Służba w czasie epidemii. "Na komendę trafiły kombinezony, ale nie można wynosić ich z magazynu"
PAP/Grzegorz Momot

Służba w czasie epidemii. "Na komendę trafiły kombinezony, ale nie można wynosić ich z magazynu"

Brak rękawiczek, płynów do dezynfekcji i kombinezonów to dziś także problem policjantów. Codziennie przeprowadzają kilkanaście tysięcy interwencji, często mając do dyspozycji zaledwie jedną maseczkę. Wielu funkcjonariuszy boryka się nie tylko z brakiem środków ochronnych, ale także wielkim strachem o przyszłość.

Bloger Patryk Tomaszewski prowadzący interwencje dziennikarskie w sprawach dotyczących służb mundurowych od trzech tygodni otrzymuje wiadomości od funkcjonariuszy Policji, którzy skarżą się na warunki panujące na ich komendach.

„Przełożeni wprowadzają chaos i panikę”, „Nie ma nawet mydła w łazience, a środki będziemy mieć, jak sami kupimy”, „Mamy po jednej maseczce do szlifowania”, „U nas jeden zestaw na radiowóz, w zestawie jedna para rękawiczek, czyli po rękawiczce na funkcjonariusza”, „Kolega już siedzi w kwarantannie, był wczoraj na interwencji wyposażony w rękawiczki, a kobieta miała wszystkie objawy. Pogotowie wzięło kobietę, ubrani w skafandry, a koledze powiedzieli, że ma na własną rękę jechać [do szpitala], bo oni nie mają co z nim zrobić”  - to tylko niektóre wiadomości publikowane na fanpage’u blogera.

Patrol wojska i policji w czasie kwarantannyPAP/Darek Delmanowicz
Patrol wojska i policji w czasie kwarantanny

 - Codziennie spływają do mnie wiadomości od policjantów z całego kraju. Jest ich tak dużo, że nie nadążam publikować- mówi Tomaszewski. -Część policjantów skarży się na brak odpowiedniego zabezpieczenia, a część opisuje absurdalne sytuacje, w których przełożeni celowo ukrywają fakt, że funkcjonariusze mogli mieć kontakt z osobą zarażoną i zabraniają im zawiadamiać sanepid. Polska Policja w mediach społecznościowych publikuje posty, które sugerują, że ilość środków bezpieczeństwa jest dostateczna, a to nieprawda. Nie ma środków, a jak już są to broń Boże, żeby nie użyć za dużo. Zresztą policjanci muszą sporządzać notatki i tłumaczyć się ze wszystkiego, co biorą- podsumowuje bloger.

 „Czy ja mam cię ku**a uczyć, jak się pracuje?”

20 marca na komendę Anny wpłynęło pismo komendanta wojewódzkiego, który polecił wszystkim pracownikom ograniczenie realizacji zadań służbowych do minimum i zabezpieczenie funkcjonariuszy w niezbędne środki ochrony osobistej.

ZOBACZ: Psychoterapeuta o tym, jak przetrwać czasy pandemii. "Piotr Witwicki Podcast"

Niestety przełożeni policjantki z Wydziału Ruchu Drogowego w jednym z większych miast w Polsce, zaleceń nie respektują.

- Pracujemy bez zmian, przeprowadzamy kontrole trzeźwości i prędkości, choć ruch jest bez porównania mniejszy! – mówi policjantka. – Na 12-godzinny dyżur dostajemy jedną maseczkę i dwie pary rękawiczek. Jest jeszcze płyn do dezynfekcji, ale nie mam wątpliwości, że to jakieś świństwo rozcieńczone z wodą.

Anna i jej znajomi z wydziału rękawiczki kupują za własne pieniądze, a środki dezynfekujące na bazie spirytusu starają się przygotować w domu. Jednak nie czują się przez to ani trochę bezpieczniej.

- O zachowaniu metra odległości z zatrzymywanymi kierowcami nie ma nawet mowy. Musimy przekazywać sobie dokumenty, badać alkomatem i zapraszać ludzi do radiowozu, żeby pokazywać nagrania z wykroczenia. Jak mamy się zarazić, to i tak się zarazimy.

Dla policjantki najtrudniejszy w tym wszystkim jest brak wsparcia ze strony przełożonych.

