Warzecha o tęsknocie za Gierkiem. "Jego długi skończyliśmy spłacać dopiero 8 lat temu"

Warzecha o tęsknocie za Gierkiem. "Jego długi skończyliśmy spłacać dopiero 8 lat temu"

"Trybuna Ludu" z wtorku, 22 grudnia 1970 r. informowała na pierwszej stronie, że dwa dni wcześniej odbyło się VII plenarne posiedzenie Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, na którym przyjęto rezygnację Władysława Gomułki z funkcji I sekretarza i powołano w jego miejsce Edwarda Gierka.

Obok widniało zdjęcie nowego genseka i - jako tytuł najważniejszego czołówkowego tekstu - cytat z jego wystąpienia: "Razem z klasą robotniczą - wspólnym wysiłkiem całego narodu rozwiążemy problemy stojące przed krajem".

Blisko dziesięć lat później, nocą z 5 na 6 września 1980 r., plenum KC PZPR usunęło Edwarda Gierka z funkcji I sekretarza. Zastąpił go Stanisław Kania. Gierek nie był bezpośrednim świadkiem tych poczynań - leżał w klinice w Aninie po zawale serca.

Te dziesięć lat pomiędzy wspomnianymi wyżej datami bywa często idealizowane przez wielbicieli Peerelu różnej maści. W tym gronie był i sam Gierek, który w wydanych już w III RP rozmowach stwierdzał, że okres jego rządów był (pomiędzy latami 1945 a 1989) dla Polski najlepszy.

Jednak i dziś, już w pokoleniu, które realny socjalizm może pamiętać jedynie z dzieciństwa, są ludzie, którzy by to zdanie podzielali. Ba, którzy są skłonni uznać, że Peerelu czasów gierkowskich był momentami nawet lepszy, niż czas po 1989 r. Można odnieść wrażenie, że ten sentyment podziela również znaczna część wyborców rządzącego dzisiaj ugrupowania.

Czasy Gierka, czasy Karwowskiego

Jest to jednak sentyment groźny i całkowicie fałszywy, aczkolwiek jego przyczyny można zrozumieć. Nadejście Gierka było ogromną odmianą po kostycznym, ascetycznym i narzucającym współobywatelom identyczny ascetyzm Gnomie - jak Gomułkę nazywał genialny Janusz Szpotański. Na tle poprzednika Gierek jawił się niemal jako nowoczesny liberał. Bardziej obyty, mówiący po francusku, otwarty na Zachód, odżegnujący się od zamordystycznych i brutalnych metod, które ostatecznie przyczyniły się do końca rządów Gomułki. Żadnego tam Cyrankiewicza grożącego, że władza ludowa komuś odrąbie rękę. Wręcz przeciwnie. Symbolem rządów Gierka stało się spotkanie ze strajkującymi robotnikami w Gdańsku w styczniu 1971 r., które samo w sobie było przełomowe, bo nigdy - nie tylko w Polsce, ale w ogóle w demoludach - gensek nie jeździł osobiście do protestujących.

ZOBACZ: "Kali ma twarz Floyda". Czy szkolne lektury czeka rewolucja?

Gierek wraz z premierem Jaroszewiczem pojechał, siedział ze strajkującymi kilka godzin, bratał się, wreszcie wygłosił słynne słowa: "Możecie być przekonani, że my wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny i nie mamy innego celu, jak ten, któryśmy zadeklarowali: rozwijać kraj, umacniać socjalizm, poprawiać warunki życia ludzi pracy. Jeśli nam pomożecie, to sądzę, że ten cel uda nam się wspólnie osiągnąć. No, więc jak - pomożecie?". Padła też nie mniej słynna odpowiedź: "Pomożemy!", choć na nagraniu ze spotkania brzmi słabiutko.

