30 zł za sprawdzian, 60 zł za kolokwium. "Semestr z matmy zaliczony"
Pixabay

30 zł za sprawdzian, 60 zł za kolokwium. "Semestr z matmy zaliczony"

My udajemy, że uczymy, a młodzież, że się uczy - to odczucie coraz większej liczby nauczycieli oraz uczniów, którzy na co dzień uczestniczą w zdalnych lekcjach. Fikcją staje się już nie tylko udział w zajęciach, ale też sposób weryfikowania wiedzy. Rynek nie znosi próżni, więc w sieci jak grzyby po deszczu powstają firmy, które za odpowiednią kwotę rozwiążą sprawdziany podczas ich trwania.

Kolorowe konta na Instagramie, katalog ekspertów i profesjonalny cennik. Wystarczy trochę poszperać w sieci, by znaleźć coraz więcej firm i osób prywatnych, które świadczą usługę rozwiązywania testów na każdym poziomie edukacji. Okazuje się, że potrzeba tylko trochę oszczędności, konto bankowe - własne lub rodziców - i dobra ocena szybko może znaleźć się w dzienniku.

Każdy z nas spotkał się kiedyś ze ściąganiem. Odpisywanie od kolegów z ławki to tradycja stara jak najstarsze szkolne mury. Jednych oburza to bardziej, innych mniej. Jest jednak spora różnica między zerkaniem przez ramię kolegi, a profesjonalnym "sprawdzianowym" biznesem, który powstał w czasie pandemii. Dziś cały proceder opakowany jest w profesjonalne broszury i solidnie wyceniony.

ZOBACZ: Polska szkoła tonie pod drugą falą pandemii

W ogłoszeniach w mediach społecznościowych przeczytamy, że wystarczy napisać kilka godzin przed planowanym sprawdzianem, podesłać zadania, gdy tylko pojawią się na ekranie komputera i w kilka minut dostaniemy bezbłędnie rozwiązane ćwiczenie. Koszt takiej usługi waha się w zależności od poziomu trudności. Za sprawdzian w szkole podstawowej zapłacimy od 25 do 30 zł.  Za test na poziomie szkoły średniej powyżej 30 zł. Za rozwiązanie kolokwium student musi zapłacić około 60 zł. Na zachętę autorzy ogłoszenia dodają, że ich konsultant sprawdza wiadomości całą dobę, wiec pomocą służą również w "nagłych przypadkach".

"Dostaję zadania i nie dopytuję czy są na zaliczenie, czy tylko do nauki"

O istnieniu takiego biznesu dowiedziałam się od nauczycieli.  O tym, jak można trafić na takie ogłoszenia opowiada Aleksandra Stokowska, nauczycielka matematyki w jednym z warszawskich liceów:

Nauczyciele komunikują się za pośrednictwem różnych grup. Ja też jestem w kilku. Na jednej z nich pojawiło się ogłoszenie, że poszukiwany jest ktoś, kto rozwiąże za ucznia sprawdzian. Autor szybko zorientował się, że nie jest to najlepsze miejsce na taki post, więc szybko go skasował. Ja jednak zaczęłam drążyć. Na różnych platformach sprzedażowych zawsze można było znaleźć ogłoszenia o korepetycjach i przygotowywaniu do sprawdzianów. Dziś doszły do tego oferty rozwiązań sprawdzianów. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam, jak profesjonalne są to ogłoszenia. Niektóre z takich postów mają nawet 15 000 wyświetleń.  Gdy zaczęłam dopytywać swoich, uczniów okazało się, że faktycznie jest to dość popularny model. Najbardziej szokuje mnie fakt, że w tym wszystkim muszą uczestniczyć rodzice. O, ile jestem w stanie uwierzyć, że licealiści korzystają z własnych oszczędności, to przecież w podstawówce rzadko kto je ma, tym bardziej że do umieszczenia opłaty potrzebny jest dostęp do konta bankowego.

Napisałam więc do Kasi i Wojtka, którzy swoje konta mają na jednej z platform sprzedażowych. Oboje oferują rozwiązywania zadań na sprawdzianach. Kasia wyjaśnia, jak wpadła na taki pomysł:

W czasie pandemii wszystko jest online. Od lat pomagam w przygotowaniach do sprawdzianów. Wcześniej nawet nie pomyślałam, że można to robić w czasie rzeczywistym, online. Dla mnie to bardzo wygodne. Dostaję zadanie, rozwiązuję, wysyłam wyjaśnienie, czemu użyłam takiej metody i dostaję pieniądze na konto.  

- Przeważnie nie wiem, czy wykonuje za nich robotę na sprawdzianach. Dostaję zadania i nie dopytuję czy są na zaliczenie, czy tylko do nauki. Układ jest prosty. Ja oferuję rozwiązanie zadań, pokazuję metody, a co ktoś z tym robi, to już jego sprawa. Ceny nie zmieniam ze względu na to, gdzie wykorzystane są zadania. Mnie to nawet bawi, gdy niektórzy wysyłają prośby, aby zadanie rozwiązać w ciągu kilku minut. Tak jakby dopiero dowiedzieli się o sprawdzianie – dodaje Wojtek. 

