Kto się dowie o próbie samobójczej? "Przepisy nie chronią przed plotkowaniem"
PAP/Darek Delmanowicz

Kto się dowie o próbie samobójczej? "Przepisy nie chronią przed plotkowaniem"

Czy możliwe jest powstrzymanie człowieka zdecydowanego odebrać sobie życie? Czy prewencji samobójstw może służyć zbieranie danych na temat przeszłych, nieskutecznych prób? Wierzą w to specjaliści współpracujący z Ministerstwem Zdrowia.

W ramach resortu utworzono specjalny zespół do spraw prewencji samobójstw i depresji, którego zadaniem jest wypracowywanie rozwiązań zmierzających do poprawy sytuacji obywateli w kryzysie psychicznym. Eksperci współpracujący z ministerstwem doszli do wniosku, że do efektywnych rozwiązań należy utworzenie międzyinstytucyjnej bazy informacji o pacjentach, którzy mają za sobą próbę samobójczą. Miałoby to w jakiś sposób sprzyjać zapobieżeniu takim próbom w przyszłości. Jaki?

Tego jeszcze nie wiadomo. Na prośbę o przesłanie treści przyjętej przez zespół uchwały dotyczącej konieczności utworzenia takiego rejestru ministerstwo informuje, że "obecnie nie trwają formalne prace legislacyjne".

- Kontynuowana jest natomiast dyskusja na temat szczegółów rozwiązania, w tym przede wszystkim zapewnienia poufności danych i ograniczenia ich do niezbędnego minimum dla procesów terapeutycznych - informuje Jarosław Rybarczyk z biura komunikacji MZ.

"Zapewnienie poufności" i "niezbędne minimum" są jednak sformułowaniami na tyle mglistymi, że trudno nie zadać pytania, kto, w jakim celu i w jakich okolicznościach miałby uzyskać dostęp do informacji o próbie samobójczej z przeszłości. Lekarz? Dyspozytor numeru alarmowego? Policja? Farmaceuta? Szkoła? Pracodawca? Komu państwo chce udostępnić taką informację?

ZOBACZ: Zabójstwa Stachowiaka i Floyda. Dwa oblicza brutalności policji

- Powinna być udostępniana tylko niektórym osobom lub służbom, bezpośrednio zaangażowanym w ratowanie życia lub zdrowia - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii, który na temat tego pomysłu wypowiadał się w mediach raczej pochlebnie. Ale kto zagwarantuje, że tak wrażliwa informacja w centralnej bazie danych nie wpadnie jednak w niepowołane ręce i nie posłuży nadużyciom?

- Nie słyszałem o wycieku wrażliwych danych z rejestrów NFZ czy ZUS, a rejestr prób samobójczych mógłby być chroniony podobnymi zabezpieczeniami - mówił Gałecki.

Rejestry nie chronią przed "plotkowaniem na nasz temat"

- Nie istnieje chyba w Polsce ani na świecie rejestr publiczny, wobec którego człowiek by nie zawiódł. Tutaj zawsze wchodzi w grę czynnik ludzki, bo nie tworzy się rejestru, do którego nie mają dostępu urzędnicy z różnych szczebli. Nie oznacza to, że nie powinniśmy ich tworzyć. Musimy być jednak świadomi wielkiej odpowiedzialności - zauważa dr Maciej Kawecki, prezes Instytutu Polska Przyszłości im. Stanisława Lema i ekspert w dziedzinie przetwarzania danych.

Jak dodaje, przepisy RODO "nie chronią nas przed plotkowaniem na nasz temat". - Do rejestru dostęp może uzyskać tylko człowiek certyfikowany, ale jednak jest to tylko człowiek. Informacje, które miałby zawierać podobny zbiór, to dane, powiedziałbym, hiperwrażliwe. Nikt nie zagwarantuje, że osoba, która uzyska dostęp do podobnej informacji, nie będzie następnie powielać jej ustnie - wskazuje Kawecki.

