Chiński wyścig o idealnego jedynaka, czyli uciekające dzieciństwo
EPA/WU HONG

Chiński wyścig o idealnego jedynaka, czyli uciekające dzieciństwo

"Jak minął Ci weekend, Carol?" - pytam 11-letnia Chinkę, uczennicę jednej z szanghajskich szkół publicznych, której udzielam korepetycji z angielskiego. To nie jest jej prawdziwie imię. Wybrała je sobie sama, co jest częstą praktyką wśród Chińczyków uczących się języka Szekspira. W swojej karierze uczyłam już Cookie (ang. Ciastko), Rainbow (ang. Tęcza), Stone (ang. Kamień). Do wyboru, do koloru.

W odpowiedzi na moje pytanie Carol zaczyna opowiadać o lekcji pianina i przygotowaniach do szkolnego koncertu, zajęciach on-line z matematyki i szkolnych zadaniach domowych, z którymi musiała się uporać w weekend. Wygląda na to, że nie odpoczęła.

Bez czasu na zabawę

Słucham potakując uprzejmie głową i zadaje kilka uzupełniających pytań, żeby podtrzymać rozmowę zanim przejdziemy do nudniejszej części lekcji i pracy z podręcznikiem. Jej angielski jest płynny. Po cichu składam sobie gratulacje, bo przecież jest to po części efekt i mojej pracy! Rezultaty naszej pracy przynoszą satysfakcję, a samo zajęcie jest dobrze płatne. Za każdym razem, kiedy słyszę jednak o jej grafiku, zapełnionym po brzegi, zastanawiam się, kiedy to dziecko ma czas na…dzieciństwo? Na szczęście Carol nie ma poczucia, że w jej życiu czegoś brakuje, a jej swoboda i czas na zabawę ograniczone są przez zadania domowe i bogaty wachlarz zajęć dodatkowych. Jej rówieśnicy funkcjonują w podobnym trybie. Nie posiada zatem punktu odniesienia do innych dzieci, które inaczej spędzałyby czas poza szkołą. Czasu na zabawę jest zazwyczaj niewiele.

Rodzina w PekinieEPA/WU HONG
Rodzina z dzieckiem w Pekinie

Od 1977 roku trzyosobowy model rodziny stanowi w chińskich miastach podstawową komórkę społeczną. Kontrowersyjna, nie zawsze ortodoksyjnie przestrzegana, a przede wszystkim niejednoznaczna w skutkach demograficznych polityka jednego dziecka, została częściowo poluzowana w ostatnich latach. W 2013 roku rząd chiński zezwolił na posiadanie drugiego pod warunkiem, że któreś z rodziców jest jedynakiem.

Od 2016 roku obowiązują nowe zasady, które dają rodzicom to samo prawo, nawet jeżeli oboje posiadają rodzeństwo. Kolejnym etapem reformy polityki demograficznej będzie najprawdopodobniej całkowite zniesienie obostrzeń co do ilości posiadanego potomstwa. Te wszystkie zmiany są świadomym działaniem chińskiego rządu i bezpośrednią odpowiedzią na problem starzejącego się społeczeństwa. Dodatkowo, socjoekonomiczne czynniki sprzyjają posiadaniu kolejnego dziecka. Edukacja do czasu studiów oraz państwowa opieka zdrowotna jest w Chinach darmowa, dodatkowo w większości przypadków dziadkowie chętnie pomagają i czynnie uczestniczą w wychowaniu dziecka. Ten ostatni czynnik jest niezwykłym przywilejem w dzisiejszych czasach. W wielu krajach zachodnich okres, w którym dziecko dorasta, jest dla dziadków czasem kontynuowanej aktywności zawodowej. Nierzadko bywa, że pomimo szczerych chęci nie są w stanie poświecić czasu na zabawę w domowe przedszkole. Wygląda na to, że obecnie młodzi Chińczycy mają zatem doskonałe warunki, aby rozwijać się zawodowo, korzystać z życia, a jednocześnie cieszyć się zbalansowanym rodzicielstwem. Co zatem sprawia, że niekoniecznie decydują się na powiększanie rodziny o kolejne dziecko i zostają przy swoich "wychuchanych" jedynakach? Najpopularniejsza opinia na ten temat brzmi - nie wszystkich na to stać.

Lekarz, prawnik, inżynier albo…zakała rodziny

Lekcje gry na pianinie, dodatkowa matematyka, dodatkowy angielski, gra w tenisa, gra w szachy, zajęcia z robotyki, basen, tańce, zajęcia plastyczne i jeszcze raz angielski (bo tego nigdy za mało!). To tylko część kierunków, w których poza szkolą kształcą się moi uczniowie w wieku pięciu do jedenastu lat. Wszystko odbywa się w formie zajęć prywatnych, za które rodzice płacą…słono. Nie ma naturalnie nic złego w dbaniu, aby dziecko rozwijało zainteresowania na wielu płaszczyznach, szczególnie, że młody mózg chłonie wszystko jak gąbka! Carol ma to szczęście, że gra na pianinie jest jedną z jej prawdziwych pasji. Problem pojawia się wtedy, kiedy zajęcia dodatkowe nie są w orbicie zainteresowań samego dziecka, a stanowią jedynie odzwierciedlenie niespełnionych lub przerośniętych ambicji rodziców. To zjawisko nie jest niczym nowym, nie dotyczy również wyłącznie współczesnych Chin kontynentalnych.

