W czerwcu Komisja Europejska poinformowała, że w mało chlubnej unijnej statystyce ofiar śmiertelnych wypadków drogowych na milion mieszkańców "awansowaliśmy" z piątego na trzecie miejsce od końca. Gorzej jest już tylko w Bułgarii i Rumunii. Polska z 77 ofiarami na milion mieszkańców coraz bardziej oddala się od unijnej średniej. Ta jest o niemal jedną trzecią mniejsza. Bardziej konkretnie: na polskich drogach ginie osiem osób dziennie.
Śmieszne kary
Podejście Polski do bezpieczeństwa drogowego jest dość osobliwe. W czasie gdy inne kraje w Europie podnoszą skokowo maksymalne stawki mandatów, u nas od ćwierć wieku ten próg ani drgnie. 500 zł ćwierć wieku temu stanowiło spory wydatek. Przeciętne wynagrodzenie wynosiło wówczas 703 złote. W 2019 jest siedem razy większe. Kiedyś taki mandat potrafił zrujnować budżet domowy, a dziś stanowi niewiele ponad 1/10 przeciętnego wynagrodzenia. Efekty widzimy codziennie na drogach, a śmieszność naszych kar uświadamiają sytuacje takie jak ta z Elbląga. Kierująca Bentleyem na drodze z ograniczeniem prędkości do 120 km/h pędziła 236 km/h. Po zatrzymaniu przez policyjną grupę Speed wyciągnęła uprzednio przygotowane 500 zł, opłaciła mandat i odjechała dalej swoim wartym milion złotych autem. Nawet jeśli takie historie nie są regułą, to częstsze jest wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, regularne przekraczanie prędkości o 20-30 km/h czy parkowanie w miejscach niedozwolonych. Pozornie nieszkodliwe, ale przy ogromnej skali naruszeń prowadzące do wielu wypadków.
Jak jest w innych krajach? W Niemczech za przekroczenie prędkości o ponad 70 km/h zapłacimy prawie 3 tys. złotych oraz stracimy prawo jazdy na 3 miesiące. Problemy z piratami drogowymi miała też Chorwacja. Teraz za złamanie przepisów można zapłacić nawet 11 tysięcy złotych. Na tamtejszych drogach jest coraz bezpiecznej.
Mandaty skorelowane z zarobkami
Ile zatem powinny wynosić mandaty? W "Miasto Jest Nasze" policzyliśmy, że gdyby wysokość mandatu skorelować ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia, to po samej waloryzacji stawka najwyższego mandatu wyniosłaby dziś 3325 zł. Istotne jest tak naprawdę jedno - musimy realnie, kilkukrotnie zwiększyć wysokość kar za wykroczenia drogowe. W debacie publicznej często pojawia się postulat powiązania wysokości mandatów z zarobkami sprawców.
Dyskusję na ten temat próbuje się jednak często ucinać argumentując, że osoby pracujące w szarej strefie czy przedsiębiorcy mogliby skorzystać na takim rozwiązaniu, ponieważ administracja skarbowa nie zawsze dysponuje danymi o realnych dochodach takich osób. Zapominamy jednak, że służy skarbowe dysponują tu całkiem wiarygodnymi danymi. Dlatego system wymierzania mandatów skorelowanych ściśle z naszym zarobkami byłby skuteczny wobec większości obywateli. O takim rozwiązaniu powinniśmy dziś przynajmniej dyskutować.
Więcej fotoradarów
Wysokość mandatu jest tylko jednym z szeregu elementów w systemie ruchu drogowego, który musimy pilnie zmienić. Wysokie mandaty nie pomogą, jeśli nie będą nakładane. W krajach, które zmniejszają liczbę ofiar, decydenci wiedzą, że stawiać należy na automatyzację karania. To tanie i skuteczne rozwiązanie, dlatego powinniśmy jak najszybciej realnie zwiększyć liczbę fotoradarów. I to nie o kilkadziesiąt sztuk, jak zaplanowano, ale co najmniej kilkukrotnie. Nasze 480 fotoradarów to marne remedium na piratów na tle prawie 4 tys. radarów w Niemczech, prawie 2,7 tys. we Francji czy ok. 5,5 tys. w Wielkiej Brytanii. Do tego powinniśmy mocniej stawiać na odcinkowy pomiar prędkości - to rozwiązanie o wiele bardziej skuteczne niż fotoradary.
ZOBACZ: Warzecha: Czy Polacy dojrzeli do broni?
Kolejny problem na naszej wstydliwej mapie problemów BRD to unikanie odpowiedzialności przez kierowców przyłapanych za pomocą fotoradarów. Reguły prawa karnego wymagają ustalenia sprawcy oraz przypisania mu winy. Nie stanowi to większego problemu dla policjantów łapiących piratów z tzw. "suszarką". Jednak w przypadku zdjęcia z fotoradaru sprawca zyskuje możliwość uniknięcia odpowiedzialności. Dlatego operator systemu fotoradarów, czyli Główny Inspektor transportu Drogowego, powinien uzyskać prawo surowego ukarania właściciela pojazdu w przypadku braku wskazania winnego wykroczenia.
ZOBACZ: Zabójstwa Stachowiaka i Floyda. Dwa oblicza brutalności policji
Warto przypomnieć, że na skutek populistycznej akcji politycznej straże miejskie i gminne utraciły możliwość wykorzystania fotoradarów. Pilnie potrzebujemy przywrócenia instytucjom samorządowym uprawnienia do kontroli prędkości. Z ewentualnym bezpiecznikiem w postaci mechanizmu nadzoru przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
#ChodziOżycie
I na koniec pamiętajmy, że egzekucja przepisów nie pomoże, jeśli nadal polscy piesi - wyjątkowo na tle państw Europy - nie będą mieć pierwszeństwa przed wejściem na pasy, a limit prędkości w terenie zabudowanym nie zostanie zrównany do 50 km/h przez całą dobę. Obie te zmiany miały wejść w życie 1 lipca.
Wraz ze zwiększeniem liczby fotoradarów, urealnieniem wysokości mandatów, a także powiązaniem wysokości składki OC z popełnionymi wykroczeniami, zmiany te stanowią postulaty akcji #ChodziOżycie, zainicjowanej rok temu przez kilkanaście ruchów miejskich z całej Polski - członków Federacji Piesza Polska.
Komentarze