Nadwrażliwa, za niska i jakaś dziwna. Kobieta w świecie przystosowanym dla mężczyzn
Pixabay

Nadwrażliwa, za niska i jakaś dziwna. Kobieta w świecie przystosowanym dla mężczyzn

Wyobraź sobie, że lekarstwa nie koją bólu głowy. Lekarze nie są w stanie pomóc, bo badania uwzględniają inną niż twoja mieszankę hormonów. Nie możesz zamówić taksówki, bo opuszki palców naciskają jednocześnie kilka klawiszy zbyt małego ekranu telefonu. Świat nie jest dostosowany do twoich potrzeb, a ludzie wokół mówią, że wydziwiasz. Gdy protestujesz, każą ci się zmienić.

A teraz uświadom sobie, że to nie fikcja. Tak może wyglądać codzienność części ludzkości. Jednak nie obawiaj się, jeżeli jesteś białym mężczyzną w średnim wieku, bez nadwagi, chorób współistniejących czy zbytniej wrażliwości na to, co mówią o tobie inni. Problem nieprzystającego do potrzeb otoczenia dotyczy głównie kobiet. Natomiast niesprawiedliwość bierze się z luki informacyjnej na ich temat.

"Uniwersalny" znaczy "dla mężczyzn"

Kanadyjski pianista Christopher Donison zauważył, że "ludzi można podzielić na dwa obozy: tych z większymi i mniejszymi dłońmi". On sam, przez mniejsze niż przeciętne dłonie latami męczył się z tradycyjnymi klawiaturami fortepianowymi. "Ale równie dobrze mógłby się wypowiadać z pozycji kobiety. To one mają mniejsze dłonie niż mężczyźni, a mimo to wiąż projektujemy sprzęty pod średniej wielkości męską dłoń" - pisze Caroline Criado-Perez, brytyjska dziennikarka i aktywistka.

Autorka zwraca w tym kontekście uwagę na łatwość (a raczej trudność) korzystania z urządzeń codziennego użytku, jak na przykład telefonów komórkowych, których przekątna ekranu nieprzystosowana jest do kobiecych dłoni. Na tym jednak nie koniec. Okazuje się, że luka dotyczy także technologii głosowych. Systemy rozpoznawania mowy, które mają ułatwić nam wykonywanie niektórych czynności, a także poprawić bezpieczeństwo (np. wydawanie poleceń nawigacji bez odrywania rąk od kierownicy), z większą precyzją reagują na męski ton głosu. Producenci tego oprogramowania sugerują jednak, że problem leży w głosie kobiet, a nie w technologii.

Criado-Perez przekonuje o rosnącej liczbie dowodów na tezę, że to algorytmy trenowane są na danych niewystarczająco uwzględniających kobiety. Brak statystyk dotyczących płci przekłada się jednak na coś więcej niż komfort użytkowania. Sprawa staje się naprawdę poważna, gdy chodzi o bezpieczeństwo.

Problem manekina "w ciąży"

Z badań wynika, że prawdopodobieństwo odniesienia poważnych obrażeń w wypadku drogowym jest o blisko 50 proc. wyższe w przypadku kobiety. I pomimo, że testy zderzeniowe pojazdów z udziałem manekinów prowadzone są od połowy XX w., dopiero w 2011 r. wprowadzono do użytku "żeńskie" wersje. Pominięto przy tym istotny fakt - kobiety nie są pomniejszonymi mężczyznami, więc nie ma pewności, jak zachowa się kobiece ciało w przypadku zderzenia. Czy zatem nikt nie dba o bezpieczeństwo kobiet? To z pewnością nieprawda, bo już w latach 90. powstał manekin "w ciąży". Problem tkwi w tym, że testy z jego udziałem nie są obowiązkowe w USA ani w Unii Europejskiej.

ZOBACZ: "Z bólu nie wiedziałam co robić, gryzłam ściany". Dominika straciła osiem ciąż

Także pasy bezpieczeństwa lepiej chronią mężczyzn, bo kobiety przez budowę swojego ciała "noszą je źle". Pozostaje pytanie - czy złe są piersi czy pasy? Odpowiedź zdaje się być oczywista.

Podobnie jest w przypadku odzieży ochronnej w uniwersalnym rozmiarze. Jak wynika z badań brytyjskiego Kongresu Związków Zawodowych (TUC) zaledwie 5 proc. kobiet stwierdziło, że odzież ochronna w rozmiarze uniwersalnym nie przeszkadza im w pracy. Także kamizelki kuloodporne nie uwzględniają odmiennej budowy fizycznej przez co nie osłaniają w odpowiedni sposób. TUC ostrzega, że odzież ochronna typu unisex może prowadzić do "poważnych problemów", ponieważ różnice w budowie klatki piersiowej, ud i bioder mogą powodować zmianę ułożenia szelek uprzęży bezpieczeństwa, natomiast maski i okulary ochronne wzorowane na "standardowej" męskiej twarzy nie pasują na większość kobiet.

