- Gdy w 2009 roku w Europie szalała świńska grypa A/H1N1 mieszkałam w Szwecji. Na terenie samego Sztokholmu zorganizowano kilkaset punktów szczepień. Panowała wtedy sroga zima. Zapamiętałam to, ponieważ zostałam zaszczepiona przez studenta medycy, na głównym rynku w Sztokholmie. Ten młody człowiek w namiocie, przy temperaturze -20 stopni, ogrzewając moją rękę farelką, wykonał zabieg. Cała procedura trwała mniej niż dwie minuty. To najlepszy dowód, że każdy logistyczny problem da się rozwiązać - wspomina prof. Katarzyna Kolasa, ekspertka w dziedzinie cyfryzacji w ochronie zdrowia, kierowniczka studiów Health Economics and Big Data Analytics w Akademii Leona Koźmińskiego.
Gdzie zapukamy po szczepienia?
Wielu z nas zadaje sobie pytanie, gdzie zlokalizowane będą punkty szczepień. Zgodnie z rządowymi wytycznymi, do przeprowadzania szczepień mogą zgłaszać się jednostki POZ, AOS i inne stacjonarne punkty medyczne. W praktyce oznacza to, że będą to przede wszystkim przychodnie, poradnie, punkty diagnostyczne i szpitale. W przypadku, gdy lokalne placówki nie zgłoszą się do udziału w programie, przewiduje się tworzenie rezerwowych punktów szczepień w innych lokalach.
ZOBACZ: W Polsce powstaną duże centra szczepień przeciw COVID-19
Zgodnie z zapowiedzią, którą usłyszeliśmy na antenie Polsat News, od szefa kancelarii premiera Michał Dworczyka, oprócz planowanych około 8 tys. małych punktów szczepień w każdej gminie, możemy spodziewać się również powstania dużych centrów szczepień. Te najprawdopodobniej zlokalizowane będą w dużych miastach.
Jan Stachurski, ratownik medyczny i wicedyrektor Fundacji Wsparcia Ratownictwa RK ocenia, że najprawdopodobniej jednak większość punktów opartych będzie o dobrze znane nam lokalizacje.
W Polsce mamy wystarczająco dużą liczbę przychodni, które posiadają zaplecze potrzebne do realizacji szczepień. Na lekarza podstawowej opieki medycznej przypada około 2 do 2,5 tys. pacjentów. Każdy z nich ma gabinet i dostęp do pomieszczeń zabiegowych. Każdy z nas z pewnością odwiedził kiedyś takie miejsce. Znajduje się tam cały potrzebny sprzęt: lodówki, leżanki i zestawy do przeprowadzenia dodatkowych czynności medycznych w przypadku wystąpienia niespodziewanych skutków ubocznych. Co istotne w przychodniach znajduje się również cała dokumentacja medyczna każdego z nas. Dzięki temu łatwiej przeprowadzić kwalifikację potrzebną do szczepienia.
Dodaje, że wyjątkiem mogą być mniejsze miejscowości, gdzie lokalne, gminne ośrodki zdrowia nie zdecydują się wziąć udziału w programie. - Tu łatwo wpaść w jeszcze jedną pułapkę. Kryterium liczby tygodniowych szczepień, do którego zobowiązana jest każda zgłaszana placówka może spowodować, że faworyzowane będą punkty zlokalizowane w dużych aglomeracjach. Na wsiach trudno o miejsca, gdzie każdego dnia zaszczepimy tak dużą liczbę osób. Wtedy konieczne będzie organizowanie zastępczych placówek i zaangażowanie lekarzy i pielęgniarek z większych miast. Myślę, że jednak będą to sytuacje marginalne - ocenia Stachurski.
Jak dodaje prof. Kolasa: "warto podkreślić, że nawet gdyby szczepienia odbywały się w szkołach, remizach czy namiotach nie powinniśmy nazywać ich prowizorycznymi." - Tam również możliwa jest organizacja bezpiecznych i sterylnych warunków. Każde szczepienie powinno się odbywać wg określonej procedury dla zapewnienia pełnego bezpieczeństwa pacjenta. To czy zostanie zaszczepiony w biurze, czy szkole ma więc drugorzędne znaczenie dopóty standardy są zachowane - wyjaśnia.
Z dostawą do domu
Do Narodowego Programu Szczepień przystąpić będą mogły te placówki, którym uda się zorganizować przynajmniej jeden mobilny zespół. Jego zadaniem będzie wykonywanie zabiegów w domach pacjentów. To szczególnie ważne, gdy w grę wchodzą osoby starsze, które jako pierwsze mają poddać się szczepieniom - zarówno ci, którzy przebywają we własnych domach, jak i ci, który na co dzień mieszkają np. w DPS-ach i podobnych ośrodkach. Ich mieszkańcy, to często nie tylko seniorzy, ale także osoby niepełnosprawne, których stan zdrowia nie pozwala na przemieszczenia się poza ich teren. Według prof. Kolasa, mobilne punkty powinny stanowić podstawę programu szczepień.