Jak uściśla, podobne ryzyko istnieje przy każdym rejestrze i jest to w pewnym sensie ryzyko nieuniknione w procesie cyfryzacji. Tym niemniej właśnie dlatego konieczne jest zaznaczenie wyraźnej linii, której taka cyfryzacja nie powinna przekraczać - choćby dlatego, że po przekroczeniu jednej hiperwrażliwej granicy otwierają się furtki do przekraczania kolejnych.

ZOBACZ: Najdłuższe śledztwo w historii Szwecji. Wskazano sprawcę, rana pozostała

- Nieodpowiedzialne ujawnienie podobnych informacji, szczególnie w mniejszych społecznościach, gdzie ludzie nie są anonimowi, mogłoby pociągać za sobą katastrofalne skutki. Z pewnością zagrożenia płynące z gromadzenia takich danych w rejestrze przeważają nad możliwymi zaletami tego rozwiązania, jeżeli ma ono służyć prewencji zjawiska - konkluduje Kawecki.

"Próbował popełnić samobójstwo" i co dalej?

Jaki wpływ na życie niedoszłego samobójcy mogłoby wywrzeć uwzględnienie go w podobnym rejestrze? Czy informacja ta znajdowałaby się w urzędowej kartotece? Czy miałaby jakiekolwiek znaczenie dla urzędu stanu cywilnego lub dla urzędu wydającego prawo jazdy?

Czy w obliczu kolejnego życiowego kryzysu niedoszłego samobójcę czekałaby przymusowa terapia prewencyjna? Czy jego korespondencja i aktywność w sieci byłaby poddana monitorowaniu, by pilnować, czy nie komunikuje myśli samobójczych? Czy mógłby mieć w domu narzędzia i przedmioty potencjalnie niebezpieczne dla jego życia?

Czy o próbie samobójczej podjętej w ojczyźnie mogłyby dowiedzieć się służby graniczne, obsługa lotniskowa, władze innych państw w razie planów emigracyjnych? Czy o takiej próbie wiedziałby dentysta, internista, okulista i ginekolog? Czy wiedziałby o niej policjant wystawiający mandat za przechodzenie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu? Czy wiedzieliby o niej przełożeni, sąsiedzi?

I gdyby oni wszyscy wiedzieli, czy byliby w stanie ustrzec kogokolwiek przed podjęciem ostatecznego aktu?

Polski samobójca jest mężczyzną

86 proc. polskich samobójców to mężczyźni. Im starszy wiek, tym większe prawdopodobieństwo podjęcia skutecznej próby samobójczej. W ostatnich latach najwięcej samobójstw popełniły osoby w wieku od 55 do 64 lat.

ZOBACZ: "Zadają ból, łudzą pozorami". Dobiecki o symbolach, którymi karmi się świat

Samobójca jest najczęściej mężczyzną żonatym, trochę rzadziej kawalerem, a zdecydowanie najrzadziej jest rozwiedziony lub owdowiały. Z dużym prawdopodobieństwem jest bezrobotny, ale najczęściej pracuje na swoje utrzymanie, nie żyje z emerytury czy zasiłku.

Istnieje 20 proc. szans, że nadużywa alkoholu oraz że w przeszłości leczył się psychiatrycznie. Jednocześnie choroba psychiczna jest najczęściej identyfikowaną przyczyną samobójstwa.

W jaki sposób rejestr miałby udaremnić jego zamiary?

Czy monitorowanie jest w stanie przynieść wymierne efekty?

- Badania wskazują, że po podjęciu nieudanej próby samobójczej zwiększa się prawdopodobieństwo podjęcia kolejnej, bardziej radykalnej, ale to nie rejestry ratują ludzi przed popełnianiem samobójstw, a właściwa opieka psychiatryczna. Ta natomiast w naszym kraju jest w stanie opłakanym - mówi Joanna Gutral, psycholog i psychoterapeutka oraz założycielka portalu "Zdrowa Głowa".

Dostęp do opieki psychiatrycznej jest wyjątkowo trudny. Wystarczy wskazać, że nawet w sieci prywatnych przychodni w Warszawie nie sposób umówić się do lekarza psychiatry z dnia na dzień. Terminy są pozajmowane na dwa miesiące do przodu, pozostaje więc polowanie na wizyty odwołane przez pacjentów w ostatniej chwili. I mowa tu o stolicy i wizytach prywatnych, nie wspominając już o mniejszych miejscowościach i publicznej służbie zdrowia. A w obliczu kryzysu psychicznego dostęp do specjalisty potrzebny jest natychmiast.

