11 marca 2020 roku WHO uznała epidemię COVID-19 za globalną pandemię. Świat zatrzymał się w swoim pędzie. Wirus demokratycznie atakuje wszystkich. Nie robi wyjątków dla sławnych i bogatych. O tym, że padli jego ofiarą, informują najważniejsi politycy na świecie, gwiazdy Hollywood, mistrzowie sportu. Jednocześnie ostrzegają przed chorobą, apelując o rozwagę.
Pierwszy był Tom Hanks
Pierwszy, najgłośniejszy przypadek zachorowania na koronawirusa przez znaną całym świecie gwiazdę Hollywood, dotyczy dwukrotnego zdobywcy Oscara Toma Hanksa i jego żony - aktorki Rity Wilson. Hanks poleciał na początku marca do Australii kręcić z Bazem Luhrmannem film o Elvisie Presleyu i jego managerze, "pułkowniku" Tomie Parkerze, w którego się wcielał.
12 marca aktor ogłosił w mediach społecznościowych, że wraz żoną trafił do szpital w Queensland, z objawami zakażenia Covid-19. On sam przechodził chorobę w miarę łagodnie, w gorszym stanie była Rita, która ma za sobą nowotwór piersi i podwójną mastektomię.
Już po powrocie do Ameryki, w końcu marca, najbardziej lubiany gwiazdor Hollywood zrelacjonował walkę z chorobą.
Bolało mnie całe ciało i czułem się bardzo zmęczony, ale Rita przechodziła przez to dużo gorzej. Miała wysoką gorączkę, straciła też węch i smak. (…) Miała też tak silne mdłości, że musiała czołgać się po podłodze do łazienki- mówił.
Oboje z żoną dziękując lekarzom w Australii, zachęcali w mediach społecznościowych do pozostania w domach i traktowania wirusa poważnie.
Kolejny o zarażaniu koronawirusem poinformował (17 marca br.) norweski aktor Kristofer Hivju, znany na świecie jako Tormund z "Gry o tron". Dzień wcześniej zawieszono zdjęcia na planie drugiego sezonu "Wiedźmina", w którym Hivju grał Nivellena. W połowie kwietnia donosił na Instagramie:
Po kilku tygodniach kwarantanny nie mamy już objawów i wreszcie jesteśmy bezpieczni. Na szczęście przeszliśmy Covid-19 łagodnie. Przesyłamy mnóstwo miłości ludziom, których choroba dotknęła bardziej. (…) Dziękujemy za wsparcie i pamiętajcie - bądźcie czujni, trzymajcie dystans i dbajcie o siebie nawzajem.
Dokładnie w tym samym czasie co Hanks i Hivju z koronawirusem walczył 71-letni książę Karol. Pałac Buckingham poinformował, że spędził okres izolacji w wiejskim domu Birkhall, który jest częścią królewskiej posiadłości Balmoral w Szkocji. Następca tronu miał łagodne objawy choroby i zdalnie wykonywał swoje obowiązki. Do dziś narzeka jednak, że nie odzyskał w pełni węchu.
Na szczęście z matką, 94-letnią królową Elżbietą II, widział się jeszcze przed zakażeniem chorobą.
Bond i Batman bezradni w obliczu koronawirusa?
Na ironię zakrawa fakt, że pierwszy film, którego premierę przełożono ze względu na epidemię nosił tytuł "Nie czas umierać". Mowa oczywiście o kolejnej serii przygód Jamesa Bonda. Obraz miał wejść do kin w kwietniu br.
ZOBACZ: Cena dziecięcej sławy, czyli historie wielkich dramatów
Internet zalała fala memów pod hasłem "Bond nie dał rady koronawirusowi". Przestały bawić w obliczu informacji, że grająca dziewczynę Bonda w "Quantum of Solace" Ukrainka Olga Kurylenko, też zaraziła się wirusem. Mieszkająca od lat we Francji aktorka 16 marca poinformowała, że choć znosi chorobę źle, nie jest w szpitalu, bo te są przepełnione. Mimo 39 stopni gorączki, potwornego kaszlu i uczucia wielkiego zmęczenia, odesłano ją do domu. "Powiedziano mi, że jeśli będzie jeszcze gorzej, mam dzwonić po karetkę" - pisała w mediach społecznościowych. Po dwóch tygodniach doniosła fanom o ustąpieniu objawów choroby.
