Liberalizm w rozumieniu klasycznym, czyli łączącym szeroki zakres różnych wolności jednostek, w tym obejmujący wolność gospodarczą, miał umrzeć już po kryzysie finansowym z lat 2007-2008 czy jeszcze wcześniej pod naporem zbrodniczych ideologii komunizmu i narodowego socjalizmu (nazizmu) oraz innych kolektywizmów w latach trzydziestych XX wieku.
Liberalne idee nie umarły wtedy i nie znikną po pandemii. Mam tu na myśli także wolnorynkowy kapitalizm i globalizację. Sądzę, że tak jak w przeszłości będą one mocno i nieuczciwie atakowane i stawiane na ławie oskarżonych. Nastoje dobrze oddają słowa Josepha Schumpetera z 1942 roku: „Rozprawa kapitalizmu toczy się teraz przed sędziami, którzy mają w swoich tekach przygotowany wyrok śmierci. Taki też werdykt mają zamiar wydać, niezależnie od tego, jak bardzo płomiennej mowy obronnej mieliby wysłuchać; zwycięska obrona może liczyć co najwyżej na zmianę oskarżenia”. Nawet jeśli to trudne zadanie to potrzebni są dziś obrońcy myśli liberalnej i mobilizacja ludzi do pilnowania tego, aby kryzys nie został wykorzystany przez polityków do trwałego i jeszcze głębszego niż dziś ograniczania naszej wolności.
I co wy na to, liberałowie?
Nie jest tak, że liberalizm dostarcza odpowiedzi na wszystko, choć zdarzają się osoby, które tak twierdzą, zadając w trakcie epidemii, kiedy to państwa są bardzo aktywne, podszyte drwiną pytania – i co ty teraz na to, liberale? W sprawie koronawirusa poszukiwałbym w pierwszej kolejności odpowiedzi u epidemiologów, wirusologów, a także ekspertów od modelowania matematycznego. Liberalizm, podobnie jak inne ideologie, jest narzędziem do rozumienia złożoności świata przez pryzmat określonego zbioru wartości. W przypadku liberałów chodzi przede wszystkim o wolność człowieka, fundamentalnie ważną, dopóki nie narusza ona wolności innych osób. Jednocześnie liberałowie, w przeciwieństwie do zwolenników innych ideologii, nie snują utopijnych opowieści o budowaniu raju na ziemi, ale akceptują niedoskonałości świata, będące pochodną niedoskonałości człowieka.
ZOBACZ: "Jeśli to nie koronawirus ich zabije, zrobią to inne choroby"
Podobnie jak wielu klasycznych liberałów opowiadam się za państwem ograniczonym, które w obszarach swojej aktywności, takich jak ochrona własności, wymierzanie sprawiedliwości czy bezpieczeństwo (w tym epidemiologiczne), powinno działać sprawne. Nie widzę więc przeszkód dla funkcjonowania liberalnej demokracji wraz z liberalną gospodarką wolnorynkową w państwie, które jest skuteczne w zwalczaniu chorób epidemicznych, rozstrzyganiu sporów sądowych czy łapaniu przestępców. Fakt, że różne państwa wybrały różne metody walki z COVID-19, pozwoli na formułowanie ocen, które narzędzia były skuteczne i być może umożliwi lepsze przygotowanie w przyszłości do podobnych zjawisk.
Złe działania Chińskiej Partii Komunistycznej, a nie liberalizm
Wszystko wskazuje na to, że źródłem wirusa był tzw. mokry targ (z ang. wet market) w chińskim mieście Wuhan. W takich miejscach handluje się m.in. żywymi, dzikimi zwierzętami w celach konsumpcyjnych, co w połączeniu ze słabymi warunkami higieny na takich rynkach, w krajach o niskim poziomie zamożności, sprzyja rozprzestrzenianiu się chorób odzwierzęcych i epidemii. Choć konsumpcja zwierząt, których raczej nie jada się w Europie ma długie tradycje, to warto zwrócić uwagę, że rosnąca popularność hodowli i konsumpcji gatunków innych niż typowe zwierzęta hodowlane (np. żółwi czy węży) była jedną z konsekwencji tragicznej sytuacji żywnościowej, wywołanej kolektywizacją rolnictwa za czasów Mao Zedonga i miała od lat siedemdziesiątych przyzwolenie Chińskiej Partii Komunistycznej.
