- Jest całkowicie jasne, że padł ofiarą niewyobrażalnej tragedii - te słowa wypowiedział sędzia okręgowy z hrabstwa Miami-Dade Scott Silverman 15 czerwca 2001 r. Dopiero wtedy, przedstawiciele władz zdali sobie sprawę, że Jerry Frank Townsend jest całkowicie niewinny. Silverman opierając się na wynikach badań DNA, oczyścił skazanego z ostatnich ciążących na nim zarzutów i nakazał jego natychmiastowe uwolnienie.
Townsend do więzienia trafił w wieku 28 lat, opuszczał je jako 49-latek. Przez 7807 dni żył w zamknięciu z łatką mordercy kobiet i gwałciciela.
Przypadek
Wszystko zaczęło się od przypadku. W 1979 r. na jednej z ulic Miami nieznany sprawca zgwałcił ciężarną kobietę. Przecznicę dalej zatrzymano 27-letniego Townsedna, który odpowiadał rysopisowi podejrzewanego. Ofiara nie miała wątpliwości i z pełnym przekonaniem potwierdziła, że zaatakował ją zatrzymany Afroamerykanin.
Szybko okazało się, że Townsend chętnie współpracuje z policją. Mężczyzna nie tylko przyznał się do gwałtu, ale również do niewyjaśnionych morderstw m.in. 15-letniej Naomi Gamble z 1973 r. i 13-letniej Sonji Marion z 1979 r. Funkcjonariusze zabierali go na miejsca zbrodni i nagrywali jego zeznania. Zebrany materiał okazał się jedyną bronią prokuratury - Townsend miał działać wyrachowanie i bez świadków.
Tak po latach wspominała proces była adwokat Townsenda, Barbara Heyer:
To oburzające, że zarówno policja jak i prokuratura opierała się na tych bzdurach. Wykorzystywali jego kruchość i słabość, by zamykać sprawy.
Obrona starała się przekonać sąd, że podejrzany powtórzy wszystko, o co poproszą go śledczy, bo nie chce "sprawiać im przykrości". W protokołach sądowych pojawiła się nawet wzmianka o "ludzkiej papudze". Tłumaczyli, że jego umysł działa jak umysł dziecka. Sąd jednak przyznał rację prokuraturze. Townsend został uznany za winnego morderstw Barbary Brown i Naomi Gamble. Po wyroku dożywocia przypisano mu również cztery inne morderstwa zarówno w hrabstwie Miami-Dade, jak i hrabstwie Broward. Przyznanie się do winy i współpraca ze śledczymi pozwoliły mu uniknąć krzesła elektrycznego.
ZOBACZ: Leżała w płytkim grobie niedaleko córeczek. "Widziały, co robiłem ich mamie"
Wydawało się, że Townsend spędzi resztę życia w więzieniu. W 1998 r. nastąpił jednak nieoczekiwany przełom. Matka zamordowanej Sonji Marion domagała się przeprowadzenia testów DNA. Nie były one dostępne, gdy zapadał wyrok skazujący na Townsendzie w 1980 r. - po raz pierwszy użyto ich przed sądem sześć lat później, by oczyścić Richarda Bucklanda z zarzutów o gwałt i morderstwo.
Analiza próbek nasienia pobranych z ubrań Marion potwierdziła coś, co dla obrońców i rodziny Townsenda było oczywiste - nie był mordercą. Kolejne testy ujawniły, że skazany nie zabił również 15-letniej Naomi Gamble. Masowe testy DNA w roku 2000 r. pozwoliły odkryć tożsamość prawdziwego seryjnego mordercy.
Gwałciciel
Między listopadem 1971 r., a czerwcem roku 1973 r. w północno-zachodniej części Fort Lauderdale na Florydzie policja odebrała zgłoszenia o blisko 150 gwałtach na kobietach i dziewczynkach. Każda z ofiar opisywała napastnika jako młodego, wysokiego, czarnego mężczyznę o atletycznej budowie ciała z blizną na policzku. Grożąc użyciem siły, miał zaciągać ofiary w odludne miejsca, gdzie następnie dusił je i wykorzystywał seksualnie.
Do opisu idealnie pasował mieszkający w Fort Lauderdale 26-letni Eddie Lee Mosley. W czerwcu 1973 r. zeznania trzech kobiet umożliwiły jego aresztowanie, a podczas śledztwa, ponad 40 ofiar rozpoznało w nim swojego oprawcę. Mosley niemal od razu stał się głównym podejrzanym w sprawach o gwałt i morderstwo dwóch dziewczynek w Fort Lauderdale - jedną z nich była 15-letnia Naomi Gamble, za której zamordowanie siedem lat później niesłusznie skazano Jerry'ego Franka Townsenda.