Raz jeszcze korzystając z moich obserwacji, przy okazji szczepień na świńską grypę, przytoczę przykład Szwecji. Tam poza punktami zlokalizowanymi na terenach miast, zorganizowano zespoły, które jeździły również między biurami i fabrykami. Na miejscu szczepiły ich pracowników. W myśl zasady, że to szczepionka powinna dotrzeć do ludzi, a nie oni do niej.
Tu wyzwanie wydaje się jednak organizacja specjalnego transportu. Szczególnie, gdy wciąż mierzymy się z niedostatkami, jeśli chodzi o karetki i inne pojazdy uprzywilejowane.
Jan Stachurski, który na co dzień pracuje w zespołach ratownictwa medycznego, jest przekonany, że "do szczepień będą wykorzystywane nie tylko karetki, ale przede wszystkim samochody osobowe, które posiada każda przychodnia". - Na co dzień wykorzystywane do stacjonarnych wizyt. Do przeprowadzenia szczepienia potrzebujemy trzech rzeczy: prawidłowo przechowywanych produktów medycznych, narzędzi do przeprowadzenia szczepień i zestawów, które pozwolą zareagować w wypadku wstrząsu anafilaktycznego. To wszystko można zabrać do zwykłego samochodu osobowego, więc kwestią pojazdów zupełnie bym się nie przejmował - uspokaja.
ZOBACZ: Benefity dla zaszczepionych. Jest projekt
W zapowiedziach rządu wrażenie robi szacowana liczba pracowników systemu ochrony zdrowia, którzy będą zaangażowani w całą operację. Ma być od 40 do 50 tys. osób. Przy znaczącym obciążeniu wszystkich pracowników służby zdrowia, wszyscy zastanawiamy się, kogo spotkamy w punktach szczepień. Według Stachurskiego, organizacja personelu medycznego będzie ogromnym, ale nie niewykonalnym wyzwaniem:
Wszyscy jesteśmy przeciążeni pracą w dobie pandemii. Jednak moim zdaniem jest to zadanie wykonalne. To wszystko dlatego, że istnieje znaczna grupa pracowników, którzy do tej pory - ze względu na wiek czy choroby towarzyszące - nie mogli brać udziału w walce z pandemią na pierwszym froncie. Nie widzę jednak przeciwwskazań, aby wykorzystać je ich do przeprowadzenia szczepień.
Cyfryzacja w walce z pandemią
Jeszcze niedawano trudno nam było uwierzyć, że projekty takie jak e-recepta czy e-zwolnienia, kiedykolwiek wejdą w życie. Dziś wielu z nas korzysta z nich we wszystkich kontaktach z lekarzem. To również takie rozwiązania będą kluczowe w realizacji programu szczepień. Sama strategia nakłada duży nacisk na rozwiązania cyfrowe. Zapisy w wielu miejscach obywać się online. Czy jesteśmy na to gotowi?
- Tu przede wszystkim wyzwaniem będzie obsługa systemu elektronicznych zgłoszeń przez małe, lokalne ośrodki zdrowia. Do tej pory większość zapisów wciąż odbywała się drogą telefoniczną. Z perspektywy Warszawy, w której większości przywykliśmy do korzystania z różnych pakietów medycznych, a wraz z nimi z możliwości zapisu przez Internet, to rozwiązanie nie stanowi problemu. Wyzwaniem będzie jednak wykorzystanie go przede wszystkim w mniejszych miejscowościach, a także przez osoby starsze, które nie są tak biegłe w obsłudze komputerów. Myślę, że tu jeszcze będą wypracowywane jakieś dodatkowe rozwiązania - opowiada wicedyrektor Fundacji Wsparcia Ratownictwa RK
Z kolei prof. Kolasa zwraca uwagę na to, jak ważne są rozwiązania cyfrowe oraz analityka danych w kontekście walki z ewentualnymi nawrotami pandemii. - W Polsce wyzwaniem będzie monitorowania pacjentów po szczepieniu oraz tych, którzy czekają jeszcze na kolejną dawkę. Ciekawe rozwiązanie wprowadziły Stany Zjednoczone. Tam przygotowano specjalną aplikację, która pomaga obserwować i raportować stan zdrowia pacjentów. Szczególnie ważne jest, aby powstał dobrze działający rejestr osób, które zostały już zaszczepione. Baza danych pozwoli ocenić efektywność procesu szczepień oraz ułatwi monitorowanie pacjentów. Dziś nie wiemy także, czy odporność na wirusa będzie trwała. Dzięki rejestrom w łatwy sposób moglibyśmy dotrzeć do pacjentów w przypadku nawrotu epidemii - wyjaśnia.
W temacie organizacji szczepień wciąż pozostaje kilka pytań. Jednak wszystko wskazuje na to, że punkty ich przyjmowania będą zlokalizowane możliwie blisko nas. Niewykluczone, że w gabinecie zabiegowym spotkamy znaną nam od wielu lat pielęgniarkę. Największym wyzwaniem całej operacji będzie to, by w pogoni za statystykami nie zgubić tych, którzy najbardziej potrzebują szczepionki.
Komentarze