W 1988 roku hodowla dzikich zwierząt zyskała nowe ramy prawne w przepisach uchwalonych przez partię, które stwierdzały, że „państwo powinno zachęcać do udomowiania i hodowli dzikich zwierząt”. Państwowe zachęty uruchomiły wzrost tego sektora, a rosnące skupiska zwierząt sprzyjały rozprzestrzenianiu się wirusów i zakażaniu także ludzi. Dodatkowo pomiędzy promowanymi przez partię hodowlami wzrastał też handel nielegalnymi gatunkami, niedopuszczonymi do obrotu. Prof. Peter Li z Uniwersytetu w Houston zwraca uwagę, że handlarze dzikimi zwierzętami to silna grupa nacisku na władze Chin, zupełnie nieproporcjonalnie do wagi tego sektora w chińskim PKB. Li tłumaczy to tym, że głównymi konsumentami dzikich zwierząt były osoby zamożne i wpływowe, a znając charakter państwa chińskiego, można założyć ich bliskie związki z partią rządzącą.
ZOBACZ: Wybory nie odbędą się w maju. Gowin wygrywa z Kaczyńskim
Mamy więc do czynienia z rozpoczętą w Chińskiej Republice Ludowej epidemią koronawirusa, której sprzyjał rozwój sektora hodowli dzikich zwierząt, przy akceptacji i zachętach ze strony polityki państwa. Co jest jednak o wiele większym problemem, to oszustwa i ukrywanie rozwoju epidemii przez Chińską Partię Komunistyczną, w tym karanie i uciszanie osób, które o chorobie chciały głośno mówić. Trzeba naprawdę dużej dawki złej woli, aby obwiniać za wywołanie pandemii liberalizm i wolny rynek, skoro pierwotnym źródłem problemów są złe działania państwowych elit w Chinach.
Globalizacja i wolnorynkowy kapitalizm w walce o zdrowie
Liberałowie należą do entuzjastów nieskrępowanej, globalnej wymiany handlowej i innych form dobrowolnych kontaktów i współpracy pomiędzy krajami i mieszkańcami różnych państw, a więc globalizacji. Także globalizacja została w ostatnich tygodniach postawiona na ławie oskarżonych, choć przecież w historii ludzkości były już pandemie, które zabijały dużo większe części światowej populacji, a rozprzestrzeniały się przy dużo mniejszym poziomie globalizmu. XIV-wieczna epidemia dżumy dotarła do Europy z Azji i doprowadziła do śmierci dziesiątek milionów Europejczyków, choć nie istniały silniki spalinowe czy samoloty, umożliwiające szybki transport. Na marginesie warto wspomnieć, że w 2019 roku grupa naukowców z Uniwersytetu w Oksfordzie opracowała model pokazujący, że zwiększone podróże, poprzez wzmacnianie odporności, mogą zmniejszać prawdopodobieństwo globalnych pandemii.
Dzięki gęstej siatce połączeń lotniczych i dużej liczbie podróżujących koronawirus rozprzestrzeniał się szybciej niż np. dżuma w przeszłości, ale równolegle globalny transport, nowe technologie czy współpraca badawczo-naukowa ułatwiają dziś walkę z pandemiami, tworząc narzędzia, jakich nie miały przeszłe pokolenia. Samoloty, wykorzystywane na co dzień, by w celach zarobkowych przewozić towary i ludzi, służą do szybkiego transportu maseczek, kombinezonów czy respiratorów. W pozyskiwanie tych rzeczy angażuje się wiele podmiotów sektora prywatnego zdolnych do szybkiego przestawienia produkcji. Nowoczesne technologie komunikacyjne umożliwiają tym pracownikom i przedsiębiorcom, którzy mają takie możliwości, pracę zdalną, a konsumentom robienie zakupów przez Internet. Automatyzacja i robotyzacja ułatwiają podtrzymywanie produkcji. Zmiany technologiczne w ostatnich dekadach, w połączniu z łatwiejszą globalną wymianą informacji i idei, zwiększyły efektywność pracy wirusologów, epidemiologów czy laboratoriów badawczych pracujących m.in. nad lekami i szczepionkami na COVID-19, a także nad optymalnymi politykami państw w walce z epidemią.
ZOBACZ: Pokolenie luxmedu nie ma szans w starciu z kryzysem
Przede wszystkim to globalizacja, a także wolnorynkowy kapitalizm, miały fundamentalne znaczenie dla bezprecedensowego w dziejach ludzkości tempa rozwoju i poprawy poziomu życia, który obserwowaliśmy w ostatnich 200 latach. Wyższy poziom bogactwa to więcej zasobów na ochronę zdrowia – od szpitali po badania nad skutecznymi metodami walki z nowymi wirusami.