Zbieg okoliczności sprawił, że również 16 marca o zakażeniu koronawirusem poinformował Idris Elba, przez wielu wskazywany jako następca Daniela Craiga. Aktor najbardziej znany z serii o londyńskim gliniarzu "Lutherze", za którą nagrodzono go Złotym Globem, obawiał się o swoją reakcję na patogen z powodu astmy, na która choruje. Przeszedł jednak chorobę dość łagodnie. Znany ze swoich proekologicznych działań Elba, podczas wywiadu z Oprah Winfrey mówił:
Jedną z nielicznych zalet pandemii jest to, że jesteśmy zmuszeni myśleć i działać wspólnie. Zniszczyliśmy nasz świat i on reaguje. Nic dziwnego, że pojawił się wirus, który nas spowolni, a ostatecznie sprawi, że będziemy inaczej myśleć o świecie i nas samych.
Co do samego Bonda dziś już wiemy, że jego premierę niedawno przełożono po raz kolejny - tym razem na kwiecień 2021 roku. Wytwórnia Warner Bros poinformowała, że chce zagwarantować możliwość obejrzenia filmu widzom w kinach na całym świecie. Przy obecnych obostrzeniach byłoby to niemal niemożliwe.
Ale nie tylko Bond, bo i Batman w obliczu koronawirusa pozostaje bezradny. 4 września wytwórnia Warner Bros po raz kolejny musiała wstrzymać produkcję nowego "Batmana".
"Grający tytułową rolę brytyjski aktor Robert Pattinson jest zakażony koronawirusem" - poinformowała agencja Reuter, gdy o wykryciu choroby u gwiazdora doniósł już "Vanity Fair". Sam Pattinson nie odniósł się do informacji. Słynie zresztą z tego, że nie informuje publicznie o wydarzeniach ze swojego życia.
Było to zaledwie trzy dni po wznowieniu w Leavesden, niedaleko Londynu, zdjęć do filmu, zawieszonych w połowie marca z powodu pandemii. 34-letni Pattinson gra w nim Batmana, a reżyseruje Matt Reeves. Obraz do kin ma trafić w październiku 2021, choć dziś żadna obowiązująca data, nie jest pewna.
Ekipa powróciła na plan dopiero po dwutygodniowej przerwie.
Mel Gibson, Pink i Faithfull dali radę
Amerykańska gwiazda muzyki pop - rockowej znana jako Pink, laureatka Grammy, której płyty sprzedały się w 110 mln egzemplarzy, o zachorowaniu na koronawirusa poinformowała 3 kwietnia na Instagramie. "Odwiedziłam swojego lekarza po tym, jak wraz z trzyletnim synem zaczęliśmy doświadczać objawów Covid-19. Po dwutygodniowym leczeniu i kwarantannie uzyskałam wynik negatywny" - napisała.
Celebrytka ostro skrytykowała rząd Trumpa za nieradzenie sobie z pandemią.
To absolutna parodia i porażka naszego rządu, aby nie uczynić testów bardziej dostępnymi. Ta choroba jest poważna i realna. Dotyka młodych i starych, zdrowych i schorowanych, bogatych i biednych, wszystkich.
Sama gwiazda przekazała milion dolarów na organizacje walczące z pandemią.
Covid-19 dał się natomiast poważnie we znaki australijskiemu gwiazdorowi Melowi Gibsonowi. Dopiero niedawno jego rzecznik prasowy oznajmił, że Gibson był zrażony koronawirusem w kwietniu tego roku. Aktor trafił do szpitala, gdzie spędził kilkanaście dni. Był m.in. leczony Remdesivirem - tym samym, który podano niedawno prezydentowi USA - Donaldowi Trumpowi.
O śmierć za sprawą koronawirusa otarła się słynna brytyjska piosenkarka i aktorka Marianne Faithfull. 74-letnia dziś była muza i partnerka Micka Jaggera trafiła do londyńskiego szpitala w połowie kwietnia z objawami zarażenia. Prócz pozytywnego wynik testu, zdiagnozowane u niej ciężkie zapalenie płuc typowe dla choroby.
ZOBACZ: "Gdyby zniknęli humaniści, to kto pisałby scenariusze seriali?"
Faithfull ma długą historię problemów zdrowotnych, w tym zapalenie wątroby typu C i raka piersi, a także zmagania z narkotykowym uzależnieniem. Zaaplikowane leczenie włącznie z podłączeniem do respiratora uratowało jej życie.
Mimo sędziwego już wieku i współistniejących chorób, koronawirusa pokonał też 79-letni, hiszpański tenor Placido Domingo. Artysta trafił do szpitala w meksykańskim Acapulco po nasileniu się u niego objawów choroby w połowie marca. Leczenie szybko dało efekty, kontynuował więc powrót do zdrowia w domowej izolacji.