– Mam 49 lat, niedawno przeszłam przez poważną chorobę układu oddechowego, kilka dni temu odstawiłam antybiotyk, mówiłam przełożonym, że się boję, ale nie zrobiło to na nich wrażenia. Wręcz przeciwnie. Ciśnienie na wynik jest tak duże, że kiedy raz wróciłam bez żadnych mandatów, szef powiedział: „Czy ja mam cię ku**a uczyć, jak się pracuje?”. Później przekazał nam, że bez przeprowadzonych kontroli podczas dyżuru, mamy nie pokazywać się w jednostce- opowiada kobieta. Zarówno ona, jak i znajomi z jej wydziału, nie rozumieją postawy szefostwa. Jednostka nie bierze prowizji za wystawione mandaty i bez żadnych konsekwencji mogłaby ograniczyć pracę funkcjonariuszy.

- Być może za przełożonymi stoi ambicja: „Pokażmy, że żadna epidemia nie wpłynie na nasze wyniki”. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć- kwituje.

Procedur brak

Nie tylko komenda Anny zmaga się z brakiem odpowiedniego zabezpieczenia. 21 marca w „Raporcie na gorąco” TVP pojawił się materiał dziennikarza Mateusza Kalbarczyka na temat braku procedur bezpieczeństwa w stołecznej policji.

ZOBACZ: Kino dawno przewidziało przyszłość - epidemię

- Pracując w „Raporcie na gorąco”, przygotowuję informację o wypadkach drogowych. Nie planowałem robienia materiału o Policji, ale bardzo zdziwiłem się, widząc funkcjonariuszy bez masek i rękawiczek, którzy przekazują sobie dokumenty i wsadzają głowy do samochodów zatrzymanych kierowców, w momencie, w którym rząd już ogłosił stan epidemii- mówi Kalbarczyk. Zdaniem dziennikarza Policja powinna zmienić dotychczasowe sposoby kontroli.

Policjantka kontroluje przebywających na kwarantanniePAP/Darek Delmanowicz
Policjantka kontroluje przebywających na kwarantannie

 – Obywatel musi wykonywać polecenia policjanta, ale jak ma to robić, gdy jednocześnie powinien traktować go jako osobę potencjalnie zarażoną? Uważam, że ta rozbieżność jest bardzo niebezpieczna i może doprowadzić do konfliktu na linii obywatel-funkcjonariusz- tłumaczy Kalbarczyk.

Dziennikarz zwraca też uwagę na kwestię legitymowania osób noszących maseczki. Żeby zweryfikować tożsamość zatrzymanego, policjant musi poprosić o odsłonięcie twarzy, co z kolei kłóci się z zasadami bezpieczeństwa w sytuacji epidemii. Podobnie wygląda kwestia badania zatrzymanych alkomatem, wypisywania mandatów, czy przekazywania sobie dokumentów z ręki do ręki.

ZOBACZ: Zarobią na koronawirusie? Muszą wytrzymać do lipca

- Już na początku lutego wiadomo było, że epidemia w Polsce jest czymś nieuniknionym. Służby miały czas, by zabezpieczyć interesy państwa i wdrożyć odpowiednie procedury. W czasie epidemii powinniśmy oczekiwać od Policji bardzo jasnych, konkretnych i prostych instrukcji działania, zarówno dla funkcjonariuszy, jak i dla nas, obywateli- podsumowuje Kalbarczyk.

„Pani to weźmie, ja nie chcę tego ustnika!”

Ale procedur nie ma.

Dlatego Katarzyna pracująca w stołecznej drogówce ciągle słyszy: „Niech pani się do mnie nie zbliża!”. Niestety zbliżać się musi. Zwłaszcza podczas kontroli trzeźwości.

- Część ludzi panikuje, gdy widzi, że podchodzę do nich z alkomatem. Kierowca sam wyjmuje sobie z woreczka ustnik i zakłada na urządzenie, ale to ja muszę trzymać je w ręku podczas pomiaru, więc odległość między nami jest bardzo niewielka- tłumaczy Katarzyna. – Gdy proszę kierowców o zdjęcia ustnika i wyrzucenie go, wielu zaczyna się buntować, jakby bali się własnej śliny: „Pani to weźmie, ja nie chcę tego ustnika! Ja nie wiem, co z nim zrobić!”. Więc zdejmuję ustniki i wyrzucam do worka, który sama sobie przygotowałam. Zdejmuję rękawiczki, odkażam ręce i przeprowadzam kolejną kontrolę. Tak kilkadziesiąt razy dziennie. Moje dłonie są w opłakanym stanie- białe, suche, a gdzieniegdzie krwawiące. Moja skóra przestała to wytrzymywać- mówi policjantka.

Kobieta dodaje, że co prawda na jej komendę trafiły kombinezony, ale nie można wynosić ich z magazynu.