Choć wciąż nie mamy szczepionki i leku całkowicie eliminującego innego wirusa, HIV, to postęp sprawił, że osobom zarażonym żyje się dziś o wiele łatwiej. Jednocześnie lepsza jest sytuacja osób zarażonych w bogatych krajach Zachodu niż w biedniejszych częściach świata, które ze względu na złe działania rządzących wciąż nie weszły lub weszły w zbyt małym zakresie na ścieżkę rozwoju, którego motorami są globalizacja i wolny rynek. Nawet w przypadku krajów rozwiniętych różnice w poziomie życia mają znaczenie. Nie bez powodu rząd włoski, kiedy już zaczął szybko i zdecydowanie reagować na epidemię koronawirusa, starał się utrudniać przedostawanie się chorujących i zakażających z zamożnej Północy na biedniejsze i posiadające gorszą ochronę zdrowia Południe.
Prawdą jest, że pandemia zerwała na jakiś czas wiele łańcuchów dostaw opierających się np. na produkcji towarów w Chinach, ale nie jest to problem nadmiernej globalizacji, a raczej niedostatecznej dywersyfikacji, czyli, nawiązując do ludowych powiedzeń, wkładania wszystkich jajek do jednego koszyka. To będzie zresztą jedna z lekcji dla przedsiębiorców działających na globalnych rynkach.
Jednocześnie koszty budowania „gospodarczej suwerenności” i samowystarczalności są gigantyczne. Najlepszym przykładem jest jeden z najbardziej odizolowanych krajów świata, czyli Korea Północna. Co z tego, że nie ma tam na razie, zakładając, że to prawda, żadnego zdiagnozowanego zachorowania na COVID-19, skoro jest to kraj skrajnie ubogi, gdzie o wiele częściej niż w krajach bogatszych umiera się z głodu lub niedożywienia. Korea Południowa od wielu dekad korzysta z globalizacji, a jako kraj zamożny była w stanie dość skutecznie, w porównaniu z innymi, zapobiegać rozprzestrzenianiu epidemii. Poziom rozwoju ma znaczenie, a najbogatsze kraje świata charakteryzują się wysokim poziomem wolności gospodarczej i są aktywnymi uczestnikami i beneficjentami procesów globalizacyjnych.
Nie uciszajmy liberałów
Podobnie jak w przypadku innych kryzysów, tak w kryzysie związanym z pandemią COVID-19 pierwotnym źródłem problemów było nie zbyt mało państwa, lecz za dużo złych działań państwa. Poza tym to setki milionów pracujących i przedsiębiorczych ludzi, w ramach globalnego rynku i kapitalistycznych modelów gospodarowania, wygenerowało zasoby, które mogą być dziś wykorzystywane w wielu krajach do walki z pandemią.
Także w Polsce warto dziś wsłuchać się w głos liberałów. Wskazują oni, co państwo robiło i robi źle oraz co mogłoby robić sprawniej, rozumiejąc, że ludzie reagują na zachęty, a zasoby będące w posiadaniu instytucji państwa nie są nieograniczone. Podkreślają oni, jak ważna jest prostota narzędzi, które mają pomagać pracującym i przedsiębiorcom, aby nie utonęli oni w morzu biurokratyzmu. Bronią fundamentów naszej zamożności i dalszego rozwoju, czyli wolnorynkowej gospodarki i globalnej wymiany handlowej, a także innych wolności obywatelskich, które mogłyby zostać przez rządzących trwale ograniczone pod przykrywką walki z epidemią. Myślą w dłuższej perspektywie niż najbliższe wybory, kiedykolwiek miałyby się one odbyć (a nie powinny ze względów zdrowotnych i konstytucyjnych 10 maja). Dlatego akcentują konieczność dbałości o wartość pieniądza, którą może zniszczyć jego dodruk w celu finansowania różnych aktywności państwa i bronią utrzymania konstytucyjnych ograniczeń długu publicznego czy reguł wydatkowych, aby nie przerzucać kosztów związanych z pogorszeniem stanu finansów publicznych na przyszłość. Jak pisał bowiem amerykański ekonomista i filozof Henry Hazlitt „sztuka ekonomii polega na ty, by spoglądać nie tylko na bezpośrednie, ale i na odległe skutki danego działania czy programu; by śledzić nie tylko konsekwencje, jakie dany program ma dla jednej grupy, ale jakie przynosi wszystkim”.
Słychać coraz więcej głosów, że świat po pandemii nie będzie już taki sam. Choć zazwyczaj kryzysy służyły rządzącym politykom do ograniczania ludzkiej wolności, to warto tym razem powalczyć o efekt odwrotny i nie pozwolić historii kolejny raz się powtórzyć. To zadanie dla liberałów w Polsce i w innych miejscach na świecie.
Komentarze