Szkoły zostały zamknięte jako pierwsze. Mój syn, który jest w siódmej klasie wrócił do domu i oznajmił- przez dwa tygodnie szkoły nie będzie, lekcje wracają po Wielkanocy. Za kilka dni okazało się, że zajęć w tym roku szkolnym nie będzie w ogóle. Mieszkamy na przedmieściach Waszyngtonu w Arlington ( to miasto graniczące ze stolicą przez rzekę Potomac. W Arlington jest między innymi Pentagon) w stanie Wirginia. Gubernator Wirgini kilka dni temu podjął decyzję, że ze względu na pandemię lekcje trzeba odwołać aż do września. Każdy uczeń na początku roku dostaje od szkoły iPada i teraz testy, prezentacje nauczyciele zamieszczają na platformach, do których podpięte są wszystkie szkoły publiczne w Wirginii. Z prawdziwymi lekcjami ma to niewiele wspólnego. Ciężar uczenia spadł właściwie całkowicie na rodziców. Przedstawiciele szkół zapewniają, że wypracują system nauczania online...na razie efektów tych zapowiedzi nie ma.
W naszym stanie o tydzień dłużej działały przedszkola. Bardzo szybko jednak wprowadzono w nich nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Przedszkole mojej 4 letniej córki zmieniło godziny otwarcia i ostatnio dzieci można było przeprowadzać nie o 7:00 ale o 8:30 rano. Codziennie przez półtorej godziny panie przedszkolanki dezynfekowały salę, robiły to także po południu, dlatego zajęcia kończyły się wcześniej niż zazwyczaj. Ale i przedszkole zostało zamknięte, gdy gubernator Wirginii wprowadził nowe zarządzenia dotyczącego tego w jakich warunkach ma wyglądać nauka maluchów. Tym wymaganiom nasze przedszkole nie było w stanie sprostać i dlatego moja córka ze swoimi koleżankami i kolegami spotyka się teraz online.
Termometr na wagę złota
Ponad 100 milionów Amerykanów zostało już objętych restrykcjami dotyczącymi wychodzenia z domów. Każdy stan wprowadza własne rozwiązania. W jednych te ograniczenia są większe, w innych mniejsze. W Wirginii długo działały wszystkie sklepy i restauracje. Potem wprowadzono zakaz przesiadywania w kawiarniach czy restauracjach. Jedzenie można było zamówić tylko na wynos. Dziś jest problem nawet z kawą. Starbucks będący najpopularniejszą siecią zamknął wszystkie swoje kawiarnie. Pozostały spacery. Ludzie starają się chodzić grupkami, zachowywać bezpieczną odległość. Gdy muszą przejść koło siebie starają się omijać szerokim łukiem. Ale nawet ze spacerów do parku , przynajmniej w Arlington, w którym mieszkam, trzeba zrezygnować. Władze miasta zamknęły parki, place zabaw i boiska .
ZOBACZ: Kino dawno przewidziało przyszłość - epidemię
Działają już tylko sklepy spożywcze i apteki. Te drugie zmieniły zasady obsługiwania klientów. Trzeba podjechać samochodem pod drzwi wejściowe, zadzwonić pod wywieszony na drzwiach numer i wytłumaczyć farmaceucie, co się chce kupić. Problem jednak jest taki, że w aptekach zaczyna brakować nawet tych najbardziej podstawowych produktów. Z półek zniknęły wszystkie syropy na kaszel, towarem trudnym do dostania jest zwykła witamina C.
Prawdziwym towarem na wagę złota okazał się termometr. Mój jak na złość właśnie się zepsuł, a że w dobie koronawirusa lekarze zalecają systematyczne mierzenie temperatury, to bez termometru trudno wyobrazić sobie teraz funkcjonowanie. Moje „polowanie” na termometr trwa już kilka dni. Byłam w kilkunastu aptekach i zawsze była ta sama odpowiedź – termometry wyprzedane, dostawy w najbliższym czasie się nie spodziewamy. Tylko w jednej małej aptece usłyszałam, że dostawa powinna być w najbliższych dniach i że muszę dzwonić i się dowiadywać. Dzwonię od kilku dni. W aptece poznają mnie już po głosie. Obiecali odłożyć dla mnie termometr, jak tylko dotrze dostawa. Jeszcze nie dotarła
W wielu sklepach wprowadzono sprzedaż reglamentowaną. Można kupić tylko np. dwie zgrzewki wody, jedno duże opakowanie papieru toaletowego. Natomiast płyny odkażające do rąk to produkt, który właściwie jest niedostępny. Kilka dni temu udało mi się go znaleźć w jednym ze sklepów. Przed pandemią opakowanie takiego żelu kosztowało niewiele ponad 1 dolara, teraz zapłaciłam za niego 25 dolarów.
Wielu moich znajomych wychodzi z domu tylko wtedy gdy muszą. Starają się jak najbardziej ograniczyć robienie zakupów. Nie wszyscy hasło „zostań w domu, zatrzymaj pandemię” traktują poważnie, a widać to było przed kilkoma dniami w samym centrum Waszyngtonu.