- Gdybyśmy chociaż mogli wozić je w bagażniku i mieć pod ręką w czasie dyżuru, a tak? Zatrzymamy kierowcę z objawami koronawirusa i poprosimy, by grzecznie poczekał, a my tylko pojedziemy na komendę, żeby się przebrać i zaraz do niego wrócimy?

Katarzyna zwraca uwagę nie tylko na brak procedur, ale podobnie, jak Anna, na gwałtownie zmniejszony ruch drogowy, a co za tym idzie, brak konieczności tak częstych kontroli.

- Jeśli nie chcą zmniejszyć godzin pracy, niech, chociaż przydzielą nam tymczasowo inne obowiązki. Powinniśmy pomóc kolegom, którzy muszą pilnować ludzi na kwarantannie i rozganiać gównażerię w parkach. Oni już padają z sił.

Spacer, rower, pogawędka w parku…

Z sił pada między innymi Przemek, pracujący w warszawskim wydziale prewencji. Codziennie sprawdza, czy osoby objęte przymusową kwarantanną nie wychodzą, a spacerowicze nie łamią obostrzeń wydanych przez rząd. Po 8-godzinnym dyżurze ledwo trzyma się na nogach.

Patrole policji w centrum PrzemyślaPAP/Darek Delmanowicz
Patrole policji w centrum Przemyśla

 

- Roboty jest coraz więcej, bo ludzi na kwarantannie przybywa, a spacerowicze mają gdzieś rozporządzenia wydane przez rząd. Spacer, rower, pogawędka w parku… A jak się im zwraca uwagę, to dyskutują, np. że jest ich dwóch, to mogą spacerować, a nie mogą, bo wychodzić można tylko w konkretnym celu- mówi Przemek. Mężczyzna dodaje, że większość wprowadzonych przez rząd obostrzeń nie jest jeszcze uregulowana prawnie. – Nigdzie nie zostało jasno określone, że za spacer po parku należy się taki i taki mandat. Jak ktoś będzie się bardzo stawiał, możemy ewentualnie napisać notatkę służbową i wysłać ją do sądu czy sanepidu, ale kto teraz chce cokolwiek wypisywać? Wszyscy ograniczamy kontakt z ludźmi do minimum. Jak jedno z nas się zarazi, to cała kampania będzie na kwarantannie- tłumaczy. Zdaniem funkcjonariusza najlepiej byłoby wprowadzić w Polsce stan wyjątkowy, dzięki czemu ulice patrolowałoby również wojsko.

- Napisz, proszę, że my jako Policja sami tego nie ogarniemy. Za mało nas jest, za mało mamy sprzętu. Ludzie muszą nam pomóc, inaczej będziemy mieć drugie Włochy. Bardzo się o to boję.

Komentarz                   

Poniżej publikujemy komentarz Komendy Głównej Policji w sprawie zabezpieczenia funkcjonariuszy przed zarażeniem koronawirusem. Jednocześnie zaznaczamy, że powyższy tekst nie ma celu krytykowania działań Policji. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest wyjątkowa i nikt nie był na nią odpowiednio przygotowanym. Pamiętajmy jednak, że nie tylko medycy są dziś na pierwszej linii frontu, walcząc z niewidzialnym wrogiem. Funkcjonariusze przeprowadzają dziennie kilkanaście tysięcy interwencji, narażając się na kontakt z osobami zarażonymi. Okażmy im wsparcie.

„Policja obecnie podejmuje szereg dodatkowych zadań, których celem jest zminimalizowanie skutków COVID-19 , a priorytetem dla nas jest realizacja tych czynności z maksymalnym zapewnieniem bezpieczeństwa zdrowotnego naszym policjantom i pracownikom.
Odprawy w Komendzie Głównej Policji i jednostkach podległych odbywają się w systemie wideokonferencji, przy czym komendant i zastępcy komendantów przebywają w innych pomieszczeniach. Pracownicy Policji, których obowiązki i zadania służbowe są możliwe do realizacji poprzez tzw. pracę zdalną, już obecnie taką formę pracy wykonują. Takim pracownikom w zależności od potrzeb udostępniany jest odpowiedni sprzęt. Kierownicy poszczególnych komórek w trosce o funkcjonariuszy i pracowników Policji tak organizują pracę, aby ograniczyć bezpośredni kontakt między pracownikami lub innymi osobami m.in. poprzez wprowadzenie systemu zmianowego. Utworzono dwa oddzielne centra dowodzenia- w Głównym Sztabie Policji i PCD w Legionowie. Wszyscy funkcjonariusze i pracownicy Policji zapoznali się z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego MSWiA i zgodnie z nimi pełniona jest służba”.

 

Komentarze