Czterdziestoletnia Maeve Kennedy McKean - ceniona prawniczka specjalizująca się w obronie praw człowieka, wnuczka Roberta Kennedy'ego, uchodziła za gejzer energii. Pracowała jako dyrektor wykonawczy Global Health Initiative na Uniwersytecie Georgetown, biegała w maratonach i była uwielbiana przez studentów.
Szczęśliwa żona i matka trójki dzieci - w wieku od lat dwóch do ośmiu – słynęła też z poczucia humoru. Wraz z mężem Davidem McKean tworzyli zarażającą radością życia parę. Na czas ograniczeń wymuszonych przez pandemię Maeve wraz z Davidem i dziećmi pojechała do domu swojej matki - Kathleen Kennedy Townsend - w Shady Side, w stanie Maryland. Jak zdążyła napisać w mediach społecznościowych, zamierzała : ”dać dzieciom więcej przestrzeni do szaleństw niż mają w Waszyngtonie”.
Drugiego kwietnia późnym popołudniem Maeve i jej ośmioletni syn Gideon wyszli na plażę pograć w piłkę. W pewnym momencie piłka zniknęła w wodzie. Nad zatoką Chesapeake wiał silny wiatr. Postanowili, że popłyną po nią kajakiem. Nikt nie wie dokładnie, co się stało. Wedle relacji męża Maeve, prawdopodobnie zostali wypchnięci przez wiatr lub przypływ na otwartą zatokę. Pół godziny później ktoś zobaczył ich dryfujących daleko od brzegu i wezwał policję.
Rozpoczęła się akcja ratunkowa. Straż przybrzeżna przeszukała sześć kilometrów kwadratowych zatoki. Tego popołudnia prędkość wiatru wynosiła 48 kilometrów na godzinę.
ZOBACZ: "Klątwa Kennedych" wciąż żywa? Zaginęli wnuczka i prawnuk Roberta Kennedy'ego
Wieczorem, 2 kwietnia znaleziono kajak, pasujący do opisu tego, do którego wsiadła Maeve z synem. Stało się jasne, że szanse na znalezienie matki i syna żywych, są zerowe. 6 kwietnia policja poinformowała, że ciało Maeve Kennedy McKean znaleziono w wodzie 4 kilometry na południe od miejsca, z którego wypłynęła. Ciało chłopca wyłowiono dwa dni później.
Maeve i jej synek Gideon to odpowiednio 14 i 15 ofiara tragicznej śmierci wśród członków rodu Kennedych. Amerykańskie media znów piszą o trwającej od dekad „klątwie”. Jej początek miała dać historia Rose Kennedy, najstarszej siostry prezydenta Johna F. Kennedy’ego.
Skrywana siostra
Rosemary Kennedy przyszła na świat 13 września 1918 roku w Bostonie, jako trzecie dziecko Josepha P. Kennedy’ego i Rose Kennedy. To był czas gdy za Oceanem szalała hiszpanka i to ona absorbowała lekarzy w Bostonie.
Położnik rodziny Kennedych spóźniał się, a u Rose akcja porodowa postępowała błyskawicznie. Gdy pielęgniarka zobaczyła główkę, poleciła matce, by zacisnęła nogi i poczekała na jego przyjazd. Kobieta posłusznie trzymała córkę w kanale rodnym przez dwie godziny. Efektem było niedotlenienie mózgu, co stwierdzono znacznie później.
Gdy Rosemary zaczęła rosnąć, rodzice zauważyli, że kolejne etapy rozwoju, osiąga później, niż pozostałe dzieci. W wieku dwóch lat wciąż miała trudności z siedzeniem i z chodzeniem, dużo później zaczęła mówić. W szkole pojawiły się problemy z nauką. Wkrótce trafiła do placówki z internatem dla dzieci opóźnionych w rozwoju. Rodzice nie podzielili się informacją o problemach z córką ani z przyjaciółmi, ani z krewnymi - udawali, że Rose - śliczna dziewczynka, rozwija się normalnie. Joseph od początku miał wielkie plany względem synów. Opóźniona siostra byłaby dla nich przeszkodą.
Joseph był już bogatym człowiekiem, członkiem Partii Demokratycznej. Absolwent Harvardu majątek zgromadził jako inwestor giełdowy, a zdobycie praw do dystrybucji whisky podwoiło fortunę. Był w bliskich relacjach z prezydentem Franklinem D. Rooseveltem, który w 1934 mianował go przewodniczącym amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych. Cztery lata później został ambasadorem USA w Wielkiej Brytanii, gdzie udał się z rodziną.