Czy leki mają płeć?

Luka danych uwidacznia się również w kwestii profilaktyki i leczenia chorób. Początkowo badania kliniczne prowadzono w większości z udziałem mężczyzn, jednak na przełomie lat 80. i 90. naukowcy zaczęli sobie zdawać sprawę z istnienia różnic między płciami. Fakt ten wpływa na przebieg chorób i odmienną reakcję na leki.

Przykładem takiej choroby jest przenoszona przez kleszcze borelioza, która, jeśli nie będzie odpowiednio szybko leczona, może mieć poważne następstwa dla centralnego układu nerwowego. Lekarstwa także mogą działać odmiennie, zależnie od płci. Lek digoksyna, przeznaczony dla pacjentów z niewydolnością serca, miał sprzyjać lepszemu pompowaniu krwi. Wyniki badania przeprowadzonego na grupie składającej się w 80 procentach z mężczyzn pokazał, że chociaż lekarstwo to nie przedłużało życia, pacjenci przyjmujący je rzadziej trafiali do szpitala. Na tej podstawie zarówno w Europie, jak i w USA zalecano podawanie leku w celu poprawy jakości życia.

Kilka lat później naukowcy przeprowadzili badanie post-hoc (po fakcie), w którym przeanalizowali wyniki oddzielnie dla kobiet i mężczyzn. Odkryli, że mężczyźni, którzy przyjmowali digoksynę czuli się lepiej, natomiast kobiety nią leczone umierały wcześniej. Dlatego, że stanowiły one zaledwie niewielką część początkowej grupy badanych, nie zauważono tego efektu.

W USA dwie trzecie z ponad pięciu milionów osób cierpiących na chorobę Alzheimera to kobiety, a ryzyko zachorowania w ciągu całego życia u Amerykanek jest prawie dwa razy większe niż u mężczyzn. Przed długi czas dominował pogląd, że dzieje się tak dlatego, że kobiety żyją dłużej. Ale naukowcy w końcu wyszli poza to założenie, a badania wskazują, że wpływ mogą mieć zmiany hormonalne w okresie menopauzy i różnice w ekspresji genów.

"Kobiety nie są małymi mężczyznami"

Holenderscy naukowcy wskazują, że kobiety są aż 4 razy bardziej narażone na skutki uboczne leków na nadciśnienie. Dochodzi u nich częściej do nudności, obniżenia zawartości sodu w organizmie, śpiączki czy zgonu. - Kobiety nie są małymi mężczyznami. Są biologiczne różnice w budowie ciała i zestawie hormonów - podkreśla Jeanine Roeters van Lennep z Erasmus Medical Center w Rotterdamie.

ZOBACZ: "Czy wystarczy własna deklaracja, aby mężczyzna stał się kobietą?". Zaremba o decyzji UJ

Luka w danych czy też brak wystarczającej liczby badań dotyczących obu płci niesie skojarzenia z tzw. syndromem Yentl. Nazwa ta została użyta po raz pierwszy w piśmie "New England Journal of Medicine” na początku lat 90. Określała kwestię odmiennego postrzegania przez lekarzy choroby wieńcowej u kobiet i mężczyzn. Syndrom ten nawiązuje do imienia bohaterki opowiadania Isaaca Singera - młodej Żydówki, która w wyższej szkole talmudycznej mogła zaistnieć jedynie w męskim przebraniu. 

Nad problemem braku równości płci pochyla się szereg fundacji, wśród nich Światowe Forum Ekonomiczne, które poza ochroną zdrowia bada dostęp do edukacji czy kwestie ekonomiczne. Z jego raportów wynika, że przy utrzymaniu obecnego tempa zmian społecznych do zniesienia nierówności płci w Europie Środkowo-Wschodniej dojdzie w 2146 roku.

Człowiek + płeć

Ta odległa perspektywa czasowa w dużym stopniu bierze się z braku wiedzy. Jesteśmy w błędzie myśląc, że problemy, które dotykają kobiety to nie nasza sprawa. Dlaczego? Bo skoro szczęśliwie znaleźliśmy się w grupie, do której dostosowywana jest rzeczywistość, tylko my możemy sprawić, by ten świat był przystępny także dla drugiej połowy społeczeństwa.

Sprawa nie rozbija się jednak tylko o kwestię dostępności usług publicznych czy problem ochrony zdrowia. Simone de Beauvoir, jedna z pionierek współczesnego feminizmu przekonywała, że "mężczyzna to człowiek plus płeć; kobieta jest pełną jednostką i kimś równym mężczyźnie, tylko wtedy, gdy również jest człowiekiem i płcią. Zrezygnować z kobiecości to zrezygnować z części człowieczeństwa" - pisała w "Drugiej płci".

Ale czy musimy być feministami, żeby dostrzec zmagania kobiet z przystosowaną do męskich potrzeb codziennością?

Komentarze