Body Positive podbija sieć. O co toczy się walka?
Pixabay

Body Positive podbija sieć. O co toczy się walka?

Zdarza się, że bagatelizowani z trudem dostają skierowanie na badania. Po przykrych doświadczeniach z przeszłości, przeglądając oferty pracy, omijają ogłoszenia z wymogiem "miłej aparycji". Wielu z nich, bez wyraźnych przesłanek, nie dostanie zatrudnienia w wymarzonym miejscu. Są często zawstydzani ze względu na dodatkowe kilogramy, których liczba stała się jednym z wyznaczników sukcesu.

Minął zaledwie tydzień od wydarzenia rozgrzewającego media do czerwoności. Chodzi o sprawę Anny Lewandowskiej i instagramowej aktywistki, zarzucającej celebrytce wyśmiewanie się z grubych ludzi. 

ZOBACZ: Komu i kim wolno pogardzać?

"Dla niej strój grubej to śmieszna odmiana. Dla innych to ciało, w którym żyją." - skomentowała na swoim instagramie Maja Staśko, a jej wpis poruszył tysiące użytkowników. Bo ta sytuacja wyciągnęła na wierzch problem, który jest obecny w codziennym życiu milionów ludzi.

Termin "fatshaming", oznaczający zawstydzanie, poniżanie, ośmieszanie kogoś z powodu jego nadwagi, coraz częściej pojawia się na forach w sieci czy w mediach. Można by powiedzieć, że w społeczeństwie widać zmieniające się tendencje i większą wrażliwość, dzięki której krzywdzące treści i zachowania są zauważane, nazywane i krytykowane.

Z drugiej strony, zewsząd zalewani jesteśmy też zdjęciami bardzo szczupłych modelek, uznawanych do niedawna za jedyne słuszne wzory piękna. Ciało sprowadzane jest do obiektu, który ma za zadanie się podobać. Kobiety dążą więc do osiągnięcia szczupłej sylwetki, żeby po chwili usłyszeć, że wyglądają jak... "wieszak", "kościotrup", a "facet nie pies, na kości nie poleci".

Moda na bycie fit 

Ratunkiem wydawała się moda na fit ciało. Trenerki fitness niemalże zamieszkały w naszych domach, nawołując energicznie do ćwiczeń z ekranów telewizorów, czy laptopów. Byliśmy więc świadkami, jak na naszych oczach jeden kanon piękna, (polegający na wskakiwaniu bez trudu w rozmiar XXS) odchodzi w zapomnienie, a na jego miejsce pojawia się nowy (sześciopak na brzuchu, brazylijskie pośladki). W tym wszystkim było jakieś światełko w tunelu, że tym razem chodzi o zdrowie, o ruch, o poprawę samopoczucia.

W praktyce, idea fit życia często opiera się tyko na wizualnych efektach ćwiczeń, czego przykładem są słynne zdjęcia "przed" i "po", pokazujące, że gruba sylwetka jest jedynie przykrą przeszłością, od której szczęśliwie można się było odciąć.

Jak zauważyła jedna z internautek, "szkoda, że zamiast tych zdjęć, ludzie nie wstawiają skanów "przed" i "po" wyników badań lekarskich".

Ciało Pozytywne

Instagramowych kont związanych z ruchem Body Positive powstaje w Polsce coraz więcej i zyskują na popularności. Można zauważyć, że odbiorcy są bardziej wrażliwi i zwracają uwagę na to, by nikogo nie krzywdzić swoimi komentarzami, podświadomie zaprojektowaną "fatphobią", która podobno wpajana jest nam poprzez różne źródła od najmłodszych lat. Nikogo zapewne nie dziwi, że tego typu treści wzbudzają kontrowersje.

Komentarze o braku dystansu, przesadzaniu i wymyślaniu problemów na siłę, pojawiają się na tych kontach równie szybko, co opisywane przez aktywistki treści o kolejnych formach przemocy słownej i braku szacunku dla inności.

