Wiek wojen o wodę
Pixabay

Wiek wojen o wodę

Największe konflikty XXI wieku nie będą toczyły się o ropę, złoto czy jakiekolwiek inne drogie surowce. Według naukowców prognozujących skutki zmian klimatu, to stulecie będzie wiekiem wojen o wodę. 

To nie była równa walka. Jedna strona miała karabiny, hełmy i kamizelki kuloodporne. Druga - kamienie, kije i kilka butelek z benzyną. Ale mieli coś jeszcze. Desperację. Grupa kilkuset meksykańskich farmerów zdołała w połowie września rozbić siły meksykańskiej Gwardii Narodowej strzegącej zapory Boquilla na Rio Conchas, największej rzece stanu Chihuahua. I utrzymać kontrolę nad nią, mimo ściągnięcia przez rząd federalny posiłków liczących setki kolejnych żołnierzy. 

- Próbowaliśmy dialogu, ale nikt nas nie słuchał - mówił dziennikarzom jeden z przywódców buntowników, rolnik Guerrero Carillo.

Tysiące rolników desperacko potrzebuje wody. Nie widzieliśmy tu deszczu od wielu miesięcy i wkrótce nie zostanie już nic do podlewania naszych roślin. Jesteśmy gotowi zostać tutaj i bronić naszych praw do tej wody - dodaje.

Gniew rolników wywołał fakt, że meksykański rząd przygotowywał się do przekazania Amerykanom ponad 300 milionów litrów wody zgromadzonej w tutejszym zbiorniku. Transfer, do którego miało dojść do 24 października, wynika z obowiązującej od 1944 roku umowy, na mocy której Meksyk i USA przekazują sobie nawzajem wodę w celu nawadniania pól po obu stronach pustynnej granicy. Meksyk - ogólnie rzecz biorąc - nie wychodzi na tej transakcji źle. W tym roku ma otrzymać od USA więcej wody niż sam przekaże. Ale to marna pociecha dla farmerów z ciężko dotkniętego suszą stanu Chihuahua: ich woda ma powędrować na północ, podczas gdy amerykańska woda trafi w zupełnie inne regiony kraju. Oni zostaną z niczym. 

ZOBACZ: "Wojna elit z przyrodą. Ostatni alarm dla Polski"

Konflikt o meksykańską wodę pochłonął w tym roku jedną ofiarę. 36-letnia Jessica Estrella Silva Zamarripa zginęła, gdy gwardziści otworzyli ogień do samochodu, którym jechała. Jej mąż odniósł ciężkie rany. Według relacji świadków oboje nie brali już wówczas udziału w demonstracji. Chcieli po prostu wrócić do domu na farmę nerkowców. Śmierć kobiety tylko wzmocniła opór. Jej zdjęcia pojawiły się na kolejnych demonstracjach wybuchających wzdłuż granicy. 

Wieloletnia megasusza

Demonstracje nie ucichną. A przemoc raczej będzie się tylko nasilać wraz z rosnącą desperacją rolników po obu stronach granicy. Bo to, co nawiedza obecnie Amerykę - zabijając uprawy i tworząc warunki do największych w historii pożarów lasów - to nie jest zwykła susza. Naukowcy twierdzą, że Amerykę Północną nawiedziła wieloletnia "megasusza". Być może najgroźniejsza od ponad tysiąca lat. 

W kwietniu naukowcy z Columbia University opublikowali w magazynie "Science" wyniki analizy pierścieni drzew rosnących na terenach dzisiejszych USA i Meksyku od około 800 roku naszej ery. Pierścienie drzew, szersze w latach sprzyjających ich rozwojowi i cieńsze w latach niegościnnych, są dobrym zapisem poziomów historycznych opadów. Precyzyjny, naukowy zapis opadów w tych rejonach jest prowadzony zaledwie od początku XX wieku. Porównanie tych danych z danymi pozyskanymi z pierścieni pozwolił naukowcom odtworzyć zmiany klimatu Ameryki Północnej na przestrzeni ostatnich 1200 lat. 

ZOBACZ: "Przyziemne sprawy robią się bardzo skomplikowane", czyli jak przeżyć półtora roku na Marsie?

Naukowcy zidentyfikowali w tym okresie cztery, trwające dziesięciolecia, okresy wyjątkowo głębokiej suszy. Większość nie dorównuje temu, co dzieje się tam teraz. Ostatnie 19 lat przyniosło jeszcze mniej opadów niż trzy wcześniejsze megasusze. Jedyną porównywalną do dzisiejszej jest ta, która doszczętnie spustoszyła ten obszar między 1575 a 1603 rokiem. Obecna megasusza dotyka jednak większych obszarów. 

- To, czy ta konkretna susza jest dokładnie najsurowszą wszechczasów, nie ma znaczenia - tłumaczy w "Science" Benjamin Cook z Columbia University. - Istotne jest to, że jest o wiele mocniejsza niż byłaby, gdyby nie zmiany klimatu - dodaje. 

Gdzie będą się toczyły walki o wodę?