Edward Gierek w czasie wizyty w Niemczech w 1976 rokuArchiwum miasta Linz nad Renem
Edward Gierek w czasie wizyty w Niemczech w 1976 roku

 

Czasy Gierka to okres, gdy układa sobie życie inżynier Stefan Karwowski. Dostaje w końcu mieszkanie, bo za czasów Gierka trochę ich wreszcie wybudowano. Kupuje "malucha", może pojechać na wczasy do Bułgarii, może nawet do Jugosławii. Na święta, a może i nie tylko - przynajmniej w pierwszej gierkowskiej pięciolatce - jego żona jest w stanie, o ile odstoi cierpliwie swoje w kolejce, kupić banany i pomarańcze. Wydaje się zatem, że jest w końcu jakoś.

ZOBACZ: W obronie centrów handlowych. Warzecha odpowiada na tekst Śpiewaka

Do Polski trzykrotnie przyjeżdżają prezydenci USA - rzecz wręcz niesłychana. W 1972 r. jest u nas Richard Nixon, w roku 1975 przyjeżdża Gerald Ford, dwa lata później - Jimmy Carter. W 1974 r. Gierek z żoną pojechał do Waszyngtonu, gdzie przyjmował go prezydent Ford. To także było wydarzenie przełomowe - wcześniej w Białym Domu nie przyjmowano nigdy lidera jakiegkolwiek państwa z grupy demoludów, poza przywódcami sowieckimi. I sekretarz występował też wówczas w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ.

Jego długi spłacaliśmy do 2012 roku

Wszystko to oraz wiele detali czasów gierkowskich sprawia, że łatwo ulec pokusie uznania ich za okres cywilizowany, godny obrony, może nawet tworzący jakieś wzorce, które warto by naśladować i teraz. Otóż - nie warto.

Po pierwsze Gierek - jakkolwiek na tle siermiężnej poststalinowskiej ekipy Gomułki sprawiał naprawdę dobre wrażenie – patronował systemowi może już nie totalitarnemu, ale na pewno autorytarnemu. A także wykoślawionemu gospodarczo. Właśnie czas Gierka jest najlepszym dowodem na immanentną niewydolność socjalizmu. Nie jest to stwierdzenie odkrywcze: względny dobrobyt ery gierkowskiej był na kredyt, pracowicie załatwiany przez I sekretarza podczas jego podróży zagranicznych. Gdy Gierek kończył swoją misję, nasze saldo po stronie "winien" wynosiło ponad 24 mld dolarów. To zadłużenie skończyliśmy spłacać dopiero w 2012 r.

ZOBACZ: Marek Krajewski: mamy czas próby i powinniśmy go spożytkować jak najlepiej [WYWIAD]

Nie ma w tym nic dziwnego. Gierek był integralnym socjalistą, przyjął - jak wszyscy ludzie kierujący Peerelu-em - założenia centralnego planowania, rynek działał jedynie w małych enklawach, a i to często nielegalnie. To najzwyczajniej nie miało prawa się udać, bo nie może sprawnie działać gospodarka, w której nie istnieje rynkowa relacja popytu i podaży, kształtująca ceny, a wszystkie jej gałęzie - poza drobną wytwórczością - są w rękach państwa. Pod tym względem Gierek w gruncie rzeczy niczym się od Gomułki czy Jaruzelskiego nie różnił. Tak samo nie pojmował, jak działa rynek, tak samo nie wyobrażał sobie uwolnienia Polski z socjalistycznego kagańca, choćby tylko w sferze gospodarczej, tak samo wpędzał nas w ślepy zaułek. Jedyna różnica polegała na tym, że wszystko to odbywało się delikatniej i ładniej z zewnątrz wyglądało. Lecz skutki były identycznie opłakane.

