"Odbiera nam się nawet prawo do wątpliwości". Zaremba o poprawności politycznej
East News/Aleksandra Szmigiel

"Odbiera nam się nawet prawo do wątpliwości". Zaremba o poprawności politycznej

Rada Języka Polskiego uznała słowo "Murzyn" za obraźliwe - ogłosiły media. Kiedy wczytać się w relacje na ten temat, zaskoczenie budzi sama forma. Rada, w skład której wchodzą szacowne postaci, wcale się nie zebrała. Nie było dyskusji, głosowania, stosownej uchwały. To tak naprawdę opinia jednego człowieka, naukowca z Uniwersytetu Warszawskiego dr. hab. Marka Łazińskiego.

Sformułował ją niejako przy okazji, odpowiadając na czyjś list. Jeden człowiek ma taką władzę, że może nam zmieniać język? Niezwykłe.

Internet reaguje natychmiast. W sieci padło pytanie: a co ma zrobić dwa tysiące Polaków, którzy noszą nazwisko Murzyn? Skoro to słowo obraźliwe - na zdrowy rozum - powinni ruszyć do urzędów i kołatać o zmianę.

No tak, tyle że dr Łaziński nawet nie spróbował objaśnić, co się zmieniło - poza nazwaniem tego słowa "archaicznym" i powołaniem się na samych zainteresowanych. Doskonale wiemy, że jeszcze kilka lat temu debata na ten temat byłaby abstrakcją, a czarnoskóry pastor i poseł John Godson deklarował, że mu taki opis jego tożsamości nie przeszkadza.

Jak zastąpić słowo "Murzyn"?

Uruchomiono szybki proces rewizji utartych nawyków pod wpływem zdarzeń w USA, gdzie czarna społeczność mocno stawia kwestię rasizmu. Czy jednak to wystarczający powód, aby kopiować? Bo w Ameryce zmieniono Negro (Murzyn) na Black (Czarny), a jeszcze chętniej na Afro-American (Afroamerykanin) tylko dlatego, że Negro kojarzyło się z obelżywym "Nigger" (Czarnuch).

ZOBACZ: Wojna kulturowa już się odbyła. Kto przegrał?

Dr Łaziński nie bardzo ma pomysł, jakim słowem zastąpić "Murzyna". Wspomina o Afroamerykaninie, o Afrykaninie. Ale przecież w obu przypadkach mamy do czynienia z ludźmi zamieszkałymi w konkretnych geograficznych miejscach. W tym drugim nazwa jest zresztą myląca, Afrykaninem jest także Arab z północnej części kontynentu czy biały z RPA. Jak powiedzieć o człowieku, którego widzimy na ulicy i który ma cechy fizyczne przedstawiciela rasy czarnej?

Pada też określenie "czarny" lub "czarnoskóry". Sam dr Łaziński przyznaje, że kilkadziesiąt lat temu to właśnie one były mniej przyjemne, stygmatyzujące. Co jest logiczne, bo wprost odwołują się do koloru skóry. "Murzyn" to neutralna nazwa historyczna. Kto nam zaręczy, że nazywani "czarnymi" bohaterowie tych sporów nie uznają szybko, że to również obraźliwe i zażądają, żeby w ogóle ich nie nazywać?

Powiedzonka i dowcipy

W tej sprawie przeprowadza się dowód z powiedzonek i dowcipów. Być czyimś "Murzynem", to być rodzajem niewolnika. "Murzyn zrobił swoje” i tym podobne, mają być wyrazem wyższości. Choć ja nie widzę w tym ostatnim obrażania, raczej współczucie.

Idźmy jednak tym tropem. Powiedzonko Polnische Wirtschaft ("polska gospodarka") ma być w Niemczech synonimem niegospodarności, braku manier, brudu. Czy dlatego Polacy powinni tam żądać, aby ich nazywano inaczej? A co powinni zrobić Polacy w Ameryce z polish jokes i z nazywaniem ich Polaczkami?

Z kolei w Polsce mamy "ruski miesiąc", "austriackie gadanie", "francuską chorobę" - wszystko mało sympatyczne. Nikt tego nie podnosi, bo rzecz dotyczy zaszłości historycznych. Ale powtórzę, owo obrażanie się za "Murzyna", to efekt uboczny globalizacji. Doskonale wiadomo, że lewicowiec Julian Tuwim odnosił się do Murzynka Bambo z sympatią. Dotykać może tylko kontekst. Przekonanie, że biali zawsze się z czarnych naśmiewają, patrzą na nich z wyższością.

ZOBACZ: Zaremba: Nowak nie może być nowym Dochnalem

Głosy "nie nazywajcie nas tak" padają ze strony nielicznych osób mieszkających w Polsce lub przyjeżdżających tutaj. Ciężko ocenić ich reprezentatywność, padły nawet ze strony innych ciemnoskórych głosy dystansujące się od tego żądania (doktor Aondo-Akaa). Z wypowiedzi w mediach można by wnosić, że neutralne określenie zaczęło się niektórym czarnym kojarzyć z opresją, kiedy doszli do wniosku, że także Polacy nie traktują ich do końca dobrze. Że bywają wrodzy albo lekceważą. Postanowili więc zgubić dotychczasowe miano - jakby otwierając nową erę stosunków.