Co roku w marcu, gdy kwitną wiśnie, w Waszyngtonie organizowany jest Festiwal Kwitnącej Wiśni, na który ściągają tłumy. W tym roku festiwal został odwołany ale tłumy i tak przybyły, by podziwiać kwitnące drzewa. Na nic zdały się apele władz miasta, by nie przychodzić nad jezioro Tidal Basin, nad którym jest najwięcej w mieście wiśniowych drzewek. Ostatecznie policja zamknęła część ulic w Waszyngtonie , by ograniczyć ruch i utrudnić przemieszczanie się amatorom kwitnących wiśni.
Zamknąć za to plaż na Florydzie nie chciał je gubernator. Zdjęcia zatłoczonych pobrzeży z bawiącymi się młodymi ludźmi, którzy akurat mieli ferie wiosenne obiegły całą Amerykę. Bawiący się na plażach i w barach twierdzili, że skoro koronawirus młodych nie dotyczy, to nie będą sobie przez pandemię psuć wyjazdu, na który długo czekali. Te obrazki z Florydy podobno wyjątkowo zirytowały gospodarza Białego Domu. Donald Trump miał pytać po co te wszystkie restrykcje i obostrzenia gdy tak wielu ich nie przestrzega.
Lęk przed wirusem i lek przed krachem gospodarczym
Jednak Floryda to wyjątek. Większość stanów zamyka co tylko zamknąć można. Nieczynne sklepy, biura, urzędy, firmy małe i duże to zaciągnięcie przez amerykańską gospodarkę hamulca ręcznego. W zawrotnym tempie przebywa bezrobotnych. Tylko w ubiegłym tygodniu jako bezrobotni zarejestrowały się ponad 3 miliony osób. Przez pandemię w USA może zniknąć 14 milionów miejsc pracy. Sekretarz skarbu Steven Mnuchin na spotkaniu z senatorami Partii Republikańskiej oświadczył, że nie jest wykluczone bezrobocie na poziomie 20%. Gdyby tak się stało to Ameryka musiałaby zmierzyć się z bezrobociem tak wysokim jak podczas Wielkiego Kryzysu na przełomie lat 20 i 30 XX wieku. Według sondażu dla Washington Post i ABC News 60% Amerykanów uważa, że kryzys jaki wywoła kornawirus będzie większy od Wielkiego Kryzysu.
ZOBACZ: Koniec świata jest codziennie. Chyba, że coś z tym zrobimy
Walczący o reelekcję Donald Trump do czasu pandemii mógł pochwalić się bardzo dobrymi wskaźnikami ekonomicznymi. Gospodarczego załamania chce uniknąć za wszelką cenę i dlatego już chciałaby znieść wszystkie restrykcje i wysłać Amerykanów do pracy. Chciałby by gospodarka ruszyła jeszcze przed Wielkanocą. Problem jednak w tym, że w Ameryce pandemia dopiero się rozpędza. Według lekarzy szczyt zakażeń ma być za 3 tygodnie a Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że to właśnie Stany Zjednoczone mogą stać się światowym epicentrum koronawirusa. Lekarze, także ci będący członkami zespołu kryzysowego, powołanego przez prezydenta, przyznają że trudno im sobie wyobrazić by życie w Ameryce do świąt wróciło na normalne tory. Dr Anthony Fauci główny specjalista w zespole w wywiadzie dla CNN powiedział-„ To nie my wyznaczamy ramy czasowe, to robi wirus.”
Nowy Jork- największe pole bitwy
Gdy Donald Trump mówi o zniesieniu ograniczeń oczy ze zdumienia przeciera szczególnie jeden człowiek- Andrew Cuomo gubernator stanu Nowy Jork. To właśnie Nowy Jork jest najbardziej dotknięty pandemią. To na Nowy Jork przypada niemal połowa wszystkich stwierdzonych w USA zakażeń koronawirusem. To gubernator Cuomo i burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio codziennie proszą rząd federalny o pomoc, bo nie starcza im środków na walkę z wirusem. De Blasio twierdzi, że za kilka dni nowojorskim szpitalom zabraknie sprzętu by ratować chorych i odzieży ochronnej dla lekarzy oraz pielęgniarek. Nowy Jork ma teraz 11 tysięcy respiratorów, a potrzebuje 30 tysięcy. Co trzy dni liczba zakażeń w Nowym Jorku się podwaja, a jak mówi gubernator ten przyrost następuje szybciej niż się spodziewano. W mieście są rozstawiane polowe kostnice, na wypadek gdyby te istniejące nie były w stanie przyjmować zmarłych. Ostatni raz na taki ruch władze Nowego Jorku zdecydowały się po zamachach 11 września. Tylko w jednym ze szpitali w Nowym Jorku w ciągu doby zmarło 13 osób. Szczyt zakażeń i zachorowań wciąż przed Nowym Jorkiem. Ma nadjeść w kwietniu.
Komentarze