Praworządność na ołtarzu

Praworządność na ołtarzu

"Najkrótsze śledztwo w historii" - takim figlarnym tytułem "Do rzeczy" opatrzyło informację warszawskiej prokuratury okręgowej. Dostała ona powiadomienie o tym, że wybory prezydenckie sprowadzają na wyborców niebezpieczeństwo w związku z epidemią. Pytanie: "co z tym zrobić?" zajęło prokuraturze jeden dzień. Po prostu umorzyli.

Nie jestem przekonany, czy wniosek prywatnej osoby był dobrze umotywowany. Argument o przenoszeniu wirusa przez papier dotyczy przecież także korespondencji papierowej, z której daleko nie wszystkie instytucje zrezygnowały. To akurat najsłabszy z zarzutów stawianych majowym wyborom korespondencyjnym. Ale też jest coś żenującego w tym tempie, z jakim prokuratura uwalnia rządzących od kłopotu.

Zwłaszcza, że na horyzoncie mamy inne poważniejsze zarzuty. Choćby ten, że podejmując działania w sprawie druku kart wyborczych Poczta Polska i nadzorujący jej pracę wicepremier Jacek Sasin naruszają podstawową zasadę praworządności. Nie można wykonywać prawa, które jeszcze nie obowiązuje. A powszechne wybory korespondencyjne tkwią w Senacie i będą tam tkwić do 6 maja.

Populistyczna demokracja

Politycy PiS mówią prywatnie o "wyższej konieczności". Przekonują, że są poważne racje za majowymi wyborami, że chronią w ten sposób kraj przed destabilizacją i fundowaniem mu rocznej kampanii żywiącej się nieszczęściami społeczeństwa, a wybór opozycyjnego prezydenta byłby pośrednią próbą obalenia rządu. Brzmią nawet te argumenty sugestywnie wraz z towarzyszącą im konkluzją: "nie wiemy, co będzie jesienią, czy za rok". Praworządność ma jednak to do siebie, że raz nagięta, będzie się łamać niczym krucha gałązka. Politycy prawicy składają ją na ołtarzu własnego politycznego interesu.

ZOBACZ: PiS, czyli pandemiczny brak empatii

Dzieje się to wszystko w warunkach chronicznego braku zaufania między rządzącą prawicą i opozycją. Czy to już metoda autorytarna, jak krzyczy opozycja wskazując na inne patologie, choćby ograniczenie władzy Państwowej Komisji Wyborczej nad tymi wyborami. W różnych krajach europejskich są różne normy w tym względzie. Niepokoić musi jednak pisanie na kolanie nowych praw pod doraźne okoliczności. Dla mnie to raczej nieporządna, populistyczna demokracja, gdzie większość pomaga sobie łokciami w ujarzmianiu mniejszości. Ale nie spór o definicje jest najważniejszy. Mamy do czynienia z manipulowaniem przepisami. Tracimy jako obywatele pewność, że normy, że standardy, coś znaczą.

Lekarstwo gorsze od choroby

W sensie politycznym rozsądna wydaje się propozycja części opozycji, wspierana jak się zdaje przez byłego wicepremiera Gowina, żeby zrobić prezydenckie wybory na jesieni. Skoro już jesteśmy skazani na ich korespondencyjną formułę, przynajmniej zróbmy to porządnie, nie pomagając sobie kolanem, nie przejeżdżając się po zasadzie praworządności.

ZOBACZ: Odmrażanie Polski. "PiS będzie musiał robić to na siłę"

A wracając do samego początku: przez lata byłem zwolennikiem prokuratury związanej z rządem, tak ja to postulował PiS. Tak jest, wbrew temu, co nam wmawiali prawnicy, w wielu państwach: od USA po Francję. Rząd ponosi odpowiedzialność za politykę karną i musi mieć narzędzia, by wytyczać jej cele i pilnować realizacji. To, co się działo w latach 2010-2015, czyli oddanie władzy nad prokuraturę sztucznie wyodrębnionej prawniczej korporacji, ujawniało same słabości.

Ale dziś czas powiedzieć mocno, że lekarstwo okazało się gorsze od choroby. Nie chodzi o to, że rząd wytycza jakieś cele. Minister Ziobro korzysta ze swojej personalnej władzy nad prokuratorami, aby ukręcać łeb wszystkim sprawom niewygodnym dla jego obozu. Robi się to coraz bardziej ostentacyjnie, by nie rzec bezwstydnie. Bez żadnego protestu ze strony kogokolwiek z polityków prawicy, którzy zasmakowali w tym parasolu.

Ograniczenia władzy

Z pandemii wyjdziemy z totalnie popsutym życiem politycznym, zaprawionym wzajemną nienawiścią i oskarżeniami. Ale wyjdziemy też z systemem prawnym bardziej jeszcze popsutym, pokiereszowanym.

To zła wiadomość nie tylko dla polityków opozycji, ale dla zwykłych Polaków, którym system oparty na równych regułach dla wszystkich, na tym, co nazywamy praworządnością, może być bardziej potrzebny niż kiedykolwiek. To jest istota zarzutu dotyczącego coraz mocniej związanego z obozem władzy sądownictwa. I to jest również problem "brzydko rządowej" prokuratury. Okazało się, że w Polsce trzeba pilnować ograniczania władzy, bo ona sama ograniczać się nie umie.

Komentarze