A właśnie szacunek dla inności jest jednym z najważniejszych aspektów tego ruchu. Doskonałym przykładem jest spot, którego autorką jest Kaya Szulczewska, znana ze swojej internetowej działalności dotyczącej ruchu Body Positive.

W dwuminutowym filmiku pt. "It's not about hair" pokazano kobiety, których ciała, głównie ze względu na naturalne owłosienie, nie zaliczają się do obecnie akceptowanego kanonu piękna. Ten niemalże niespotykany obecnie widok wzbudził skrajne emocje.

ZOBACZ: "Iść siku z dziewczyną? To przecież normalne". O związku z nieuleczalnie chorą

Komentarze o obrzydzeniu i skojarzeniach związanych z brudem wynikającym rzekomo z braku depilacji, przeplatają się z wyrazami szacunku i uznania dla twórców spotu. Wśród wypowiedzi internautów można przeczytać: "Oddałbym wszystko, by mieć przy sobie taką naturalną kobietę, która się nie depiluje i nie przeszkadza jej to", aby chwilę później ujrzeć ostre i dobitne "ohyda".

A co sama autorka mówi o spocie? "Ten spot jest jak lustro. Odbijasz się w nim. Uwydatnia przekonania, uprzedzenia, stereotypy. W ten sposób traktuję te negatywne emocje jakie budzi."

Trendy zmieniają się dynamicznie - przecież maszynka do golenia na kobiecej półce dla części naszych mam, a z pewnością babć, była w przeszłości czymś nienaturalnym i w pewien sposób abstrakcyjnym. Nikt nie był w stanie przewidzieć, że w przyszłości depilacja całego ciała stanie się niemalże wymogiem.

W większości dyskusji na ten temat, stawiany jest znak równości między nie goleniem pach, a brakiem higieny, zapominając często, że dziwnym trafem mężczyzn ta "zależność" nie obowiązuje.

Podwójne standardy są więc tematem, z którym mierzy się współczesny feminizm, a egzekwowanie równych praw często powiązane jest z walką, na którą nie każdy jest gotowy lub ma ochotę się jej podejmować.

O co toczy się walka?

Wiele osób ma jednak mylne pojęcie dotyczące ruchu Body Positive, kojarząc go z kolejnym wytyczaniem zasad, którymi mamy kierować się w kwestii wyglądu. A przecież walka ze zjawiskiem patriarchatu i jednoczesne tworzenie następnej listy powinności, byłaby tą samą postawą, ubraną jedynie w inne słowa.

W tym wszystkim nie chodzi o to, aby nagle zabronić kobietom używania maszynek do golenia, chodzenia na siłownię, wykonywania makijażu, poddawania się zabiegom medycyny estetycznej, czy chirurgii plastycznej, jeśli ktoś tego właśnie pragnie.

ZOBACZ: "Odbiera nam się nawet prawo do wątpliwości". Zaremba o poprawności politycznej

Walka toczy się o to, aby każdy miał wybór tego, jak będzie wyglądał. I żeby nie był za te decyzje potępianym. Aby w gazetach, na billboardach, w telewizji była przestrzeń na różne sylwetki, aby normalizować różnorodność ludzkich ciał, ale w sposób absolutnie nie prześmiewczy. Żeby nie było miejsca na wytykanie palcami osób, które "odstają" od reszty i na tworzenie podziałów.

Stawką jest niezliczona liczba ludzkich żyć poszarpanych zaburzeniami odżywiania, depresją, lękami społecznymi. Problemami skutecznie fundowanymi kolejnym pokoleniom młodych ludzi, dostającym od świata pakiet komunikatów, żeby zamiast troski i miłości do swojego ciała, dążyli do jego modyfikacji zgodnie z kanonem, nawet kosztem swojego zdrowia.

I zdaje się, że jest to cena zbyt wysoka, aby przechodzić obojętnie wobec tego tematu.

Komentarze