"Na złotej tacy serwujemy McDonald'sa". Polka o lataniu z saudyjską rodziną królewską
Pixabay/Archiwum prywatne

"Na złotej tacy serwujemy McDonald'sa". Polka o lataniu z saudyjską rodziną królewską

- Kelnerka na pokładzie? Nic bardziej mylnego. To wiele zawodów w jednym - mówi Dorota Flying Daisy, która jest stewardessą saudyjskiej rodziny królewskiej. Latanie z VIP-ami to ciągła walka z czasem i pod gigantyczną presją. Luksus? Owszem, ale dopiero po wyjściu z samolotu. Na pokładzie sto procent czasu i uwagi poświęcasz klientowi. A ten może mieć czasem bardzo niestandardowe zachcianki.

Stewardessą jest od 10 lat, a od trzech lata z VIP-ami, w tym z rodziną królewską Arabii Saudyjskiej. Na rozmowę udaje mi się ją złapać, kiedy jest w Amsterdamie. Tuż po prawie 14-godzinnym locie z Kapsztadu przez Londyn.

Podróże w najdalsze zakątki świata, loty ociekającym złotem samolotem, luksusowe hotele, ubrania i dodatki od topowych projektantów. Brzmi jak jak marzenie? Pozornie. Dorota podkreśla, że to wszystko kosztuje mnóstwo ciężkiej pracy i wyrzeczeń, a stewardessa to dużo więcej niż podniebna kelnerka.

- Latam dla rodziny królewskiej i jako załoga mamy na locie przypisanego konkretnego tzw. głównego VIP-a. Oprócz tego, świadczone są loty czarterowe dla np. dalszej rodziny czy prezydentów państw, w zależności od potrzeb - mówi Dorota, prowadząca w social mediach profil Flying Daisy, na którym pokazuje życie i pracę stewardessy latającej w liniach VIP w Arabii Saudyjskiej.

 
 
 
 
 
View this post on Instagram
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by Flying Daisy (@flyingdaisydot)

- Moja droga, żeby zacząć bycie stewardessą w lotnictwie prywatnym, trochę trwała. Parę miesięcy zajęło mi doskonalenie siebie, poszerzanie swojej wiedzy, udoskonalenie swojego CV, zrobienie sesji zdjęciowej - opowiada.

Wcześniej pracowała w jednej z większych linii lotniczych w Dubaju. Doświadczenie tam zdobyte było kluczowe.

Latanie jako stewardessa VIP w Arabii Saudyjskiej wiąże się ze znajomością kultury. Wiemy, czego się spodziewać. Znamy obyczaje, kulinaria, etykietę. Nie każdy może się odnaleźć w nowej pracy, nowym otoczeniu, nowej kulturze. To byłby skok na głęboką wodę, gdyby stewardessa pracowała wcześniej tylko w Europie. Taka osoba mogłaby przeżyć szok kulturowy, co jest zupełnie normalne.

Od kawy po gaszenie pożarów

Zwraca uwagę, że podstawą jest dobra prezencja i perfekcyjna znajomość angielskiego, ale ważne są też "uniwersalność, elastyczność, otwartość, bo musimy stawić czoła różnym wymaganiom - począwszy od pierwszej pomocy po gaszenie pożaru".

- Wszystkim się wydaje, że to jest tylko kelnerka na pokładzie, ale nic bardziej mylnego. To jest wiele zawodów w jednym. Musimy się zająć wszystkim - począwszy od bezpieczeństwa, kończąc na tej przysłowiowej kawie, co jest dużo bardziej rozwinięte przy lotach VIP, bo mamy bardzo złożone menu. Bardzo duży nacisk kładziony jest na etykietę i protokół dyplomatyczny, który musimy znać - tłumaczy Dorota.

Wszystkie te umiejętności mogą jednak nie wystarczyć, kiedy zaczyna działać stres. - Potrzebna jest umiejętność pracy pod presją czasu. Rekrutacja jest złożona i bada się danego kandydata, testuje w różnych sytuacjach praktycznych i teoretycznych - mówi Flying Daisy.

Ulubione kierunki saudyjskiej rodziny królewskiej? USA - Los Angeles, Nowy Jork, Las Vegas. W Europie to Paryż, Włochy, Lazurowe Wybrzeże. Zdarzają się także miejsca bardziej egzotyczne - Malediwy, Bali.

Luksus? Tak, ale po wyjściu z samolotu

Choć samolot rodziny królewskiej to niemal latający dom pełen wygód i przepychu, obsługa nie może liczyć na luksusy.

