Gdy jedni pracują drudzy mają zakaz przebywania w budynku. Zmiana trwa trzy dni. Taki system minimalizuje ryzyko.
Gdy wejdzie się głębiej do budynku Polsatu jedno rzuca się w oczy: spokój. Miejsca, które jeszcze niedawno tętniły życiem teraz są puste. Zniknęli ludzie, pojawiły się dozowniki. Są na każdym kroku. Nawet z nudów można zacząć dezynfekować sobie ręce. Na przykład wtedy, gdy czeka się na windy. Niegdyś wysypywali się z nich ludzie. Teraz na windę czeka się przeważnie w samotności, a gdy w końcu się pojawi jest pusta. Czasem wysiada z niej ekipa, która zajmuje się dezynfekcją kolejnych pomieszczeń. Zgodnie z nowymi zarządzeniami do samej windy nie może wejść więcej niż dwie osoby. Nie jest to problem, bo tłumów przecież i tak nie ma.
- W Telewizji Polsat dzięki jej właścicielowi, czyli Zygmuntowi Solorzowi od zawsze mamy trochę inną kulturę organizacyjną, bardziej rodzinną, z wieloma osobami znamy się osobiście - mówi Adam Nowe, członek Zarządu Telewizji Polsat - W takim kryzysowym momencie jak teraz to procentuje. Dzięki zaangażowaniu i kreatywności Zespołu udało się przejść w trybie pilnym na pracę zdalna, łącznie z wirtualizacją postprodukcji. Polsat News może w każdej chwili przejść na nadawanie z innego studia, lub skorzystać z alternatywnego newsroomu, stworzyliśmy backupowe centrum sterowania emisją.
Większość osób pracuje zdalnie. Telewizji informacyjnej nie da się jednak całkowicie zrobić z domu. Dlatego w newsroomie toczy się życie. O wiele bardziej skromne i ciche niż to przed epidemią. Skład jest okrojony i zamaskowany.
- Ograniczam kontakty i korzystam ile mogę z nowych technologii- mówi reporter Arnold Nadolczak- rzeczy, które kiedyś nie nadawały się do emisji dziś wykorzystujemy w swoich materiałach. Nie wszędzie da się przecież wysłać nasze profesjonalne kamery.
Samotność prezentera
Studio Polsat News jest niemal całkowicie zautomatyzowane. Miejsce pracowników zajęły roboty. Ludzi zaczęła wyręczać sztuczna inteligencja. Dlatego miejsca, które mogą zobaczyć każdego dnia miliony widzów są sterylne. Nawet prezenter Wydarzeń jest w studiu sam w czasie trwania programu. Przed programem pojawia się tylko jedna osoba, by pomóc z podpięciem mikrofonów i podłączyć do sprzętu, który pozwala na kontakt z reżyserką na pierwszym piętrze.
- Studio działa bez gości - mówi Dorota Gawryluk, dyrektor Pionu Informacji i Publicystyki Telewizji Polsat – część osób pracuje zdalnie tam, gdzie jest to możliwe. Mamy też plany na najgorszy scenariusz ale wierzę, że on się nie spełni.
Epidemiolog na pokładzie
To, że studio zamknęło się na gości nie oznacza, że nie ma dla nich miejsca na antenie. Łączenia online pojawiły się w miejsce dawnych wizyt. Czasem coś zaszumi, zdarzają się problemy z połączeniem, ale efekt antenowy jest dobry. Całkiem przy okazji poznajemy wnętrza domów gości, które pokazują ich domowe kamerki. Hasło: „ja panu nie przerywałem” nabrało zupełnie nowego wymiaru. Teraz politycy mówiący w tym samym czasie są w stanie położyć każdy program. Ważna jest dyscyplina, której pilnuje prowadzący. Niby nic nowego, a jednak program prowadzi się zupełnie inaczej. Trochę, jak nauczyciel, który wywołuje do odpowiedzi, a potem ucisza dzieci. W dodatku wejścia online nie zastąpią dawnego wywiadu. Trudniej zrozumieć sytuację polityczną, gdy nie ma się bezpośredniego kontaktu z gośćmi. Teraz, gdy chce się zamienić kilka słów ze swoim rozmówcą po programie, to można do niego co najwyżej… zadzwonić. Tylko, że przez telefon nikt swobodnie nie opowiada o kulisach ważnych decyzji politycznych.
Współpracujemy na bieżąco z epidemiologiem i bierzemy pod uwagę jego wytyczne dot. Bezpieczeństwa - mówi Adam Nowe, członek zarządu Telewizji Polsat - Środki ochrony wydają się oczywistością w tym czasie, w trybie pilnym konieczne było również wdrożenie procedur mających poprawić bezpieczeństwo naszych pracowników, łącznie z szybkim sfinalizowaniem inwestycji w postaci urządzeń oczyszczających powietrze na zasadzie aktywnej technologii RCI.
Reporterski "home office"
Zresztą nie wszyscy dziennikarze, których widzimy na antenie nadają ze studia. Epidemia od początku uczy nas, że zagranicę najlepiej obserwować dziś z domu. W telewizji ma to dosłowne znaczenie. Agata Gierszewska, która w „Godzinach szczytu” od lat opowiada o tym, co dzieje się na świecie nie opuszcza czterech ścian. Kiedyś jej wejścia pełne były ciekawostek i zaskakujących doniesień z odległych miejsc. Teraz są w zasadzie raportami o Covid-19.