Północna Ameryka nie jest, rzecz jasna, jedynym kontynentem, który będzie zmagał się ze zmianami klimatycznymi. Ale fakt, że nawet państwa tak bogate jak USA mogą zupełnie nie poradzić sobie z ograniczeniem skutków napędzanych klimatyczną katastrofą susz, powinien wywoływać poważne obawy. 

ONZ szacuje, że ze względu na zmiany klimatyczne, do 2050 roku aż 5 miliardów ludzi będzie miało ograniczony dostęp do wody pitnej. A to będzie miało bezpośrednie, destabilizujące konsekwencje. Od wielkich migracji ludzi z obszarów, na których procesy pustynnienia sprawią, że życie stanie się niemożliwe, przez geopolityczne konflikty o wielkie rzeki i zbiorniki słodkiej wody, po przestępczość.

Pacific Institute, kalifornijski think tank od lat badający problemy związane z dostępem do wody pitnej szacuje, że w ostatnim dziesięcioleciu liczba aktów przemocy popełnianych w związku z dostępem do wody podwoiła się. Tylko w 2019 roku organizacja odnotowała ich 30 - od morderstw po wojny. 

Sprawa staje się na tyle paląca, że rządy i organizacje międzynarodowe angażują najnowsze technologie w próbę przewidzenia tego, gdzie mogą wybuchać wojny o wodę. Holenderski rząd stworzył narzędzie wykorzystujące uczenie maszynowe do wskazania rodzących się zagrożeń. Wskazało ono z 86 proc. prawdopodobieństwem, że w Iraku, Iranie, Mali, Nigerii, Indiach i Pakistanie dojdzie do konfliktów o wodę, w których zginie co najmniej 10 osób.

Z kolei Joint Research Centre, powołany przez Komisję Europejską ośrodek analityczny, wykorzystał modele komputerowe do wytypowania innych potencjalnych punktów zapalnych. Wylicza ich pięć: rzeki Kolorado, Ganges-Brahmaputra, Indus, Nil oraz dorzecze Tygrysu i Eufratu. We wszystkich przypadkach kraje leżące w dole biegu rzeki obawiają się odcięcia lub ograniczenia przepływu wody przez kraje leżące w jej górze. 

ZOBACZ: Koniec świata jest codziennie. Chyba, że coś z tym zrobimy

Przykładem takiego konfliktu jest stoczona w 1967 roku Wojna Sześciodniowa. W odpowiedzi na utworzenie przez Izrael systemu pomp pobierających wodę z Jeziora Tyberiadzkiego, Syria, Jordania i Liban rozpoczęły prace nad zmianą biegu dopływów rzeki Jordan. Rywalizacja o wodę eskalowała błyskawicznie aż doprowadziła do wojny, która na dziesięciolecia przekształciła mapę Bliskiego Wschodu. 

Kolejny konflikt o wodę w regionie właśnie nabrzmiewa. W lipcu Etiopia zakończyła budowę największej w Afryce tamy, która ma produkować prąd z płynących wód Nilu. Ale Egipt, leżący w dole rzeki, obawia się, że etiopskie ambicje skończą się dla niego w sposób opłakany. Rząd tego kraju opublikował na Facebooku film wróżący czarne konsekwencje projektu: "ponad 40 milionów Egipcjan staje w obliczu groźby suszy i pragnienia, bo Etiopia buduje zaporę pięciokrotnie większą, niż potrzebuje". W konflikcie mediować próbują USA i Unia Afrykańska, ale napięcie stopniowo rośnie. Na razie oba kraje ograniczają się do hakerskich ataków i prowadzenia w Internecie walki na boty i propagandę. Ale sytuacja może łatwo eskalować. 

Woda - najcenniejszy łup

Wysuszony świat przyszłości będzie polem nie tylko dla geopolitycznych konfliktów, ale i dla przemocy na poziomie bardziej indywidualnym. Powiązana z wodą przestępczość także wzrośnie. Według szacunków Centre for Global Food and Resources, co roku kradziona jest nawet połowa dostępnych zasobów słodkiej wody. Międzynarodowe mafie w kradzieży i przemycie wody dostrzegły doskonałe źródło względnie bezpiecznych dochodów. A incydenty nasilają się z każdym rokiem. Nie tylko w najuboższych regionach Afryki i Bliskiego Wschodu. Czasami złodzieje po kryjomu wypompowują wodę prosto z rzek. A czasami wydzierają ją bezpośrednio z rąk potrzebujących. 

I tak, w grudniu ubiegłego roku, gdy Australię ogarnęła susza, która doprowadziła do rekordowej fali pożarów, mieszkańcy miejscowości Murwillumbah w Nowej Południowej Walii po przebudzeniu przekonali się, że wszystkie krany w miejscowości po prostu wyschły. Nocą złodzieje wypompowali 25 tysięcy litrów wody z miejscowego rezerwuaru i zbiegli, pozostawiając mieszkańców z niczym. 

Woda stała się najcenniejszym z łupów. 

Komentarze