Oskarżony o molestowanie seksualne 20 kobiet Domingo przeżył chyba za sprawą choroby duchowe oczyszczenie. Artysta, który wcześniej odrzucał oskarżenia, zwrócił się do swoich ofiar z prośbą o przebaczenie.
Biorę odpowiedzialność za swe czyny. Chcę, aby wiedziały, że jest mi przykro z powodu cierpienia, do którego się przyczyniłem.
Plany awaryjne na wypadek śmierci Borisa Johnsona
Jeszcze w połowie marca premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson deklarował, że nie boi się epidemii i nie zamierza wprowadzać w kraju restrykcji, jak robią to inne państwa. Opowiadał się za wytworzeniem tzw. "odporności stadnej", za co krytykowało go nie tylko WHO, ale i naukowcy w Wielkiej Brytanii. Podkreślano, że to rozwiązanie nieakceptowalne - trwa zbyt długo i pociąga za sobą wiele ofiar.
Zwrot o 180 stopni w spojrzeniu Johnsona na pandemię nastąpił 27 marca, gdy z wysoką gorączką i problemami z oddychaniem, trafił do londyńskiego szpitala. I to na oddział intensywnej terapii, wprost pod butlę z tlenem. Obowiązki premiera Wielkiej Brytanii przejął minister spraw zagranicznych, Dominic Raab.
ZOBACZ: Pochówek zmarłych z koronawirusem. W ostatnią drogę ruszają bez pożegnania
Jego walka z koronawirusem trwała prawie miesiąc. Zakażona była również jego narzeczona, będąca w ostatnich tygodniach ciąży. W wywiadzie dla "The Sun on Sunday" opowiadał później, że lekarze podawali mu "litry i litry tlenu", aby utrzymać go przy życiu, ”a w pewnym momencie prawdopodobieństwo podłączenia do respiratora stało się realne”. Przyznał też, że istniały nawet plany awaryjne na wypadek jego śmierci. Powiedział, że choć wielokrotnie był w szpitalach z powodu kontuzji w czasie gry w rugby, cierpienie będące efektem Covid-19 przekracza wszystko. "Złamałem nos, złamałem palec, nadgarstek, żebro. Złamałem prawie wszystko. Ale nigdy nie przeszedłem przez taki koszmar, jak teraz" - przyznał.
Po powrocie do pracy Johnson zmienił podejście do pandemii - postawił na zdrowie i życie ludzi, nie jak wcześniej na gospodarkę, o czym powiedział wprost. Obecnie, gdy w Wielkiej Brytanii zanotowano na powrót znaczący wzrost zakażeń, w wielu rejonach obowiązuje najwyższy poziom restrykcji.
Znacznie mniej szczęścia miał 74-letni Herman Cain, amerykański polityk, który zmarł na skutek powikłań wywołanych przez wirus Covid-19. Cain w 2012 roku ubiegał się o kandydaturę prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej.
Był wpływową postacią w otoczeniu Donalda Trumpa. Publicznie chwalił brak obowiązku noszenia maseczek podczas zaplanowanych na 4 lipca obchodów Dnia Niepodległości. Dziewięć dni wcześniej brał udział w wiecu Trumpa w stanie Oklahoma. W zgromadzeniu uczestniczyły tłumy, z których większość - w tym Cain - nie nosiła maseczek. "To głupota. LUDZIE MAJĄ TEGO DOŚĆ" - pisał dzień wcześniej na swoim Twitterze.
Na początku lipca trafił do szpitalu w Atlancie z objawami zakażania koronawirusem. Zmarł 29 lipca.
W podobny sposób jak Cain o noszeniu maseczek wypowiadał się prezydent USA Donald Trump, który na Covid-19 zachorował na początku października. Prawdopodobnie zaraził się od swojej doradczyni. Wiadomo, że w szpitalu podawano mu poza tlenem, również eksperymentalne leki, w tym wspomniany Remdesivir.
Koronawirus zabija. I nie wybiera
Jedną z pierwszych ofiar koronawirusa wśród gwiazd showe-biznesu był wybitny, 86-letni muzyk jazzowy - saksofonista Manu Dibango. Był autorem słynnej piosenki "Soul Makossa" z 1972 roku. Możemy go też usłyszeć w legendarnym przeboju "Wanna Be Startin' Somethin" Michaela Jacksona.
25 marca na skutek ciężkich powikłań po zarażeniu Covid-19 zmarł również popularny, 69-letni aktor Mark Blum. Ostatnio oglądaliśmy go w serialu HBO "Bilions". Wcześniej grał m.in. w takich filmach jak "Krokodyl Dundee" czy "Rozpaczliwie poszukując Suzan".