Dla Rosemary czas spędzony w Anglii okazał się najlepszym w życiu. Brytyjczycy uwielbiali Kennedych. Tak liczne i piękne potomstwo to był dla nich fenomen. Zwłaszcza Rose i jej młodsza siostra Kathleen budziły zachwyt. Gdy wybuchła wojna, Rose wysłano do katolickiej szkoły specjalnej pod Londynem, prowadzonej przez siostry zakonne. Tam zajęto się nią, jak nigdy dotąd. Nareszcie opanowała płynne czytanie i pisanie. Okazało się nawet, że prowadziła dzienniki, które w latach 80. opublikowano. Zakonnice okazywały jej czułość i troskę. Zrobiła ogromne postępy.
Wkrótce Kennedy pokazał nieznane oblicze. W 1940 roku, gdy już trwała druga wojna światowa, odbył hańbiącą podróż po Niemczech. Wymieniał z hitlerowskimi dygnitarzami jawnie antysemickie opinie i twierdził, że trzeba „pozwolić Hitlerowi, robić co zechce”. Anglicy byli oburzeni. Prezydent Roosvelt także. Josepha odwołano ze stanowiska. Wrócili do Ameryki.
Rose bardzo chciała zostać w Anglii. W Ameryce znów cofnęła się do stanu sprzed wyjazdu. Stała się nieobliczalna. Odkryła jednak, że podoba się mężczyznom. Uciekała z domu, by się z nimi spotykać. Joseph uznając to za przejaw choroby, za sprawą neurochirurga Waltera Freemana, zdecydował się poddać ją lobotomii, wtedy popularnej metodzie leczenia chorób psychicznych. (Zabieg neurochirurgiczny polegający na przecięciu połączeń kory przedczołowej z innymi strukturami mózgowia).
Nieudana lobotomia przeprowadzona na Rosemary, po której cofnęła się do poziomu… dwuletniego dziecka, była największą porażką Freemana. Kobieta sparaliżowana trafiła na wózek inwalidzki. Resztę życia spędziła w zamkniętym ośrodku. Dożyła, o ironio, późnej starości. Odeszła w 2005 roku w wieku 87 lat.
Joseph Kennedy nigdy nie odwiedził niepełnosprawnej córki. Interesowali go wyłącznie synowie i ich kariery. Matka po raz pierwszy pojechała do zakładu 20 lat później. Ukryta przed światem Rosemary, w świadomości Amerykanów zaistniała, gdy JFK został prezydentem. O lobotomii nie mówiono. Prawda wyszła na jaw w latach 80.
To wtedy po tragicznej śmierci Dawida Kennedy’ego przedstawiciela kolejnego pokolenia rodu, ukuto określenie „klątwa Kennedych”. Ci, którzy w nią wierzą, uważają, że jest karą za odrzucenie dziecka, które nie pasowało do idealnego wizerunku Kennedych.
Dwa lata młodsza siostra Rosemary - Kathleen Kennedy, też nie doczekała się aprobaty rodziny. Po powrocie z Londynu zakochała się w Williamie Cavendishu - markizie Hartington. Pobrali się w maju 1944 roku mimo sprzeciwu Kennedych, którzy nie chcieli związku córki z rozwodnikiem. Wyrzekli się jej. „Nie muszę być jedną z Kennedych, by istnieć” - miała powiedzieć.
Kathleen pracowała dla Czerwonego Krzyża a Cavendish służył w wojsku. Cztery miesiące po ślubie samolot, którym leciał, został zestrzelony przez Niemców.
Cztery lata później, również w katastrofie lotniczej - zginęła Kathleen.
Joseph Junior i sen niespełniony
Joseph Kennedy gdy zrozumiał, że własne szanse zaprzepaścił, wymyślił życie swoim synom. Mieli realizować jego ambicje.
Rodzina najbardziej chełpiła się najstarszym - Josephem Jr zwanym Joe. „Zrobię wszystko, by został prezydentem Stanów Zjednoczonych” - mówił ojciec . Miał być pierwszym katolickim mieszkańcem Białego Domu.