"Czekałem może 5 minut"

Podobnych ogłoszeń znalazłam kilkanaście. Część, jak w przypadku Kasi i Wojtka, to studenci, którzy w ten sposób chcą sobie dorobić. W sieci można jednak znaleźć bardziej zorganizowane firmy. Eksperci w mediach społecznościowych mają swoje profile, gdzie umieszczają instrukcje m.in. dotyczące tego, kiedy dokonać płatności, żeby rozwiązanie trafiło do mnie na czas. Niestety administratorzy podobnych profili milczą, mimo licznych wiadomości z prośbą o odpowiedź na moje pytania. Swoimi doświadczeniami dzielą się za to osoby, które obserwują takie konta.

"Oczywiście polecam, semestr z matmy zaliczony. Wszystko poszło szybko" - napisał mi Mateusz, który korzystał z takich usług. "Wszystko ustalasz z nimi. Umawiasz się na konkretną godzinę. Wysłałem im polecenia, a oni i zaraz wysłali mi zdjęcie rozwiązania. Czekałem może 5 minut" - dodał. 

Maja natomiast podzieliła się ze mną swoimi wątpliwościami:

Chciałam skorzystać, ale nie byłam pewna. Nie zadali żadnych pytań odnośnie podręcznika ani zakresu materiału, z którego potrzebowałam pomocy. Bałam się, że rozwiążą zadanie sposobem, którego nie znam i wszystko wyjdzie na jaw. Chodziło o zadania z fizyki i wycenili je na 80 zł. Myślę, że to bardzo dużo. Nie wiem, może więcej szczegółów ustalają już po wpłacie pieniędzy. Ja się bałam, więc ostatecznie odpuściłam.

Oczywiście najłatwiej byłoby nam dość do konkluzji, że korzystają na tym tylko nieuczciwi ludzie. Jednak sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, bo szkoła online dla wielu uczniów i nauczycieli stała się obciążeniem ponad siły. Tak też o tym doświadczeniu opowiada mi Artur, który w tym roku zaczął naukę w liceum.

- Wcześniej, gdy znałem swoją klasę z gimnazjum, to wszyscy pomagaliśmy sobie nawzajem. Zawsze był ktoś, kogo mogłem zapytać, gdy czegoś nie wiedziałem. Swoją nową klasę widziałem przez miesiąc. To dla mnie głównie awatary na czacie. Nikt sobie nie pomaga. My na sprawdzianach nie musimy mieć nawet włączonych kamer, ale szczerze - i tak nikt nie jest chętny do pomocy. Czasem nawet ciężko dowiedzieć się, co było zadane - mówi.

O szkolnej rzeczywistości więcej opowiada mi również Aleksandra Stokowska, nauczycielka matematyki:

Od uczniów wiem, że w samych szkołach również prowadzony jest taki handel sprawdzianami. Najlepsi uczniowie skrzykują się i za opłatą rozwiązują sprawdziany za uczniów, którzy słabiej radzą sobie z materiałem. Doszło nawet do tego, że pilnują, komu można rozesłać odpowiedzi podczas sprawdzianu, a do kogo nie ze względu na nieuregulowane płatności.

"Na początku miałam ambicje, żeby mocno pilnować..."

Sposobów na szkolne oszustwa jest wiele. Część nauczycieli stawia więc na silną kontrolę i korzysta z platform, które pomagają wyłapywać nieuczciwość. Gdzieś w tym wszystkim są jednak dzieci, które potrzebują spokoju i  ograniczania stresu związanego z weryfikacją postępów w nauce.

ZOBACZ: Zaremba: postarajmy się, aby dzieci wróciły do szkół jak najszybciej. Szkoła to wspólnota!

- Na początku miałam ambicje, żeby mocno pilnować, czy każdy uczciwie rozwiązuje sprawdziany. Korzystałam ze specjalnych programów, które odmierzają czas i szybko przechodzimy do kolejnego zadania. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że cierpią na tym ci, którzy starają się wykonywać swoje zadania uczciwie. Zegar odliczający czas na wykonanie ćwiczenia to tylko dodatkowy stres. Na zwykłym sprawdzianie mamy przecież możliwość dłuższego zastanowienia, poszukania innego rozwiązania. Większość platform do organizacji testów nie daje takiej możliwości. Wiem też, że nieważne ile takich sposobów wymyślimy, to jeśli ktoś będzie chciał oszukiwać, to znajdzie na to sposób. Naszym zadaniem jest w pierwszej kolejności zadbać o komfort tych, którzy są uczciwi – odpowiada Aleksandra Stokowska.

Przed nami kolejne miesiące pandemicznej szkoły. Rolą nauczycieli w tym czasie będzie nie tylko nauczanie i weryfikowanie postępów, ale przede wszystkim motywowanie uczniów do tego by ten czas nie był zmarnowany, a to jedno z najtrudniejszych wyzwań. 

Karolina Olejak
Sekretarz redakcji polsatnews.pl. Szef działu "Architektura społeczna" na portalu opinii Klubu Jagiellońskiego. Wcześniej pracowała w Instytucie Badawczym NASK, gdzie zajmowała się m.in. projektami związanymi z wykorzystaniem nowych technologii w edukacji.

Komentarze