- Nie potrzebowałam specjalnie czasu na adaptację do domowych warunków. Po prostu usiadłam przed komputerem i zaczęłam pracować. Od rana zbieram informacje odnośnie pandemii koronawirusa na świecie. Sprawdzam najnowsze statystki i dobowe bilanse, które są coraz bardziej tragiczne, ale staram się też zawsze znaleźć jakieś pozytywne wiadomości. - mówi Agata Gierszewska – Kiedy przenoszę się do domowej redakcji mój partner zasiada w kuchni. Można powiedzieć, że jest wtedy na uczelni, bo uczestniczy w zajęciach online.
Nie każdą pracę da się jednak wykonać z domu. Telewizja informacyjna nie może się obyć bez relacji na żywo i transmisji. Zmienił się świat, ale nie reguły rynku medialnego. Epidemia nie sprawiła, że zakończył się wyścig o to, kto najszybciej i najlepiej poda najważniejsze informacje. Nie da się być pierwszym nie będąc na miejscu. Największe ryzyko ponoszą ci, którzy pracują na zewnątrz.
- Z chwilą, gdy weszliśmy do Sejmu zostaliśmy odizolowani od innych pracowników stacji. - mówi Norbert Follak operator kamery - Mamy tu zdeponowany sprzęt i poruszamy się tylko na linii dom- Wiejska. Staramy się utrzymać przepisową odległość od polityków, a to w ferworze pracy nie zawsze jest łatwe.
Nietypowy pomocnik
Zmieniła się praca dziennikarska. Dziś na konferencjach prasowych raczej nie zadaje się pytań tylko przesyła się odpowiedniej osobie. Potem są one odczytywane w imieniu reportera i stacji. Podobnie jest w Parlamencie Europejskim. Tam od 20 marca nie wpuszcza się dziennikarzy na konferencje prasowe. Zresztą na czas pandemii odwołano nie tylko wszystkie posiedzenia Parlamentu Europejskiego, ale także rady i szczyty. To wcale nie oznacza, że dziennikarze mają mniej pracy. Większość spotkań odbywa się w formule tele- konferencji. W ostatni wtorek takie zdalne spotkanie ministrów finansów trwało… 16 godzin.
W mojej torbie do pracy musiałam wygospodarować dodatkowe miejsce na kanapki, termos z kawą i wodę - bo tych nie da się już zakupić w kawiarniach przy unijnych budynkach. -mówi Dorota Bawołek, korespondentka Polsat News w Brukseli - Jako korespondentka zagraniczna nie mam najbliższej rodziny u której można by zostawić dziecko, a szkoły i przedszkola w Belgii są zamknięte dlatego wraz z młodszym pomocnikiem przyjeżdżamy czasem do pracy. Nasi widzowie go jeszcze nie poznali, bo w czasie relacji przykleja się do moich nóg. Relacje poranne czy wieczorne robię ze studia domowego, przy pomocy green screena, ale nie wszystko w dziennikarstwie da się zrobić z domu.
W dodatku praca w terenie ma do siebie to, że nie wszystko da się w niej zaplanować. Im dalej od studia tym trudniej przewidzieć, co może spotkać dziennikarza na zdjęciach. Dlatego biura i regionalne ekipy w Polsce działają na nowych zasadach. Goście nie przychodzą już do redakcji, a same ekipy muszą pracować w stałych składach: zawsze ten sam dziennikarz i operator. Kontakty z innymi pracownikami redakcji są zabronione. Klasyczne mikrofony są zastępowane przez te bezprzewodowe czy takie, które pozwalają zwiększyć odległość od rozmówcy.
- Ludzie, których proszę o rozmowę robią się spokojniejsi, gdy słyszą, że mikrofon będzie na tyczce. - mówi Dorota Wleklik reporterka z województwa lubuskiego – Ja pracuję w ekipie z moim mężem i sprawę kontaktów mamy rozwiązaną z założenia.
Epidemia, to praktycznie same utrudnienia w pracy, ale wszyscy reporterzy mówią też o jednym niespodziewanym ułatwieniu: łatwiej o gości. Rozmówcy siedzą w domach i mają czas. Kiedyś trudno było skoordynować kalendarze, a teraz nie ma z tym problemu. Coraz większe znudzenie sprawia, że potencjalni rozmówcy palą się do występów. Problemem nie jest czas, ale bywa miejsce.
- Od trzech tygodni nie weszliśmy do żadnego budynku. Wszystkie wypowiedzi nagrywamy na zewnątrz.- mówi Wojciech Gaweł ze szczecińskiej redakcji Polsat News.
Szybciej od konkurencji
W czasie epidemii ludzie potrzebują nie tylko maseczek czy rękawiczek, ale i informacji. Te ostatnie muszą być pewne. Przez lata we wszystkich rankingach widzowie wskazywali Polsat News, jako najbardziej bezstronną telewizję. W sondażach badających zaufanie do poszczególnych stacji wyglądało to zawsze podobnie. Dziś wyniki oglądalności są nie tylko rekordowe, ale i rosną znacznie szybciej niż u konkurencji.
-Na zaufanie widzów, pracujemy od lat, ale żeby je zdobyć najpierw trzeba zapracować sobie na zaufanie pracowników.- mówi członek Zarządu Telewizji Polsat, Adam Nowe.- Dziennikarz to zawód misyjny i szczególnie widać to w czasie epidemii. - dodaje Dorota Gawryluk, dyrektor Pionu Informacji i Publicystyki Telewizji Polsat- Dociera do nas mnóstwo informacji, ale podchodzimy do nich odpowiedzialnie. Trzymamy się starych zasad i to doceniają nasi odbiorcy.
Widzom dziękujemy za to, że zwracają się do nas w najtrudniejszych chwilach. Nie zawiedziemy Waszego zaufania, a o tym, co się dzieje będziemy Was zawsze bezstronnie informować.
Komentarze