ZOBACZ: Gdy chińskie maseczki przestaną być już potrzebne

Nacisk na edukacje, ciężką pracę i sukces zawodowy od dawna jest zakorzeniony w kulturze wielu krajów Azji, szczególnie tych dynamicznie rozwijających się. Mój ulubiony dowcip, zasłyszany wśród chińskich znajomych, w zabawny sposób obrazuje "instytucję Azjatyckich rodziców". Jako Azjata masz cztery ścieżki kariery do wyboru - lekarz, prawnik, inżynier albo…  zakała rodziny. Warto jest też umieć grać na pianinie! Jest to oczywiście wyolbrzymione i pokazane w niecko krzywym zwierciadle, ale w tym żarcie opartym na tle kulturowym istnieje ziarnko prawdy.          

Sklep dla dzieci w PekinieEPA/WU HONG
Sklep dla dzieci w Pekinie

Odłóżmy jednak żarty na bok, bo w przypadku współczesnych Chin kwestia jest nieco bardziej złożona. Jak wspomniałam już wcześniej, zajęcia pozaszkolne stanowią spory wydatek dla budżetu domowego. Pytanie, które samo się nasuwa brzmi: czy wszystkie z nich są konieczne? Edukacja publiczna w Chinach jest na bardzo wysokim poziomie i kształci na wielu płaszczyznach, uczniowie są zdyscyplinowani i solidni, ale to najwyraźniej nie wystarcza. Kiedy w grę wchodzą presja społeczna, wysokie oczekiwania i element rywalizacji, odpowiednie działania muszą zostać podjęte.

Mierz wysoko!

Oczekiwania. Im wyższe, tym gorzej. Tu mamy niestety do czynienia ze sztucznie wygenerowanym przez chińskie społeczeństwo błędnym kołem. Załóżmy, że kilka lat temu dwójka dorosłych jedynaków mieszkających w dużym mieście decyduje się na dziecko. Poświęcają córce lub synowi wiele uwagi i dbają o jej/jego prawidłowy rozwój. Przychodzi czas na dodatkowo płatne zajęcia, kiedy dziecko jest mniej więcej w wieku przedszkolnym (5 lat). Wraz z wiekiem rośnie liczba zajęć, a zatem i ilość obowiązków samego malucha. Rosną również koszty, które ponoszą rodzice, a proporcjonalnie wraz z nimi…oczekiwania.

ZOBACZ: Arystokratka ekranu: uwodzi, drażni i nie chce poprawki do amerykańskiej konstytucji

Rodzice cieszą się rozwojem dziecka, ale wymagają dużo, co staje się nową rzeczywistością dla jedynaka. Powoli zaczyna się pogoń za dobrą (być może prywatną i płatną) szkołą. Warto jest dorzucić kilka godzin dodatkowego angielskiego po drodze. Rodzice stają się świadomi rosnących kosztów i poświęcenia, jakiego wymaga kształtowanie młodego umysłu oraz praca nad jego przyszłością. Bez względu na zniesienie rządowych obostrzeń świadomie nie decydują się na powiększenie rodziny. A przecież wiele kosztów generują sobie na własne życzenie, zamiast pozwolić dziecku po prostu być…dzieckiem.

Dzieci na placu zabaw w Pekinie EPA/WU HONG
Dzieci na placu zabaw w Pekinie

Musimy wziąć pod uwagę, że w większości przypadków rodzice, którzy posiadają obecnie syna lub córkę w wieku szkolnym sami są "produktem" polityki jednego dziecka. Ich rodzice również nie mieli możliwości, aby "rozdzielić" wysokie oczekiwania i nadzieje pomiędzy rodzeństwem. Jeżeli prawdą jest, że powielamy pewne wzorce wychowawcze po własnych rodzicach, presja z jaką muszą stoczyć się takie dzieci jak Carol, nie powinna nikogo dziwić. Wiedziałam, że jej matka jest bardzo surowa, zrozumiałam dlaczego, dopiero wtedy, gdy poznałam babcię…

Wyścig szczurów  

"Wiesz, że jestem teraz trzecia w klasie pod względem wyników w nauce? Chociaż babcia nie jest zachwycona. Pytała, dlaczego nie jestem pierwsza". Babcia Carol na zawsze już utkwiła w mojej pamięci jako kobieta bez serca. Wielokrotnie miałam ochotę na konfrontację z nią, ponieważ czułam ogrom niesprawiedliwości, z jaką boryka się to naprawdę solidne i ciężko pracujące dziecko. Za każdym razem gryzłam się w język. Nie mnie to oceniać, co więcej nie podejrzewam, że udałoby mi się coś zmienić w zatwardziałym sposobie myślenia babci. System oceniania i wyniki w grupie są dość transparentne. Nic nie umknie czujnemu oku opiekunów.   

Strategiczne podejście do wychowania, ogrom pracy emocjonalnej, czasu i pieniędzy Chińczyków nadal są godne podziwu. Poprzeczka dla jedynaków postawiona jest jednak niezwykle wysoko. Jeżeli rodzice nie mogą liczyć na godną emeryturę, polegać będą głównie na życiowych oszczędnościach oraz wsparciu ze strony jedynego dziecka. Doskonale wyniki w szkole i znajomość języków obcych, dają większe szanse na dobry uniwersytet, a potem pracę, ostatecznie zaś na wyższe zarobki. Pytanie, ile w przyszłości będzie lekarzy, prawniczek i inżynierów w Chinach?

Julia Markiewicz
Absolwentka Uniwersytetu Fudan w Szanghaju, w Chinach pracowała przez 6 lat

Komentarze