Osobisty sekretarz Pawła VI, ks. Pasquale Macchi, przyznał po latach, że służby ostrzegały papieża o możliwych zamachach podczas jego pielgrzymek. Pierwsze alerty miały spływać już na początku 1964 r., pół roku po wygranym przez niego konklawe, gdy odwiedził Izrael i Jordanię.
Jednak Montini zachowywał spokój, a bezpieczeństwo zawierzał Bogu, dlatego podczas wizyty w Wenecji pływał gondolą, zastanawiając się, jak ochronić jej kulturowe dziedzictwo, a na lotnisku w Bombaju niemal wszedł między zgromadzone tłumy.
Ze złotym krucyfiksem
Nie inaczej było w Manili. 27 listopada 1970r. papież wysiadł z samolotu, pobłogosławił zgromadzonych wiernych, a następnie - nadal w gąszczu ludzi - pozdrawiał lokalnych przedstawicieli władz i duchowieństwa. Nie wiedział, że jedna z osób w stroju księdza, w rzeczywistości nim nie jest, a poza złotym krucyfiksem, trzyma także nóż.
ZOBACZ: Franciszek i związki partnerskie. "Milionom katolików należy się wyjaśnienie"
Krótkie ostrze, którym celował 35-letni Benjamín Mendoza y Amor Flores, trafiło Pawła VI w szyję. Niektóre źródła mówią, że cios mógł paść także w okolice klatki piersiowej. Papieża od ciężkich ran uchronił sztywny kołnierz, który nosił, gdyż doskwierał mu ból w kręgach. Dzięki temu, nóż nie wbił się głęboko. Szybka była także reakcja ks. Macciego, który zdołał odepchnąć ramię zamachowca.
Chociaż na sutannie papieża pojawiła się krew, obrażenia okazały się niegroźne. 73-letni wówczas Montini nie przerwał pielgrzymki i w kolejnych dniach spotkał się z wiernymi na Samoa Amerykańskim, Cejlonie, w Australii, Indiach oraz Hongkongu. Ci, którzy wtedy słuchali kazań papieża, mogli nie wiedzieć, co wydarzyło się nieopodal stolicy Filipin. Fakt, że Ojciec Święty został ranny, Watykan potwierdził dopiero po jego śmierci w 1978 r.
WIDEO: Wizyta Pawła VI na Filipinach
"Zamachowe" koło kariery
Służby schwytały napastnika tuż po ataku. Nie bał się wtedy krzyczeć, że zaatakowałby Pawła VI jeszcze raz, jeśli tylko mógłby cofnąć czas i nie chybić. Śledczy stwierdzili u niego zaburzenia psychiczne, a ich istnienie Mendoza niejako sam potwierdził, nie okazując skruchy na rozprawach, a próbę morderstwa tłumacząc "chęcią uratowania świata przed przesądami".
35-latka skazano za usiłowanie zabójstwa i osadzono w filipińskim więzieniu. W 1974 r., po wpłaceniu kaucji około 700 dolarów (w przeliczeniu), deportowano go do ojczyzny - Boliwii. Stało się to możliwe, ponieważ Watykan nie przyłączył się do powództwa cywilnego.
W Boliwii wąskie kręgi artystyczne znały wcześniej Mendozę jako malarza surrealistę, a nie potencjalnego zabójcę. Za sprawą ataku o mężczyźnie zrobiło się głośno, a to pozwoliło mu łatwo sprzedawać dzieła i wystawiać się w kolejnych galeriach sztuki. Artysta-zamachowiec do śmierci w 2014 r. nie przyznał publicznie, że żałuje tego, co zrobił.
Zamach rok po zamachu
Paweł VI zapisał się w historii m.in. jako papież, który "przejął" prowadzenie II soboru watykańskiego po zmarłym w 1965 r. papieżu Janie XXIII. Postanowienia, które wówczas zapadły, zakwestionowało Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X, powstałe w 1970 r. Jego członkowie zwani są potocznie lefebrystami, od nazwiska założyciela, ekskomunikowanego biskupa Marcela Lefebvre.
Jednym z lefebrystów był pochodzący z Hiszpanii Juan María Fernández y Krohn. Święcenia kapłańskie przyjął w 1978 r. i od razu przyłączył się do ruchu Marcela Lefebvre. Jednak już rok później usunięto go z Bractwa Kapłańskiego, gdyż towarzysze podejrzewali, iż jest niestabilny psychicznie. Krytykował też przywódcę stowarzyszenia - uznawał go za "zbyt miękkiego" wobec papieża uznającego reformy II soboru watykańskiego.
Sam Krohn 1982 r. podjął próbę zabicia Jana Pawła II.
Do tego mniej znanego zamachu na papieża-Polaka doszło niemalże w pierwszą rocznicę dramatycznych zdarzeń z 13 maja 1981 roku na Placu Świętego Piotra. Jan Paweł II przybył wówczas do portugalskiej Fatimy, by podziękować Maryi za ocalenie.