Gutral podkreśla jednak, że próby samobójcze pojawiają się nie tylko w przypadku zdiagnozowanych zaburzeń psychicznych, ale także chwilowych trudności i kryzysów życiowych.

- To nie jest tak, że musimy mieć zdiagnozowaną przez lekarza psychiatrę depresję, żeby być w ryzyku popełnienia samobójstwa. Oczywiście depresja zwiększa nam to prawdopodobieństwo, natomiast zdarzają się nagłe kryzysy w reakcji na takie czynniki jak utrata pracy, rozwód, śmierć bliskiej osoby czy inne traumatyczne wydarzenia, które mogą spowodować, że dana osoba, nawet jeżeli nie zgłosiła się wcześniej po pomoc, nie była diagnozowana, nie spełnia wszystkich kryteriów diagnostycznych dla danego zaburzenia, podejmie próbę samobójczą - tłumaczy terapeutka. - Jeżeli wprowadzimy taki rejestr, istnieje ryzyko, że podobne próby będą bardziej radykalne - dodaje.

Konsekwencje osobiste i społeczne

To z kolei może rodzić już nie tylko osobiste, ale też społeczne konsekwencje.

- Co jeżeli w takiej sytuacji wzrośnie na przykład liczba skoków pod pociągi czy z wysokich budynków? To jest ogromna trauma dla pasażerów, dla wszystkich uczestników podobnych wypadków, dla kierowców, dla naocznych świadków takich scen, ale przede wszystkim ogrom cierpienia osób, które podejmują próbę samobójczą - wskazuje Gutral.

ZOBACZ: Zabójstwa Stachowiaka i Floyda. Dwa oblicza brutalności policji

- Uważam, że będzie to warunkowało również podejście personelu medycznego do takiej osoby. Możemy mówić, że nie, ale nasz mózg jest podatny na zniekształcenia, czyli uproszczone sposoby myślenia i wnioskowania, które bywają oparte na fragmentach informacji i opiniach - wyjaśnia Joanna Gutral. Jak dodaje, nawet wśród lekarzy czy służb mundurowych zdarzają się postawy silnie uwarunkowane stereotypowym myśleniem o pacjentach, tym bardziej więc trudno oczekiwać wyzbycia się stygmatyzacji, uprzedzeń, osobistych przekonań w podejściu do osoby w kryzysie od osób nieprzeszkolonych w takim zakresie.

- Myślę, że odpowiednie szkolenie lekarzy i pielęgniarek różnych specjalności pod kątem przeprowadzania wywiadu w kierunku myśli samobójczych jest dużo lepszym rozwiązaniem, niż prowadzenie rejestru. Ponadto próba samobójcza bardzo często wynika z określonego momentu w życiu i stanu psychicznego na dany okres. Jeżeli mamy osobę, która była w ciężkim kryzysie psychicznym w wieku lat 16, istnieje prawdopodobieństwo, że w wieku 26 czy 36 lat ta osoba nie jest już w takim kryzysie, a na pewno nie mamy mocy tego przewidywać. Więc dlaczego ma się to za nią nadal ciągnąć gdzieś w jej dokumentacji? - pyta psychoterapeutka.

- Jeżeli utworzymy rejestr osób, które podjęły próbę samobójczą, to stwarza nam przestrzeń do zrobienia rejestru osób cierpiących na depresję, osób samookaleczających się i tak dalej. Czemu te rejestry miałyby służyć? Na pewno nie leczeniu, żaden rejestr nikogo nie wyleczy, nie poprawi zdrowia psychicznego - kwituje Joanna Gutral.

Liczba kontrowersji, jakie już na tym etapie pojawiają się wokół pomysłu zespołu specjalistów MZ, każe się zastanowić, czy dalsze forsowanie podobnego projektu ma w ogóle sens. Szkoda by było, gdyby specjaliści napracowali się na darmo.

WAŻNE! 

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 702 222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Komentarze