Czego brak obecnemu prawu?
Czy rzeczywiście polskie prawa uznaje za gwałt tylko sytuację, gdy mamy do czynienia z pobiciem? Zgwałcenie, to według naszego Kodeksu karnego: "zmuszenie drugiej osoby do obcowania płciowego, poddania się innej czynności seksualnej lub wykonania takiej czynności przez jedną lub wiele osób, posługujących się siłą fizyczną, przymusem, nadużyciem władzy, podstępem lub wykorzystujących niemożność wyrażenia świadomej zgody przez daną osobę".
Jest więc oczywiste, że już dziś skoro mówimy o "zmuszeniu", gwałt oznacza "brak zgody osoby zgwałconej". A przemoc fizyczna wcale nie jest jedyną okolicznością. Jest przymus psychiczny, nadużycie władzy, pozbawienie drugiej osoby świadomości. Oczywiście szuka się potwierdzenia każdej takiej sytuacji, bo to nie może być sprawa dowolnego widzimisię osoby skarżącej się.
Co jednak trzeba tu jeszcze dodać? Jakie inne okoliczności braku zgody posłanki mają na myśli? Sytuację, gdy ktoś (powiedzmy wprost: kobieta) zgodnie współżyje, ale kręci głową, albo wypowiada słowo "nie"? Przypomnijmy, że mamy do czynienia z sytuacją intymną, gdzie obecne na ogół są tylko dwie osoby.
ZOBACZ: Uzależnieni od pornografii. "7-latek powiedział, że ogląda dużo tych treści"
Takie nowe prawo z wymogiem "obopólnej świadomej zgody" ustanowiło dziewięć państw europejskich, także niektóre stany USA czy Kanada. "No i co, nic złego się tam nie dzieje, seks dalej jest uprawiany" - napisał jeden z obrońców tej nowej zasady w Internecie.
Ale skąd właściwie wiemy, że nic się nie dzieje? Te nowe prawa obowiązują wszędzie zaledwie od kilku lat i dotyczą sytuacji - powtórzmy -intymnych. Zachęcam do zbierania w tych krajach faktów, ale możliwe, że musimy na nie jeszcze zaczekać.
Możliwe też, że duża większość zgodnie współżyjących par sobie z tym radzi, bo nigdy nie odwoła się do państwa. Ale czy sytuacja, w której seks staje się w świetle prawa karnego, dużo mocniej podejrzany niż obecnie, jest naturalna? Czy nie prowokuje do nadużyć? Czy nie wylewa się dziecka z kąpielą?
Czy każde prawne rozwiązanie z Zachodu musi nas mechanicznie zachwycać? Dlaczego więc polskie sądy nie uznają - i słusznie - praktyki Norwegii albo Szwecji odbierających mocą biurokratycznych przepisów i jeszcze bardziej biurokratycznej praktyk dzieci rodzicom na znaczną skalę?
Zgoda na seks w apce
Jakie widzę kłopoty wynikłe z ogólnej klauzuli "obopólnej świadomej zgody na seks", zamiast próby rozpisania gwałtu na konkretne sytuacje (albo obok tego rozpisania)? Szwecja wprowadziła nowy przepis w roku 2018, pod wpływem środowisk feministycznych. Pojawił się problem, jak ma wyglądać wyrażanie zgody? Praktyczni Szwedzi zaproponowali specjalną aplikację w telefonie.
To jednak nie wyczerpało pytań. Oto fragment relacji prasowej ze Szwecji: "Zwraca na to uwagę znana adwokatka Elisabeth Massi Fritz. Co się bowiem stanie, gdy partner lub partnerka, która na początku wyraziła cyfrową zgodę na stosunek, potem pożałuje swojej decyzji? »Nie« zawsze musi oznaczać »nie«. Feministyczna publicystka Tina Wilhelmsson podkreśla, że zgoda na seks musi towarzyszyć podczas całego aktu i w każdej chwili osoba, która się na to zdecydowała, może chcieć się z gry wycofać. Jeśli jednak partner z seksu nie rezygnuje, bez względu na to, czy doszło przed tym do sygnowania kontraktu czy nie, będzie chodziło i tak o gwałt - wyjaśnia publicystka. W jej opinii, praca obrońców zostanie utrudniona".