- Wielogodzinne loty, ze zmianą strefy czasowej są ciężkie fizycznie. Czasami jest tak, że na pokładzie jest tyle bagażu, że nie mamy gdzie usiąść, żeby odpocząć. Jeśli lecimy 20 godzin do Los Angeles, to jest jedna załoga, musimy się uporać z presją czasu, jeśli chodzi o serwis, bycie dyspozycyjnym, cały czas na nogach - opowiada.

Podkreśla, że "nie mamy - jak w liniach komercyjnych - swoich stanowisk, łóżek, żeby udać się na spoczynek".

Załoga jest jedna, wieloosobowa, każdy ma swoje obowiązki i musimy stawić im czoła. Zdarza się, że nie ma za dużo miejsca. Staramy się czasami to przeorganizować, żeby było gdzie usiąść albo się położyć, ale nie zawsze jest to możliwe. Tego bagażu jest mnóstwo i nawet w klasie tzw. ekonomicznej w prywatnym samolocie, gdzie obsługa danego VIP-a stacjonuje podczas lotu, nie bardzo jest gdzie usiąść, bo jest dużo walizek. Przewożony jest praktycznie cały dom, czasem nawet obrazy i zwierzęta.

- Każdy lot, który wiąże się z dużą liczbą godzin jest bardzo ciężki fizycznie i trzeba go później odchorować. Jeśli chodzi o latanie z VIP-ami, to nie mam jakichś przykrych sytuacji. To jest bardzo ciężka praca, która się opłaca i jest to wspaniałe doświadczenie, ale zdrowotnie trzeba to czasem odchorować - mówi Flying Daisy.

- Doświadczamy luksusu jak wysiadamy z samolotu, bo jesteśmy w najlepszych hotelach, w dobrych lokalizacjach, po locie ten standard jest wyższy, ale podczas lotu my jesteśmy do dyspozycji, więc trzeba wykonywać swoje usługi na sto procent i po to tam jesteśmy - przyznaje.

"Miałam ochotę uciec"

Pytana o jeden z najtrudniejszych lotów wspomina, że załoga dostała catering z opóźnieniem, a VIP pojawił się na pokładzie wcześniej. - Byliśmy totalnie niezorganizowani, wszystko mieliśmy w proszku. To był krótki lot, więc nie mieliśmy czasu na przygotowania w trakcie, wszystko musiało być zrobione wcześniej. Musieliśmy naprawdę działać w trybie ekspresowym. Można było się spocić ze stresu, jeśli chodzi o przygotowania, a jednocześnie nie można było dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. To było stresujące i faktycznie wtedy miałam ochotę uciec - opowiada.

- Stres zawsze jest. Trema już mniej. Zaznajamiając się z danym VIP-em wiemy, czego się spodziewać. Jesteśmy tylko ludźmi i każdy z VIP-ów ma swoje humory i gorsze, lepsze dni. Musimy działać delikatnie. Stres i presja czasu są w tej pracy najgorsze - podkreśla Flying Daisy.

Zaznacza, że "nie ma miejsca na czekanie". - Dany VIP z reguły, jak jest na pokładzie, to chce mieć wszystko na 100 proc., a czasem nawet więcej. Nie możemy sobie pozwolić na błędy, żeby na coś czekał. Musi być dobra organizacja pracy i to jest największy czynnik stresujący. Przed pierwszym lotem był ogromny stres, jak zwracać się do księcia, jak to będzie. Osoby z rodziny się powtarzają, więc już jest inaczej, znamy się już i wiemy, czego się spodziewać - opowiada.

Bo stewardessy muszą znać swojego VIP-a na wylot. Nikt nie przywołuje ich przyciskiem i nie dopomina się o uwagę. Obsługa lotu musi obserwować pasażerów i reagować natychmiast.

Nie byłam świadoma, jak bardzo musimy być zaznajomieni z danym VIP-em, z jego upodobaniami. Kiedy pierwszego dnia wręczono mi tzw. manual na temat danego VIP-a, to byłam faktycznie zaskoczona, bo były tam wszystkie jego preferencje - począwszy od filmów, kończąc na jedzeniu, piciu, zapachu perfum, ulubionych kwiatach, akcesoriach. To wszystko musieliśmy mieć w małym palcu. Byliśmy z tego sprawdzani.

