieniądze przeznaczałbym i tak na potrzeby dzieci. Tyle, że wzięta prawnik z dziedziny prawa rodzinnego mówiła mi, że są tacy, którzy zalegają z karami nawet na kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi Szewczyk.
Stąd, zdaniem Aleksandry Ejsmont, wprowadzenie dyskutowanych od jakiegoś czasu zmian w Kodeksie rodzinnym i opiekuńczym jest konieczne. Projekt, który w lutym trafił do senackich komisji: ustawodawczej i rodziny, polityki senioralnej i społecznej zakłada m.in. możliwość ustalenia przez sąd opieki naprzemiennej. W tej chwili przepisy nie przewidują takiej formy sprawowania pieczy.
Jednak dużo bardziej kontrowersyjna wydaje się kolejna z proponowanych regulacji, wprowadzenie penalizacji utrudniania lub uniemożliwiania kontaktów z dzieckiem. - Nie wiem, jaką ostatecznie to przyjmie formę, ale można by rozważać model, jaki funkcjonuje przy niealimentacji. To byłoby dobre rozwiązanie w przypadkach ekstremalnych. Oczywiście, najpierw powinny być wykorzystywane narzędzia, które przewiduje procedura cywilna: zagrożenie ukaraniem, kara finansowa. Jeśli to nie zadziała, pozostawałaby ścieżka karna – mówi Ejsmont.
Póki co rodzice, którzy czują się odcięci od dzieci, mają jeszcze jeden problem: w związku z pandemią sądy orzekają tylko w najważniejszych i najpilniejszych sprawach. Nawet jeśli niebawem zaczną funkcjonować normalnie, zanim na wokandę trafią sprawy dotyczące kontaktów z dziećmi, czy miejsca zamieszkania, minie sporo czasu. Dla rodziców, którzy czują się pokrzywdzeni przez eks partnerów to może oznaczać kolejne miesiące czekania na rozstrzygnięcie. W trudnej sytuacji są także ci, którzy do tej pory mogli spotykać się ze swoimi dziećmi w obecności kuratora. Dziś i to nie jest możliwe, bo praca kuratorów została ograniczona do niezbędnego minimum. Najczęściej nie dochodzi także do spotkań w tzw. miejscu neutralnym, wskazanym w orzeczeniu sądu. Gdyby tym miejscem była sala zabaw, czy restauracja, dziś na wizytę w obu nie ma szans.
„Naruszenie praw dziecka”
Biuro Rzecznika Praw Dziecka w odpowiedzi na moje pytania przekazało apel Mikołaja Pawlaka do rodziców, którzy rozstali się i teraz osobno sprawują opiekę nad dziećmi, by w tym trudnym czasie nie przysparzali dzieciom dodatkowego stresu. - Niestety, w ostatnich miesiącach Rzecznik otrzymywał zgłoszenia w sprawie ograniczania kontaktów z dzieckiem przez rodzica drugiemu rodzicowi pod pretekstem zagrożenia koronawirusem. Tak nie wolno postępować i jest to naruszenie praw dziecka - zaznaczono.
ZOBACZ: Cyfrowi proletariusze, łączcie się!
Franciszek powiedział mi, że jak tylko spotka się z synkiem powie mu, jak bardzo go kocha. I jak bardzo za nim tęsknił.
- Jeśli w wyniku długotrwałej izolacji więź rodzica z dzieckiem zostanie zerwana, to jej odbudowanie może się okazać niemożliwe - mówi Aleksandra Ejsmont.
Tomasz przyznaje, że dostaje zapewnienia, że „jak to wszystko" się skończy, to „sobie odbije". - Nawet gdyby tak miało być, w co dziś nie wierzę, to czasu nie cofnę - kończy.
Jego była żona nie zdecydowała się na rozmowę.
Komentarze