PiS, czyli pandemiczny brak empatii
PAP/Radek Pietruszka

PiS, czyli pandemiczny brak empatii

To gorzej niż zbrodnia, to błąd – powiedział były biskup Talleyrand o jednym z postępków Napoleona. Podobny komentarz ciśnie się na usta, kiedy się obserwuje niektóre czysto polityczne ruchy obozu władzy w Polsce.

W apogeum trwającej wciąż awantury o majowe wybory, i po wpadce z ostentacyjnym łamaniem 10 kwietnia reguł narzuconych wszystkim Polakom, PiS-owi nie był potrzebny wizerunek formacji, która zamiast walczyć z epidemią zajmuje się ideologicznymi tematami. Jego liderzy postanowili jednak przykleić  samym sobie gębę – fundując Sejmowi pierwsze czytanie projektów,  m in. rozszerzającego antyaborcyjne zakazy czy reagującego na zagrożenie pedofilią.

Mechaniczne reguły i wirtuozi nieporadności

Co z tłumaczeniem marszałek Elżbiety Witek, że to wynikało z regulaminowych terminów przeznaczonych dla ustaw zgłoszonych przez grupy obywateli? Czysto formalnie jest ono poprawne. Ale czy przekonujące? Faktycznie wystarczyło kilka tygodni temu, kiedy Sejm układał swoje nowe reguły działania, te terminy zawiesić. Można było się w tej sprawie umówić z opozycją, ale nawet bez takiej legitymacji wszyscy by zrozumieli celowość podobnego kroku. Tłumaczenie byłoby  jedno: podczas kataklizmu nie zajmujemy się niczym innym niż walką z jego skutkami.

Środowiska opozycyjne zareagowały histerią. Choć namiastka czarnego protestu wielu ludziom jest po prostu niezbędna, nie mogą żyć bez cywilizacyjnej wojny. Ale pojawił się też spiskowy wątek „odwracania uwagi”. PiS miał wprowadzić na porządek dzienny temat aborcji po to aby maskować stan służby zdrowia podczas zarazy. To tłumaczenie popłynęło naraz z dziesiątków ust.

ZOBACZ: Ostatnie pożegnanie w windzie. O umieraniu w samotności

Gdyby to miało być jakieś narzędzie manipulacji,  to wyjątkowo nieudolnie dobrane. Szkody wizerunkowe są chyba bardziej konkretne niż zyski z owego rzekomego „odwracania uwagi”. Moje pobieżne dochodzenie wykazało co innego. To kolejny przejaw bezmyślności, mechanicznego zastosowania reguł, o których dwa tygodnie wcześniej nikt nie pomyślał. Połączony z kolosalnym brakiem empatii. Z tym samym brakiem empatii, tylko w sprawie fundamentalnie ważniejszej, prezes Kaczyński upiera się wraz z Elżbietą Witek, Ryszardem Terleckim, Jackiem Sasinem i innymi wirtuozami nieporadności i niepowagi,  przy majowym głosowaniu przez pocztę.

Etykieta krzyżowców

Akurat pojawienie się tych projektów niczym fantomu, bo przecież odesłano je do komisji, za kilka dni wyda się nam wszystkim dość błahe. Ale jest elementem budowania negatywnego stereotypu. Liderzy PiS dobrze wiedzą, że forsowanie zwłaszcza poszerzenia zakazu antyaborcyjnego jest dla nich politycznie ryzykowne. Tylko garstka  posłów formacji rządzącej głosowała ostatecznie za przejściem do drugiego czytania.   A jednak pozwolili sobie przylepić etykietkę krzyżowców  walczących nawet podczas epidemii o realizację swoich ideologicznych przeświadczeń. Można ich teraz z łatwością oskarżać, że zrobili to dla satysfakcji garstki, która potrafi twierdzić, że pandemia to kara za masowość aborcyjnych zabiegów.

Bezmyślność  politycznego kierownictwa PiS to nie jest dobra wiadomość w momencie, kiedy dzieją się rzeczy tak dramatyczne. Tracą wyczucie, tracą sterowność, o samym Prezesie coraz chętniej mówi się jako o kimś odklejonym od rzeczywistości. To nie jest tylko zapowiedź ich kłopotów wizerunkowych, być może jakoś odwleczonych w czasie odruchem skupiania się społeczeństwa wokół władzy i kiepską jakością opozycji. To również groźba błędów sapera w kwestiach podstawowych: bezpieczeństwa i bytu materialnego Polaków.

ZOBACZ: „Nie ma szczęśliwych Kennedych”. Amerykańskie media znów piszą o klątwie słynnego rodu

Proszę na koniec nie mylić tego opisu z moim stanowiskiem merytorycznym wobec tych ustaw. Nie jestem zwolennikiem penalizacji rozmowy o seksie z szesnastolatkami, którzy nie są przecież karani za jego uprawianie. A to najważniejszy punkt tak zwanej ustawy antypedofilskiej. Dopuszczenie dzieci do polowań uważam za przejaw specyficznego „twardzielstwa” samych myśliwych i ich prawicowych popleczników, którzy w innych kwestiach odwołują się przecież do delikatności, humanitaryzmu, współczucia, tu zaś optują za barbarzyństwem. Ale z aborcją sprawa jest inna.

Czas na debatę

Nie uważam jej za prawo obywatelskie, a za nieszczęście. Jeśli dopuszczane w pewnych przypadkach to z powodu splotu dylematów nie do rozwikłania. Przesłanka eugeniczna, którą projekt obywatelski chce wykreślić wydaje się bezduszna i nieludzka. Zwłaszcza  w sytuacji, kiedy wobec ludzi już urodzonych reguł eugeniki nie stosujemy. Ba, rozprawiliśmy się z nią jako z czymś głęboko niehumanitarnym.

Był więc czas na debatę o tym już dawno. W każdej jednak innej chwili niż ta obecna. Rządzący wobec swoich obywateli pozamykanym w domach, skazanych na biedę i psychiczną depresję, powinni być empatyczni. Niestety tego nie potrafią.

Komentarze