Nietypowe zamówienie

A upodobania klientów mogą naprawdę zadziwiać. - Zaskoczeniem było to, że niektórzy wolą cheeseburgera i frytki z McDonalda przygotowane w samolocie, niż jakieś wyszukane dania. To się często pojawia w menu i zauważyłam, że Arabia Saudyjska słynie z tego, że McDonald’s jest czymś zupełnie innym, niż to, co mają u siebie. Jest to chyba brane bardziej ekskluzywnie. Dla nas to śmieciowe jedzenie, a oni po prostu lubią w swoim prywatnym samolocie zjeść McDonald'sa - zauważa Dorota.

Kobieta nie może zdradzać szczegółów dotyczących klientów, ale przyznaje, że zdarzają się nietypowe zamówienia na pokładzie.

Jeden z VIP-ów poprosił o mix pokrojonych owoców, ale nie mogły się wzajemnie dotykać, bo wtedy zmieniłoby to ich smak. Jakimś dziwactwem jest też ten McDonald’s, którego serwujemy na złotej tacy.

Praca kobiety w muzułmańskim świecie

Jak wygląda praca kobiety w restrykcyjnym, muzułmańskim świecie? - Przebiega to zupełnie normalnie. Oczywiście musimy przestrzegać pewnych reguł, typu zakładać abaję, chociaż od zeszłego roku nie jest to konieczne. Ja to robię dla własnego - nie tyle bezpieczeństwa - co komfortu. Nie muszę się zastanawiać co mam pod spodem, czy dane spodnie są odpowiednio długie, czy mam długi rękaw. Zakładam to dla własnej wygody - opowiada Dorota.

ZOBACZ: Nadwrażliwa, za niska i jakaś dziwna. Kobieta w świecie przystosowanym dla mężczyzn

Przyznaje, że życie w Arabii Saudyjskiej się zmienia. - Jest coraz mniej restrykcji. Kiedy dołączałam do firmy trzy lata temu, to był inny kraj. Teraz dużo się zmieniło - kobiety mogą mieć prawo jazdy, zaczęły się koncerty, podróże, wizy turystyczne, co wcześniej było nie do pomyślenia, bo był nawet zakaz tańczenia, imprez masowych - wspomina.

- Widzę te zmiany naocznie. Idzie to wszystko w stronę Emiratów Arabskich. Powstała wizja Arabii Saudyjskiej do 2030 r., gdzie ten kraj będzie otwarty na turystów i turystykę, będą kurorty, resorty, podobne jak na Malediwach, bo kraj jest piękny, choć niewykorzystany. Do tej pory nie było takiej możliwości ze względu na panującą władzę, teraz ta władza się zmienia - dodaje.

"Powtarza się mit, że będziesz dostawać po 20 tysięcy napiwku"

W książce "Stewardessy. Cała prawda o lataniu", Flying Daisy mówi o tym, że zaczynając słyszała, że stewardesy latające z szejkami albo książętami z Arabii Saudyjskiej po każdym locie dostają rolexa. "Ja na swojego ciągle czekam. Podobna sytuacja jest z napiwkami. Powtarza się mit, że będziesz dostawać po 20 tysięcy napiwku. Owszem, czasem zdarzają się duże napiwki, ale tylko raz w roku - na ramadan" - dodaje Dorota.

Nie jest to jednak najważniejsze. Pytana o loty, które najlepiej wspomina, mówi o tych, które "wiążą się z jakąś życzliwością, feedbackiem od pasażerów, że naprawdę im się podobało". - Nawet wczoraj miałam bardzo dobre przeżycie, bo zostałam pochwalona za ciężką pracę i wszystko było jak należy. Mam dużo pozytywnych wspomnień i każdy lot, po którym dostaję pozytywny feedback doceniam - podkreśla.

- Kiedyś, kiedy latałam jeszcze w liniach czarterowych, lecąc z grupą Rosjan, która wynajęła samolot 1 stycznia, zaanonsowałam po rosyjsku nowy rok. Oni się tego w ogóle nie spodziewali. Pasażerowie byli tak uradowani, że dostałam brawa. Dla nich to była niespodzianka, że mówię po rosyjsku i było im bardzo miło. Wtedy poczułam, że to docenili i szczególnie miło wspominam ten lot - opowiada.

Archiwum prywatne

Bez grafiku

Jej codzienność zdecydowanie różni się od dnia przeciętnego Kowalskiego.