Próbuję sobie taki seks z telefonem wyobrazić. Równocześnie, ponieważ aplikacja nie jest obowiązkowa, szwedzkie feministki pilnujące nowego prawa podkreślają, że kryteria zgody lub jej braku są bardzo szerokie. Wystarczy "niewerbalna mowa ciała wyrażająca niezgodę".
I owa "mowa ciała" i zwłaszcza możliwość "zmiany decyzji” otwiera szerokie pole do oskarżeń i fałszywych świadectw. Jest i inne pytanie. Skoro to dzieje się z dala od oczu świadków, co ma tu przesądzać? Kto ma stwierdzić, że kobieta zmieniła zdanie, albo "sprzeciwiała się niewerbalnie"?
Obawiam się - choć wprost nie zostało to powiedziane, a polskiego projektu nie znamy - że jeśli ta zmiana ma być czymś więcej niż symbolem, powinna przesądzać relacja samej kobiety. Czy tak to się zapisze, czy taka będzie praktyka policji, prokuratorów i sądów?
Jeśli kobieta zmieniła zdanie, nawet po fakcie, będzie mówić, że zgody nie wyraziła. Czy to nie oznacza również, że to jej partner będzie musiał dowieść, że zgoda była? Przerzucałoby to na stronę oskarżoną ciężar dowodu, co jest naruszeniem kardynalnej normy prawa karnego.
Ciekawe, że poparł tę zmianę ceniony przeze mnie, ale jednak ultrakonserwatysta Tomasz Terlikowski. Nawrócił się na feminizm? Mam wrażenie, że spotykają się tu dwa fundamentalizmy: chrześcijańsko-konserwatywny i lewicowo-feministyczny. Z obu perspektyw seks jest czymś ledwie tolerowanym. W jednym przypadku, bo w zasadzie powinien służyć tylko prokreacji. W drugim: bo jest domniemanie, że służy przede wszystkim dominacji mężczyzn nad kobietami. Dzieje się to w czasach, kiedy swoboda seksualna jest - w teorii - jednym z testów na wolność.
Przegięcie w jedną stronę?
Osobną sferą jest praktyka. Nie twierdzę, że wymiar sprawiedliwości z policją włącznie, zjawiska zgwałcenia nie bagatelizował. Podobnie zresztą jak molestowania. Owszem, tak było, może nawet przez stulecia.
Ale na podstawie moich rozmów z sędziami - m.in. na potrzeby mojej powieści "Horror licealny" - sądzę, że wprawdzie przegięcie w każdą stronę pociąga za sobą czyjąś krzywdę, ale coraz więcej jest przypadków gołosłownych lub nieprzekonujących oskarżeń. Już dziś, przy starym prawie. Statystyki nie przytoczę, bo statystyk niesprawiedliwych oskarżeń nie ma. Ale są konkretne historie.
To dlatego polskie sądy często wymierzają za domniemane gwałty niskie wyroki (czasem w zawieszeniu) - bo nie są pewne. Medal ma dwie strony. Ale rozpętanie atmosfery prawnego polowania na facetów jako domniemanych gwałcicieli, może sprzyjać przegięciu w tę jedną stronę.
ZOBACZ: Poczucie krzywdy nie usprawiedliwia barbarzyństwa. Zaremba o akcji aktywistów LGBT
Pod wpływem środowisk broniących praw kobiet powstają sensowne regulacje, także w Polsce. Właśnie weszła w życie uchwalona w atmosferze parlamentarnego konsensusu nowelizacja ustawy antyprzemocowej. Sprawca domowej przemocy może być natychmiast eksmitowany z mieszkania i objęty zakazem zbliżania się do własnej rodziny.
Czy to samo można powiedzieć o majstrowaniu przy definicji gwałtu? Dziś taki projekt to tylko szyld, ale po zmianie wyborczej, wahadło może powędrować ostro w lewo. Często bywa tak, że radykalne rozwiązania stosuje się nie wtedy, gdy są najbardziej potrzebne, a wtedy, kiedy drzwi zostały przynajmniej częściowo wyważone. Ciekaw jestem przemian obyczajowych, które będą temu towarzyszyć. Ale o absurdach prawnych, jakie się pojawią, myślę co najmniej bez entuzjazmu.
Komentarze