ZOBACZ: Liberalizm przeżyje koronawirusa
Joe był najprzystojniejszym z synów, wysportowanym i równie inteligentnym, co młodszy John. W 1934 roku wyjechał do Niemiec. Wrócił zachwycony Hitlerem, twierdząc, że „Buduje on w swoich ludziach ducha, którego można by zazdrościć w każdym kraju”. Planował karierę polityczną. Nie przewidział wojny.
W 1941 roku, na rok przed końcem studiów Joe opuścił Harvard i zaciągnął się do armii. Został pilotem marynarki wojennej. Wysłano go do Wielkiej Brytanii, uczestniczył w 25 misjach wojskowych. Mógł już wracać do domu, ale zgłosił się do tajnej operacji „Afrodyta”. To była misja samobójcza. Sprowadzała się do przebudowy starych bombowców na latające bomby, które miały uderzać w cele naprowadzane kontrolą radiową. Załoga „latającej bomby” wyskakiwała wówczas z niej na spadochronach.
Nim Joe zdążył wyskoczyć, nastąpiła przedwczesna eksplozja. Zginął na miejscu. Miał 29 lat. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Marynarki. Teraz najstarszym synem był John.
„Trzymam w ręku jego mózg”
John F. Kennedy nie palił się do polityki. Chciał być dziennikarzem. Po wojnie pracował nawet w International News Sernice Williama Hearsta. Wiedział jednak, że ojciec wyznaczył mu misję.
W 1946 roku został wybrany do Izby Reprezentantów i zaczął się przygotowywać do walki o fotel senatora. Zasiadając w Kongresie, krytykował politykę zagraniczną prezydenta Eisenhowera, a popierał rozszerzenie praw obywatelskich.
W 1953 r. poślubił Jacqueline Lee Bouvier, córkę maklera giełdowego - piękną, wykształconą, bogatą. Idealny materiał na żonę prezydenta. W sierpniu 1956 r. Jackie Kennedy urodziła martwą dziewczynkę. Rok później na świat przyszła Caroline, a trzy lata później John Kennedy Jr. Trzy lata później, dwa dni po urodzeniu zmarł ich drugi syn - Patrick Kennedy.
Miesiąc później John zdecydował się ubiegać o prezydenturę. Ojciec pozostał w cieniu, by mu nie zaszkodzić. Szefem sztabu wyborczego mianował brata Roberta. Zwycięstwo zapewniła mu pierwsza w historii USA prezydencka debata z Richardem Nixonem transmitowana na żywo.
„Amerykanie, nie pytajcie, co kraj może zrobić dla was; pytajcie, co wy możecie zrobić dla kraju”. Te słowa, wypowiedziane w trakcie przemowy inauguracyjnej przeszły do historii. JFK pozostawił po sobie dziedzictwo prawdziwego przywództwa, roztaczając wizję obywatelskiego zaangażowania.
Myśląc o reelekcji w 1964 roku, zaplanował podróż po stanach zachodnich i południowych, by zapewnić sobie poparcie. 22 listopada miał wizytować Dallas, bastion konserwatystów. Około 11.50 samochody z prezydentem Kennedym, jego żoną i gubernatorem Johnem Connallym ruszyły z lotniska Love Field. Wokół ulicy, którą jechała prezydencka kolumna zgromadziły się tysiące ludzi.
O 12:30 limuzyny przejechały Ross Avenue w kierunku Dealey Plaza. W tym momencie padł strzał. Kula trafiła prezydenta w szyję. Po chwili zamachowiec znowu strzelił. Płat ciemieniowy mózgu prezydenta został rozerwany na strzępy. Kawałki tkanki, kości i krew rozprysły się na wszystkie strony, pokrywając wnętrze limuzyny, przednią szybę i Jackie. Odłamek czaszki spadł na pokrywę bagażnika prezydenckiego lincolna. John osunął się na siedzenie. Jackie krzyknęła: - Boże, trafili go w głowę! Sięgnęła po krwawe szczątki. - Trzymam w rekach jego mózg - powtarzała z niedowierzaniem.
ZOBACZ: Kryzys nie zwalnia nas od bycia obywatelami!
Limuzyna skierowała się błyskawicznie do Parkland Hospital. Mimo wysiłków lekarzy serce Johna Kennedy'ego nie podjęło jednak pracy. Po godzinie 13.00 orzeczono śmierć prezydenta. Miał zaledwie 46 lat.