Ja bym radził zaczynać od atmosfery, a nie od magicznej zabawy słowami. Polacy mogli się przestać przejmować złośliwościami pod swoim adresem ze strony innych Amerykanów wraz z własnym cywilizacyjnym awansem. Ale oczywiście można takie dziwactwo potraktować serio. Każdy do kogo taki apel "nie nazywajcie nas tak" jest skierowany, zdecyduje sam, jak będzie mówił.

"Najbardziej nieszczęśliwa religia na świecie"

Poważnie, a nawet groźnie robi się, kiedy jeden ekspert kieruje rekomendacje do mediów, szkół czy ludzi nauki. Język się zmienia, ale do niedawna nie czyniono tego dekretami. Wizja, że używanie neutralnego do teraz słowa czyni kogoś niepostępowym, jeśli nie rasistą, jest logicznym i moralnym absurdem. Bo komuś się wydaje, że musimy odwzorować zagraniczne trendy i wzory?

Wiele osób się jednak zastosuje, bo lepiej się nie narażać na etykietki. Przy okazji realizuje się groźna utopia ze sztuki Jarosława Jakubowskiego "Znaki". Język staje się tworzywem administracyjnym nakazów i zakazów. Na razie miękko nazywanych "rekomendacjami".

ZOBACZ: "Malował po ścianach krwią z odciętego palca". Czy to koniec kariery Johnny’ego Deppa?

Po sieci krąży wypowiedź Nicka Cave’a, piosenkarza, muzyka i kompozytora, z pewnością nie klasycznego konserwatysty, na temat politycznej poprawności: "Kultura unieważniania (cancel culture) jest przeciwieństwem miłosierdzia. Polityczna poprawność stała się najbardziej nieszczęśliwą religią na świecie. Kiedyś była szlachetną próbą stworzenia nowego, bardziej sprawiedliwego imaginarium społecznego. Dziś uosabia wszystkie najgorsze aspekty religii (a przy tym pozbawiona jest jej pięknych stron) - przekonanie o moralnej nieomylności i pyszałkowatość pozbawioną nawet przestrzeni na odkupienie. Stała się złą religią, która wpadła w amok".

 Cave na pewno ma na myśli poważniejsze historie niż próba ujednolicania języka. Owo "unieważnianie" to często niszczenie ludzi, zbiorowe presje, łamanie karier, cenzuralne, choć nieformalne zapisy wpływowych środowisk. Ale warto o tym pamiętać także przy okazji takich sporów. Takie głosy jak Cave’a budzą nadzieję, ale też uświadamiają powagę, jeśli nie grozę sytuacji.

Zdradliwy kierunek myślenia

Bo przecież z łamaniem karier też możemy się w Polsce zetknąć. Oto Piotr Jedliński, stracił posadę prezesa dopiero co stworzonego Radia Nowy Świat, bo upierał się przy nazwaniu Michała Szutowicza vel Margot Szutowicz, bohatera lub bohaterki ostatniej burzy,  "on", a nie "ona". Do dymisji doszło na żądanie politycznie podnieconej publiki radia. Przy podziale polskiej przestrzeni na tożsamościowe bańki, taki ideologiczny ostracyzm nikogo nie dziwi. Choć innym kojarzy się z cenzurą.

Ja wciąż nie jestem w stanie nadążyć za meritum sporu. Czytam, że M.S. jest osobą "niebinarną". I czytam, że to oznacza nie zmianę płci, ale swoiste pozostawanie między płciami - męską i żeńską.

Skoro tak, postać ta nie jest obiektywnie rzecz biorąc ani kobietą ani mężczyzną. W takiej sytuacji ma się prawo brać pod uwagę różne kryteria. Jedni wezmą żądanie samej osoby. Dodajmy całkiem niedawno, jak wynika z relacji i zapisów filmowych, nie mającej nic przeciwko temu, aby opisywać ją jako mężczyznę ("miała prawo zmienić zdanie"). Inni mogą jednak równie dobrze brać pod uwagę takie kryteria jak płeć w dokumentach czy wygląd.

Nadano wszakże temu wyborowi ostre ideologiczne znaczenie. Kto odmawia "Margot" kobiecości jest naturalnie wstecznikiem i chce "jej" zrobić krzywdę. Oglądaliśmy reportera TVN besztanego przez aktywistę LGBT, że jeśli mówi "on", obraża.

Równocześnie uruchomiono zdradliwy kierunek myślenia. Skoro jedynym kryterium ma być subiektywne poczucie danej osoby, otwiera to pole do najróżniejszych nadużyć i mistyfikacji.

Zacietrzewieni rzecznicy "postępu" gotowi są jednak wystawić sami siebie na niespodzianki związane z brakiem powagi. Byle zademonstrować swój humanitaryzm i niechęć do tradycyjnego społeczeństwa. W ostateczności można je rozwalać także maskaradą. Pisząc to, nie przesądzam jak jest na pewno z Michałem-Margot. Ale odbiera nam się nawet prawo do wątpliwości.

Komentarze