Czołówka serialu "Czterdziestolatek" w reż. Jerzego Gruzy

Autorytaryzm trwał również w sferze politycznej i praw człowieka. Wystarczy wspomnieć wydarzenia z 1976 r., sprowokowane zresztą właśnie przez typowe dla twardego socjalizmu działania. Cen nie ustalał bowiem rynek - jak zresztą miałby to robić, skoro produkcja była państwowa i nie funkcjonowała na zasadzie normalnych mechanizmów opłacalności -  ale Państwo. Kierownictwo partii uznało, że jest zmuszone wprowadzić drastyczne podwyżki niektórych najbardziej podstawowych towarów. Podrożeć miało między innymi mięso -  aż o 69 proc., masło i nabiał - o 50 proc., cukier - aż o 100 proc. Częściowo podwyżki miały złagodzić rekompensaty (sam ten pomysł pokazuje paranoję regulowanej gospodarki, choć i dziś wraca w postaci choćby rekompensat za energię elektryczną), ale uznano je za rozdzielane niesprawiedliwie. Wybuchły protesty, największe w Radomiu. Milicja wprawdzie nie strzelała do ludzi, ale represje były drastyczne, a wiele osób straciło nie tylko pracę, ale i zdrowie. ZOMO się nie patyczkowało. Partia z podwyżek ostatecznie się jednak wycofała.

"Liberalny" Gierek

Ten sam 1976 r. to również zmiany w konstytucji Peerelu. Po pierwsze - zawarto w niej wówczas sformułowanie, że Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem socjalistycznym. Po drugie - wprowadzono zapis o przewodniej sile politycznej społeczeństwa w budowaniu socjalizmu. Po trzecie - wpisano umacnianie przyjaźni i współpracy ze Związkiem Sowieckim (w wersji peerelowskiej oczywiście nazywanym "Związkiem Radzieckim"). Tyle, że te zapisy - i tak podkreślające autorytarny charakter państwa, kierowanego przez Gierka - były łagodniejsze niż ich pierwotna, planowana wersja. Przeciw niej zaprotestowali intelektualiści, Episkopat, a swoje dołożyło też Radio Wolna Europa. Gdyby nie to, w nowej postaci konstytucja mogła przewidywać nawet uzależnienie praw obywateli od wypełniania przez nich obowiązków wobec socjalistycznego państwa. Wszystko to za "liberalnego" Gierka. Symboliczne znaczenie ma scena, gdy I sekretarz przypinał w Sali Kolumnowej Sejmu Krzyż Wielki Orderu Virtuti Militari Leonidowi Breżniewowi, I sekretarzowi Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego.

ZOBACZ: "Nie ma szczęśliwych Kennedych". Amerykańskie media znów piszą o klątwie słynnego rodu

Także za Gierka, w 1977 r., życie stracił Stanisław Pyjas, a wkrótce potem w Zalewie Solińskim w tajemniczych okolicznościach utopił się Stanisław Pietraszko, kolega Pyjasa, który ostatni widział go żywego. Nie były to oczywiście jedyne ofiary SB w czasach rządów Gierka. Nie miejmy złudzeń: aparat represji działał i zabijał, choć faktycznie było takich akcji mniej niż za Jaruzelskiego czy, oczywiście, w stalinizmie.

Jarosław Kaczyński, zabiegając w roku 2010 jako kandydat na prezydenta o poparcie Adama, syna byłego I sekretarza, nazwał Gierka komunistą, ale patriotą. Cóż, przyjmując tak specyficzne kryteria, można nazwać patriotą również Władysława Gomułkę. W końcu kilkakrotnie postawił się Moskwie. Kaczyński komplementował również 10 lat temu politykę gospodarczą Edwarda Gierka - co, przyglądając się obecnej Polsce, nie powinno zaskakiwać.

A jednak trudno się z takim relatywizowaniem historii i odpowiedzialności zgodzić. Owszem, w historii nie ma zwykle tylko czerni i bieli, a Gierek nie był demonem zła. Lecz bilans jego rządów - tak jak bilans całej epoki Peerelu -  jest wyraźnie ujemny.

Komentarze