Godzinę po zamachu aresztowano mężczyznę, który strzelał - Lee Harveya Oswalda. Dwa dni później Oswald został postrzelony przez właściciela klubu nocnego i policyjnego informatora Jacka Ruby’ego. Według komisji Warrena Oswald działał sam, w co dziś nie wierzy ponad 80 proc. Amerykanów.
Morderstwo Johna F. Kennedy'ego stało się przedmiotem niezliczonych teorii spiskowych.
Bobby czyli śmierć razy dwa
Robert Kennedy w okresie prezydentury brata pełnił stanowisko prokuratora generalnego. Cztery lata później zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko prezydenta. Nie był tak błyskotliwy i charyzmatyczny jak starsi bracia, ale był im to winien.
5 czerwca 1968 roku Robert opuszczał salę balową hotelu Ambassador w Los Angeles, gdzie wcześniej wygłosił przemówienie. W prawyborach pokonał rywali i został kandydatem demokratów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeszcze przed ubieganiem się o nominację prezydencką, w czerwcu 1967, wypowiedział się w kwestii tzw. wojny sześciodniowej. Poparł wtedy Izrael, co jak się miało okazać, miało wpłynąć na jego dalsze losy.
Gdy Kennedy wraz ze współpracownikami przechodził wąskim korytarzem, zza maszyny do lodów wyskoczył mężczyzna z rewolwerem w ręku i strzelił kilkakrotnie. Pierwsza kula trafiła w głowę. Dwie kolejne w tylną część szyi i klatkę piersiową. Ostatni strzał był chybiony. Oprócz Kennedy’ego rannych zostało jeszcze pięć osób.
Robert Kennedy natychmiast trafił na stół operacyjny w szpitalu w Los Angeles. Czterogodzinna operacja nie uratowała mu jednak życia. Zmarł 6 czerwca 1968 roku. Został pochowany na Cmentarzu Narodowym w Arlington obok swojego brata, Johna. Był czwartym zmarłym tragicznie dzieckiem Josepha i Rose Kennedy, trzecim synem.
Zabójcą okazał się Sirhan Bishara Sirhan obywatel Jordanii, palestyńskiego pochodzenia. Jak zeznał, motywem jego działania była zemsta za poparcie, jakiego Kennedy udzielił Izraelowi. Sirhan usłyszał wyrok śmierci, później karę zamieniono na dożywocie.
ZOBACZ: "Jeśli to nie koronawirus ich zabije, zrobią to inne choroby"
Gdy Robert Kennedy padał na ziemie trafiony strzałem Sirhana, jego 13-letni syn Daniel - najwrażliwszy i zbuntowany, widział to w telewizji. Tuż po północy oglądał ogłoszenie zwycięstwa ojca w wyborach prezydenckich w Kalifornii. Godzinę później – jak trafia go kula zabójcy. Wydarzenie pozostawiło emocjonalną bliznę na całe życie. Nigdy się nie podniósł. Sięgnął po narkotyki.
W 1974 roku David Kennedy i jego rodzeństwo stali się obiektem gróźb i planów porwania - otrzymali wtedy ochronę Secret Service. Wówczas 18-letni David ćpał już na dobre. Błyskotliwy, inteligentny, chciał zostać dziennikarzem. Po dwóch latach rzucił studia na Harvardzie, zamieniając je na imprezowe życie.
Znienawidził klan Kennedych, zwłaszcza nieżyjącego już wtedy seniora rodu Josepha i jego chore ambicje, które kazał urzeczywistniać synom. Wstrząsem była też dla niego historia „ukrywanej siostry” Rosemary, szeroko opisana. Powiedział publicznie: „Gdyby dziadek nadal żył, mnie też, jak Rosemary, potraktowałby jako przeszkodę i usunął.”
19 kwietnia 1984 poleciał na Wielkanoc do Palm Beach na Florydzie , gdzie zgromadziło się członkowie rodziny Kennedych. Zameldował się w pokoju hotelowym i spędził kilka dni na imprezowaniu. 25 kwietnia pokojówka znalazła go martwego na podłodze. Zmarł z przedawkowania kokainy i petydyny.
Miał 28 lat. Był pierwszym z młodego pokolenia Kennedych, który zginął tragicznie. To właśnie wtedy zaczęto mówić o klątwie.
Amerykański książę
John Kennedy Junior miał osiem tygodni, gdy zamieszkał z rodzicami w Białym Domu. Ojca nie pamiętał, a polityki nie znosił. Niezwykle przystojny, podobny do pięknej matki, próbował sił w aktorstwie, a w 1995 roku założył magazyn "George", łączący popkulturę z polityką. Pismo okazało się sukcesem.