ZOBACZ: "Łotr" McCarrick i klimat klerykalizmu
12 maja 1982 r., czyli pierwszego dnia pobytu, Jan Paweł II odprawił nabożeństwo, w którym uczestniczyli przede wszystkim duchowni. Jednym ze zgromadzonych był właśnie Krohn. Podczas mszy wyszedł nagle z tłumu, krzyknął: "Precz z papieżem i soborem!" i zaskakując Wojtyłę od tyłu, dźgnął go sztyletem. Gdy sekundy później pojmała go ochrona, nie stawiał oporu.
W międzyczasie - jak twierdzą katolickie źródła - głowa Kościoła udzieliła mu błogosławieństwa. Sam Krohn uznaje, że Jan Paweł II nigdy mu nie wybaczył. Podczas procesu tłumaczył, że uważał Wojtyłę za radzieckiego szpiega, któremu udało się wniknąć do Stolicy Apostolskiej i "przy okazji" zostać papieżem.
Chciał zabić papieża i spotkać się z Wałęsą
Podobnie jak zraniony Paweł VI, polski papież nie przerwał pielgrzymki. Następnego dnia w posągu Matki Boskiej Fatimskiej umieścił kulę, która dosięgnęła go rok wcześniej w Watykanie.
Przez lata Kościół nie informował wiernych, że Jan Paweł II został zraniony po raz drugi. W 2008 roku ujawnił to jego sekretarz, kard. Stanisław Dziwisz. Przyznał wtedy, że rana "krwawiła obficie", ale nie zagrażała życiu papieża.
Krohn nie miał wyrzutów sumienia po próbie zabójstwa Jana Pawła II. Wypowiedź kard. Dziwisza skomentował tak:
Po pierwsze: to nieprawda. Po drugie: to jaskrawa i skandaliczna hipokryzja… Po trzecie: bardzo mnie dziwi, dlaczego właśnie teraz polski biskup ujawnia to, co miało być ukryte przez 25 lat. Pojawia się pytanie, czy nie ujawnia tego, by odciągnąć za wszelką cenę uwagę opinii publicznej w jego kraju od szoku, jaki rok temu spowodowało ujawnienie, że wysocy członkowie hierarchii kościelnej w Polsce służyli komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa.
"Gazeta Wyborcza", 17.10.2008
Za próbę zabicia Wojtyły były lefebrysta odpowiadał przed portugalskim sądem, który skazał go na 6 i pół roku więzienia. Kolejne siedem miesięcy otrzymał za obrazę majestatu sędziego. Nie musiał natomiast stawać przed sądem kościelnym. Ponieważ zaatakował swojego religijnego przywódcę, automatycznie został wykluczony ze wspólnoty.
WIDEO: Juan María Fernández y Krohn odpowiada przed sądem za próbę zabójstwa Jana Pawła II
Tuż po zamachu hiszpańskie media informowały, że Krohn w 1981 r. zjawił się w Polsce, aby spotkać się z Lechem Wałęsą. Jak pisali dziennikarze, przyszłemu zamachowcowi nie udało się porozmawiać z szefem "Solidarności". Nie wiadomo, jakie dokładnie przyświecały mu zamiary.
Po kilku latach w lizbońskim więzieniu, Krohn został deportowany do Belgii. Tam poślubił dziennikarkę i zajął się pracą prawnika, lecz nie porzucił szaleńczych zamiarów. Skazywano go np. za podpalenia (podczas procesów nadal obrażał sędziów), a w 2000 r. próbował zaatakować króla Hiszpanii Juana Carlosa I, za co trafił do więzienia.
Teorie spiskowe
Pomiędzy Pawłem VI a Janem Pawłem II swój krótki pontyfikat miał Jan Paweł I. Przez 33 dni rządzenia nie zdążył sformułować głównych zamierzeń, wydać encykliki, ani napisać listów apostolskich. Okres jego władania Kościołem najczęściej kojarzy się z jego nagłą śmiercią.
Albino Lucianiego znaleziono martwego w łóżku, przy wciąż zapalonej lampce nocnej. Oficjalnie poinformowano, że zgon nastąpił w wyniku zawału serca. Jednocześnie pojawiły teorie spiskowe; według nich, również ten papież również padł ofiarą zamachu.
Wśród potencjalnych scenariuszy wymienia się zabójstwo przy pomocy trucizny dolanej do kawy, którą papież namiętnie pijał. Natomiast David Yallop, autor książki "W imieniu Boga", sugeruje, że Jan Paweł I padł ofiarą korupcyjnego spisku w tzw. Banku Watykańskim.
ZOBACZ: Zaremba: zanim wymażemy kard. Gulbinowicza z historii, należą się wyjaśnienia
Szacuje się, że co najmniej kilkunastu papieży na przestrzeni lat zginęło w wyniku spisków lub zamachów. Przykładowo, Aleksander VI (pontyfikat od 1492 do 1503) przez przypadek przyjął truciznę, którą miał zażyć jeden z jego gości.
Natomiast Stefan IV, rządzący Kościołem między 896 a 897 rokiem, nakazał wykopać z grobu ciało swojego poprzednika Formozusa i postawić przed sądem. Podczas "trupiego synodu" ciało papieża, ubrane w pontyfikalne szaty, zostało okaleczone, a następnie wrzucone do Tybru. Te działania wywołały skandal wśród mieszkańców Rzymu, którzy obalili Stefana IV i wtrącili do lochu, gdzie został uduszony.
Komentarze