ZOBACZ: Warzecha: Polacy utracili swój wolnościowy instynkt
W lipcu zmarł niespodziewanie Nick Cordero, znany przede wszystkim z musicalowych produkcji wystawianych na Broadwayu. Zagrał m.in. w kutrowym "Rock Of Ages". Polskim widzom zaledwie 41-letni Nick Cordero znany był z takich filmów jak "Miasto mafii" czy "W starym dobrym stylu".
Cordero chorował cztery długie miesiące. W marcu stwierdzono u niego zakażenie koronawirusem. Po tygodniach leczenia, gdy wydawało się, że jest na prostej, pojawiły się powikłania. Lekarze musieli amputować aktorowi nogę z powodu problemów z krzepnięciem krwi. Przeszedł także udar, nabawił się grzybicy płuc, wszczepiono mu nawet tymczasowy rozrusznik serca. Mimo wszystkich zabiegów, artysta zmarł w lipcu.
Zakażenia koronawirusem nie przeżył także 47-letni brytyjski raper Ty, u którego także wystąpiły powikłania. Znosił je tak fatalnie, że lekarze wprowadzili go w farmakologiczną śpiączkę. Niestety, już się z niej nie obudził.
Pożegnanie Dariusza Gnatowskiego
20 października poinformowano o śmierci popularnego i lubianego w Polsce aktora Dariusza Gnatowskiego, który sławę zawdzięczał serialowi Polsatu "Świat według Kiepskich". Grał w nim od 1999 roku Arnolda Boczka.
Aktor trafił do szpitala 20 bm. w bardzo ciężkim stanie. - Mimo długiej reanimacji i wysiłków lekarzy nie udało się go uratować - poinformował wicedyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Dietla w Krakowie Marcin Mikos.
59-letni artysta zmarł tego samego dnia na skutek ciężkiej niewydolności oddechowej i zapalenia płuc. Przez lata zmagał się z cukrzycą typu II i walczył z nadwagą.
Jak podawały media, wynik testu na obecność wirusa koronawirusa służby sanitarno-epidemiologiczne otrzymały dzień po jego śmierci. Był pozytywny.
Dariusz Gnatowski prócz serialu, który przyniósł mu popularność, zagrał m.in. w "Mieście prywatnym", "13 posterunku" i w "Ekstradycji". Pamiętamy go też jako Barabasza z filmu "Ogniem i mieczem”.
O swojej roli w serialu "Świat według Kiepskich" mówił:
Wolałbym być kojarzony na przykład z Kaczorem Donaldem, on jest bardziej popularny od Boczka, przynajmniej na świecie. To taki żart. (…) Jestem aktorem, który kreuje postaci. Dla publiczności, która traktuje poważnie telewizję, to ja nazywam się Arnold Boczek, mieszkam we Wrocławiu przy ulicy Ćwiartki ¾. Ale mnie to nie przeszkadza - ja jestem kimś innym.
W 2013 roku aktor założył fundację "Wstańmy Razem" i aktywnie działał na rzecz walki z cukrzycą. Uwielbiała go nie tylko publiczność , ale i koledzy aktorzy.
- Och, jaki to był wspaniały kompan. Opowiadał dowcipy po góralsku z akcentem nie do podrobienia. Był przy tym skromny i życzliwy życzliwością, jaka już dzisiaj jest na wymarciu. Nikomu nie zazdrościł - wspominała Joanna Kurowska, serialowa Krystyna Kozłowska.
Bądźmy jak Adam Małysz
- Dostałem sygnał od znajomego, któremu wyszedł pozytywny wynik testu, a widzieliśmy się siedem dni wcześniej. Wolałem pójść się przebadać, choć byłem pewien, że wynik będzie negatywny. Przeszedłem chorobę bezobjawowo, jedynie przez kilka dni nie miałem węchu - wyznaje w wywiadzie nasz czterokrotny mistrz świata w skokach narciarskich Adam Małysz, który o zakażeniu dowiedział się w czerwcu. I dodaje: "Najgorzej byłoby, gdyby ktoś się ode mnie zaraził, a potem dowiedział się o wszystkim z innego źródła".
Sportowiec o swoim zakażeniu poinformował wszystkich, którzy mieli z nim kontakt. W mediach społecznościowych zachęca do dbania o siebie i poczucia odpowiedzialności za innych.
22 października 2020 roku mamy ponad 41,8 miliona potwierdzonych przypadków zachorowań na Covid-19. Świat wraca do surowych obostrzeń, rządy na powrót wprowadzają lockdown, niektóre nawet stan wyjątkowy. Od soboty 24 br. cała Polska jest w czerwonej strefie.
Bądźmy jak Adam Małysz. Dbajmy o siebie i o innych.
Komentarze