Najseksowniejszy mężczyzna świata, najbardziej pożądany kawaler Ameryki. Wśród jego zdobyczy były: Broke Shields, Cindy Crawford czy Daryl Hannah. JFK Junior ustatkował się w 1996 r., biorąc ślub z piękną Carolyn Bessette - szefową sprzedaży domu mody Cavina Claina. Media okrzyknęły ich "najpiękniejszą parą w Ameryce". Mieli być tymi, którzy uwodnią, że żadna klątwa nie istnieje. Ona kochała modę, on szybkie samochody i samoloty. Od pomysłu, by nauczyć się latać, nikt nie był w stanie go odwieść. Nawet Jackie, choć obsesyjnie bała się, że syn zginie w katastrofie. Licencję pilota zrobił po jej śmierci.
16 lipca 1999 roku, późnym wieczorem, zasiadł za sterami swojego samolotu Piper Saratoga. Towarzyszyła mu żona Carolyn i szwagierka Lauren. Lecieli na wesele kuzynki Rory Kennedy w Massachusetts. Warunki pogodowe nie były zachęcające – gęsta mgła, i lot nocą. John zameldował się w wieży kontrolnej na lotnisku w Martha's Vineyard, ale gdy samolot zniknął z radarów, ogłoszono, że zaginął.
Po kilkunastu godzinach odnaleziono szczątki samolotu oraz czarne skrzynki. Poszukiwania pasażerów trwały aż 5 dni. 21 lipca znaleziono ciała na dnie oceanu – ciało Johna Juniora wciąż było przypięte pasami do fotela pilota. Przyczyną wypadku był błąd pilota, który stracił panowanie nad maszyną. Bezpośrednią przyczyną śmierci całej trójki - wstrząs wywołany uderzeniem samolotu o wodę.
Jackie Kennedy tragicznej śmierci syna, na szczęście, nie dożyła. Umierając w 1994 roku wierzyła, że fatum ominęło jej dzieci.
Saorise, fanka Davida, wnuczka Roberta
Pierwszego sierpnia 2019 roku 22-letnia wnuczka Roberta F. Kennedy’ego Saoirse odwiedziła 91-letnią babcią Ethel. Gdy starsza pani zasnęła wymknęła się na imprezę. Wracając, zahaczyła o plażę i zafundowała sobie kąpiel.
Babcia Ethel już wstała, gdy nad ranem 2 kwietnia dziewczyna kierowała kroki do łóżka. Była 6.30. Zasnęła i spała długo, co nikogo nie zdziwiło. Gdy w końcu wyważono drzwi jej pokoju, już nie oddychała. Wezwana karetka przybyła natychmiast, ale było za późno. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było przedawkowanie narkotyków.
ZOBACZ: Świat skoronizowany. Nowy ład ze starymi problemami
Saoirse od lat zmagała się z depresją, o czym pisała na blogu. „Zapuściła korzenie na początku gimnazjum i pewnie pozostanie ze mną przez resztę życia”. (…) „Głębokie ataki smutku, wyglądają jak ciężki głaz na mojej piersi” – pisała. Ratowała się lekami i niestety, narkotykami. Była wręcz chorobliwie zafascynowana wujem Davidem, który przecież także zmarł po przedawkowaniu narkotyków.
Niedawno wyszło na jaw, że doświadczyła molestowania seksualnego ze strony kogoś z rodziny. To miało na zawsze naznaczyć ją mrokiem.
Klątwa czy szarża?
Przytoczone historie, to tylko niektóre z listy tragedii, które dopadły „królewską rodzinę Ameryki” i prowokują do stawiania tezy o istnieniu „klątwy”. Ciekawe, że w jej istnienie wierzyła nawet Jackie Kennedy i panicznie się bała.
W przejmującym dokumencie „Nie ma szczęśliwych Kennedych” guwernantka pociech zamordowanego Johna F. Kennedy’ego i jego brata mówi: ”Dzieci Kennedych odziedziczyły tragiczną śmierć w genach”. Coraz trudniej nie zgodzić się z nią, śledząc koleje ich losu. Ale zdrowy rozsądek podpowiada też, że sporej części tych dramatów równie blisko do szalonej szarży, beztroskiej brawury i zwyczajnego kuszenia losu.
Komentarze