Mosley, mimo ogromu zarzutów, zamiast do więzienia trafił do zakładu psychiatrycznego. Lekarze orzekli bowiem, że jest on niepoczytalny. Już jako małe dziecko wykazywał oznaki niepełnosprawności intelektualnej - miał problemy z nauką i cierpiał na amnezję następczą. Rzucił szkołę w wieku 13 lat. Podobnie jak u Townsenda, jego IQ nie przekraczało 60.
Lekarze w szpitalach psychiatrycznych byli pod wrażeniem postępów, które robił mężczyzna. Po kilku latach ostatecznie uznano, że nie jest zagrożeniem dla społeczeństwa. W 1979 r. Mosley wrócił do rodzinnego domu w Fort Lauderdale. Po wyjściu na wolność zamordował i zgwałcił co najmniej sześć kolejnych osób - kobiet i dziewczynek. Wśród nich była 13-letnia Sonja Marion.
Za każdym kolejnym aresztowaniem, śledczym wydawało się, że Mosley nie może uciec przed odpowiedzialnością, jednak obrońcy i biegli weryfikowali ich poglądy. W apelacjach od wyroków za gwałty zlecano kolejne testy psychologiczne, które potwierdzały upośledzenie mężczyzny. Bliscy Mosley'a zatrudniali adwokatów, którzy wskazywali błędy prokuratury i nadużycia policji. Z kolei postawienie zarzutów za morderstwo wymagało mocnych dowodów lub świadków, których nie dało się znaleźć przy ówczesnych metodach. W efekcie, najdłuższym okresem, który Mosley spędził w więzieniu bez przerw, były trzy lata.
Zabójczą serię ostatecznie zakończono w 1987 r. W czasie, gdy Mosley trafił do aresztu za kradzież, jego DNA powiązano z tym, znalezionym na ciałach kilku ofiar. Zgadzała się też grupa krwi. Choć Mosley zarzekał się, że jest niewinny i ma alibi, to jednocześnie gubił się w zeznaniach, gdy pytano go o konkretne wydarzenia i daty.
Podobnie, jak przy poprzednich procesach, Mosley został uznany za niepoczytalnego i ponownie trafił na przymusowe leczenie. Przenoszono go z placówki do placówki. Przez lata zyskał sobie miano wzorowego pacjenta, którego nie trzeba było dyscyplinować. Pod koniec lat 90. trafił nawet do zakładu o niskim rygorze, gdzie razem z opiekunem mógł robić zakupy w pobliskim Walmarcie.
Choroby
W 2000 r. na ubraniach 13-letniej Sonji Marion nie znaleziono śladów DNA Jerrego Townsenda. Zabezpieczony materiał w 100 proc. natomiast pokrywał się z tym pobranym od Mosleya. Kolejne działania śledczych i prokuratury doprowadziły do znalezienia DNA mężczyzny na ubraniach należących kolejnych siedmiu ofiar. Ostatecznie ustalono, że w 1980 r. Townsend przypisał sobie morderstwo dwóch nastolatek, które tak naprawdę zgwałcił i zamordował seryjny, niepoczytalny morderca. Sąd musiał oczyścić imię Townsenda.
Kiedy Townsend wychodził na wolność w 2001 r., po prawie 22 latach więzienia, policja wydała nakaz aresztowania Mosley'a. Do procesu nigdy jednak nie doszło, a opinia dwóch niezależnych psychiatrów nie mogła być inna: "Eddie Lee Mosley nie może stanąć przed sądem z powodu niepoczytalności wynikającej z upośledzenia umysłowego".
ZOBACZ: Ofiary rąbali na kawałki, niemowlęta palili żywcem. "Najbardziej poszukiwani przestępcy"
- Nie potrafi racjonalnie pojąć, czym są kierowane wobec niego zarzuty morderstw i gwałtów. Nie ma pojęcia czym jest kara śmierci, nie wie, jaka jest rola jego obrońcy, ani prokuratora. Nie będzie w stanie złożyć sensownego i prawdziwego zeznania - oceniała w 2001 r. biegła psycholog Trudy Block-Garfield.
Mosley resztę swoich dni spędził w szpitalach psychiatrycznych. Zmarł w maju 2020 r., w wieku 79 lat. Jako przyczynę śmierci podano COVID-19.
Choć oficjalnie udowodniono mu zabójstwo 8 kobiet i dziewczynek, to służby podejrzewają, że mógł być odpowiedzialny za śmierć nawet 16 ofiar.
Wydawało się, że mimo znalezienia prawdziwego mordercy Sonji Marion i Naomi Gamble, cztery pozostałe morderstwa przypisywane Townsendowi nigdy nie zostaną wyjaśnione. Tym razem na przełom w jednej ze spraw trzeba było czekać do... listopada 2020 r. Tym razem prokuratura z hrabstwa Miami-Dade nie ma wątpliwości, że prawdziwym sprawcą zbrodni jest seryjny morderca z największą liczbą potwierdzonych ofiar w historii USA - Samuel Little.