- Zdarza się, że dzień stewardesy zaczyna się bardzo wcześnie rano, a kończy bardzo późno następnego dnia. Niekiedy zmieniamy wiele stref czasowych i przemierzamy parę kontynentów w jeden dzień. Będąc do dyspozycji cały czas, nie możemy sobie pozwolić na większe przerwy w pracy, podczas lotu. Staramy się zmieniać, ale nie zawsze jest taka możliwość. Jesteśmy przypisani do danego VIP-a, musimy zadbać o najwyższą jakość usług, a także jego bezpieczeństwo - tłumaczy Dorota.

- Zdarza się tak, że dodatkowe obowiązki się czasem pojawiają, ale przeważnie dany VIP ma swoich asystentów, więc z reguły nie jesteśmy tym obarczani. Słyszałam o historiach, że faktycznie stewardessy, które latają VIP-owsko, działają też na zasadzie asystentek - np. muszą porównać jakieś ubezpieczenia samochodów, domów. W moim wypadku to nie wchodzi w grę - mówi Flying Daisy.

Przyznaje, że " stosunki są bardzo profesjonalne i nikt sobie nie wchodzi w drogę".

Jak lądujemy w danym miejscu, to oczywiście VIP ma swój pałac, my idziemy do hotelu i każdy robi swoje, ale my jesteśmy dyspozycyjni, bo w każdej chwili plany mogą się zmienić i nie wiemy ile zostajemy.

Nie ma stałego grafiku. Przeważnie przez dwa miesiące jest do dyspozycji 24 godziny na dobę. Później na miesiąc może wrócić do domu. Tak to wyglądało przed pandemią. Sytuacja na świecie zmieniła także lotnictwo prywatne.

- Ciężko przewidzieć, co będzie się działo jutro, gdyż są różne obostrzenia. Wcześniej było ciężko cokolwiek przewidzieć, teraz jest jeszcze trudniej - opowiada Flying Daisy.

- W sytuacji związanej z Covid są na lotniskach nowe procedury, również dotyczące lądowania w danym państwie, kontroli bezpieczeństwa. Musimy obecnie przestrzegać wielu nowych procedur. Przed lotem kapitan dostaje mnóstwo różnych wytycznych, z którymi musimy się zapoznać. Wczoraj wylądowaliśmy w Londynie, gdzie restrykcje były bardzo duże. Trzeba było podawać paszport przez okno w kokpicie, do specjalnego pudełka. Nie można było nawet pozbyć się śmieci. Ten kontakt był ograniczony do minimum. Nie mogliśmy zostać w Londynie, więc musieliśmy przetransportować się do Amsterdamu – mówi.

ZOBACZ: Zamiast spalin zostawią... nowe chmury. O samolotach przyszłości

Rodzina królewska w pandemii nie ma taryfy ulgowej. - Na pewno jest lepiej, jeśli chodzi o dostępność lotów, bo mogą po prostu wsiąść w samolot i polecieć, ale trzeba podlegać restrykcjom danego państwa. Jeśli chodzi o linie komercyjne, to jest o tyle trudniej, że tych lotów jest mniej i np. jeśli chcemy się gdzieś dostać, to nie zawsze jest taka możliwość - tłumaczy.

"Nie wiem, co mnie spotka"

- Teraz zgubiono mi bagaż, akurat miałam przebazowanie na Maltę, bagaż nie poleciał, następna okazja była za parę dni, bo nie było lotów, żeby ten bagaż dostarczyć, ale mnie już nie było na miejscu, bo byłam w Kapsztadzie. Bagaż tak za mną lata, a nie możemy się spotkać w jednym miejscu - mówi Dorota, której w końcu udało się odzyskać bagaż w Holandii.

Niepewność to coś, co doskwiera w tej pracy najbardziej.

Przez tyle lat zdążyłam się do tego przyzwyczaić, ale chciałabym wiedzieć, co mnie spotka i jak mogę zaplanować swoje życie, a nie mogę tego zrobić. Zdarza się, że znajomi pytają mnie, czy będę np. 15 grudnia na jakimś spotkaniu, a ja nigdy nie wiem, bo nie jestem w stanie nic zaplanować .

Jak dodaje, "lubi planować, więc czasem jest to frustrujące".

Czy przy takim trybie życia da się zaplanować przyszłość? - Zawsze trzeba mieć plan B. Na razie póki mogę, to korzystam. Jeśli będzie mi dane w przyszłości, to mam nadzieję na doszkalanie stewardess, jeśli chodzi o serwis, pomoc w dostaniu się do linii VIP-owskich. Myślę, że to dobra ścieżka kariery dla kogoś, kto spędził tyle czasu w chmurach - podkreśla.

Komentarze