Bestia
- Wybierałem tylko te kobiety, których nikt nie będzie szukać i które nikogo nie obchodzą. Dlatego tak długo nikt mnie nie złapał - tak Little tłumaczył selekcję ofiar. W latach 1970-2005 pozostawał nieuchwytny. Zdaniem służb na przestrzeni blisko czterech dekad, zabił co najmniej 60 kobiet w kilkunastu stanach.
Do aresztu trafił przez przypadek. Policja z Kentucky zatrzymała go w schronisku dla bezdomnych w 2012 r. Śledczy chcieli postawić mu zarzuty związane z posiadaniem narkotyków, ale pobrane od niego próbki DNA pokrywały się ze śladami znalezionymi w trzech różnych miejscach zbrodni. Morderstw dokonano w latach 1987-89 w Los Angeles. W 2014 r. sąd uznał Little'a za winnego i skazał go na karę potrójnego dożywocia bez możliwości przedterminowego zwolnienia.
ZOBACZ: Zabiła ciężarną i wycięła z jej brzucha dziecko. Czeka ją śmiertelny zastrzyk
Początkowo Little zaprzeczał stawianym mu zarzutom. Po kilku latach uznał jednak, że powie policji całą prawdę. Podczas rozmowy z funkcjonariuszem z jednostki Strażników Teksasu wskazywał kolejne miejsca na mapie Stanów Zjednoczonych i opowiadał o dokonanych przez siebie zbrodniach.
"W maju 2018 r. Strażnikom Teksasu i FBI udało się pozyskać szczegółowe informacje na temat dodatkowych morderstw popełnionych przez Little'a na terenie USA" - poinformowano FBI w komunikacie z października 2019 r. Dodano, że skazany udostępnił te informacje z własnej woli. Podczas trwających 700 godzin przesłuchań, Little przyznał się łącznie do popełnienia 93 morderstw.
Jego celem były kobiety na "życiowym zakręcie" - prostytutki, narkomanki, uzależnione od alkoholu. Little zazwyczaj proponował podwiezienie ich na zakupy lub wspólną wizytę w barze. Następnie szukał odludnego miejsca, gdzie dusił swoje ofiary, a potem porzucał ciała. Po latach mówił służbom:
Jako dziecko byłem zafascynowany szyją. Dusiłem koleżanki w przedszkolu. Gdy dorosłem, lubiłem podduszać kobiety podczas seksu.
W wielu przypadkach miał masturbować się nad ciałami mordowanych kobiet.
Ustalanie tożsamości ofiar mordercy trwa nadal. Little pomaga śledczym, rysując portrety z pamięci. Jednak aktualnie 80-letni mężczyzna myli niektóre fakty i imiona. Prawdopodobnie jest tak z kobietą, którą ochrzcił imieniem "Linda". Prokuratura jest przekonana, że tak naprawdę to Dorothy Gibson. 17-latka została zamordowana na przedmieściach Miami w 1977 r. Przez lata uważano ją za ofiarę Jerry'ego Franka Townsenda.
Little udusił kobietę gołymi rękoma, a następnie zostawił jej ciało w krzakach na polu. Morderca wskazał dokładne miejsce zbrodni na mapie, a wykonany przez niego szkic pokrywał się z wyglądem "ofiary" Townsenda.
W swojej "spowiedzi" Little zapewniał:
Wiele z tych kobiet chciało umrzeć. Kocham je wszystkie. Ciężko wybrać mi moją ulubioną.
Zadośćuczynienie
Townsend wyszedł na wolność w wieku 49 lat. Za prawie 22 lata więzienia otrzymał podwójne odszkodowanie - 2,2 mln dolarów od miasta Miami oraz 2 mln dolarów od hrabstwa Broward.
"Aresztując Townsenda, policja wiedziała, że prawdziwy morderca jest na wolności. Wiedzieli, że to Mosley, wiedzieli też, gdzie się znajduje. Zamiast go zatrzymać, pozwalali mu zabijać dalej" - pisała w pozwie adwokat Barbara Heyer.
Townsend nie jest jedyną osobą, która została skazana za zbrodnie Mosleya. Ofiarą systemu był również Frank Lee Smith - niesłusznie oskarżony o gwałt i zamordowanie 8-letniej Shandry Whitehead. Mężczyzna spędził w celi śmierci 14 lat. Zmarł w 2000 r., kilka miesięcy przed tym, jak testy DNA udowodniły jego niewinność.
Dziś Jerry Frank Townsend 68-letni "były seryjny morderca" mieszka w stanie Georgia wraz ze swoją córką.
Komentarze