"Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy? Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy" – śpiewa Kazik w piosence "Polska" z końca lat 80. Kto chce wiedzieć, czy coś od tego czasu się zmieniło, może przyjechać do tego miasta nocnym pociągiem PKP Intercity.
O północy w Kutnie melduje się TLK "Uznam" z Warszawy. Jego lokomotywa, obok zwykłych wagonów, ciągnie te sypialne i kuszetkowe (z miejscami do leżenia). Podobnie wyglądają składy TLK "Mierzeja". Pierwszy rusza z Lublina, a na słynnym dworcu jest niewiele później, co "Uznam". Kurs w przeciwną stronę, czyli z Helu i Kołobrzegu, rusza z Kutna po godz. 3.
ZOBACZ: Za 10 lat wylądujemy na Marsie? "Problemem zawsze była polityka"
Łącznie, w trasę po Polsce każdej nocy wyrusza kilkanaście nocnych pociągów. Część z nich jest sezonowa. Są również składy wyjeżdżające za granicę, np. do Budapesztu, Wiednia czy Lwowa (ten ostatni jest zawieszony z powodu pandemii).
"Kurz, piach i brud są czymś normalnym"
Co jednak, gdy brud zastaniemy nie na dworcu, a w wagonie? Przestrzega przed tym były konduktor Filip. Woli być anonimowy, ponieważ w przyszłości planuje wrócić do zawodu.
- Wewnętrzne przepisy PKP Intercity precyzują nawet ułożenie kołdry. Pasażerowie mogą liczyć, że pościel będzie wyglądać jak we wzorze. Co innego ze sprzątaniem. Gdy pociąg skończy bieg, często zajmują się nim konduktorzy, nierzadko zmęczeni po przepracowanej nocy. To skutek oszczędności i braku chętnych do pracy – stwierdził.
Jego zdaniem, nawet jeżeli do czyszczenia przyjdzie ktoś "z zewnątrz", to nie jest on odpowiednio wyposażony. – Przejeżdża ścierką, potem szczotą, i już. Odkurzenie wagonu to wielkie święto, dlatego duże ilości kurzu, piachu i brudu są czymś normalnym. Łóżka też nietrzepane, więc alergikom nie polecam – podsumował.
Na oficjalnej stronie PKP Intercity czytam, że przed wyruszeniem w trasę "wagony są przygotowywane z zachowaniem rygorystycznych zasad sanitarnych", a podczas jazdy na bieżąco czyszczone.
Przewoźnik zapewnił, że pracownicy dezynfekują również elementy wyposażenia składów, z którymi pasażerowie mają kontakt, np. klamki, poręcze i uchwyty. Taki komunikat pojawił się w związku z epidemią SARS-CoV-2.
"Sypialne" idą jak świeże bułeczki
Okazuje się, że wielu pasażerów robi wszystko, by noc w pociągu spędzić w wagonie sypialnym lub kuszetce, a nie skulonym w przedziale z jaśkiem pod głową. O wygodniejsze miejscówki trudno zwłaszcza na wakacjach.
ZOBACZ: Warzecha o tęsknocie za Gierkiem. "Jego długi skończyliśmy spłacać dopiero 8 lat temu"
- Sprzedaż biletów na pociągi krajowe rusza na 30 dni przed datą odjazdu, najczęściej 30 minut po północy. Na wakacjach dostępnych miejsc "sypialnych" często nie ma już dwie godziny później – powiedział Filip.
A więc chodzi o święty spokój. W "sypialkach" nikt nie zawraca głowy kontrolą biletów w środku nocy, nie włącza rażącego światła i nie wyrywa ze snu arcyważnym komunikatem, że za 10 minut będziemy w Opolu, a pociąg ma kwadrans spóźnienia, lecz nadrobi to do czwartej rano.
Szczęśliwcy z "biletem na łóżko" nie przegapiają też swojej stacji, bo specjalnie oddelegowany pracownik obudzi ich na pół godziny przed wysiadką. – Wskakuje się wieczorem do wagonu, można zamknąć się od środka w przedziale i czuć się bezpiecznie, a rano wstać wypoczętym i na "dzień dobry" dostać środki higieniczne, ciepły napój oraz przekąskę – dodał Filip.
Dla posła miejsce się znajdzie
Problemu nie ma w popycie, ale jest w podaży. Kupienie miejsca w "sypialnym" utrudniają chociażby… parlamentarzyści, a dokładnie zarezerwowana dla nich pula biletów w składach zatrzymujących się w Warszawie. Dla zwykłych śmiertelników staje się dostępna dopiero na kilka godzin przed odjazdem pociągu.
- Są w niej trzy przedziały dla posłów i senatorów na cały pociąg. Często jednak w składzie jest tylko jeden wagon sypialny, który przedziałów ma łącznie dziewięć – zauważył Filip.
O tym, że największą bolączką wagonów sypialnych jest ich zbyt mała ilość, mówił też Kuba Czajkowski, ekspert w dziedzinie mobilności i transportu. - Ponadto, jeżdżą one za rzadko, jak i do zbyt małej liczby miejscowości – dodał.
Wagony w kryzysie wieku średniego
Kuba Czajkowski ma nieco inne zdanie od Filipa, jeśli chodzi o warunki w "sypialnych". Według niego, są one "bardzo przyzwoite", zwłaszcza jeśli trafimy na te wagony, które mają mniej lat.
Jak więc wygląda średnia wieku "sypialek" i "kuszetek"? Dowiadujemy się tego z raportu PKP Intercity z 2018 r. Te pierwsze wagony (których jest 135) mają przeciętnie niemal 35 lat. Jedynie dziesięć z nich liczy od 11 do 15 lat, a pozostałe "na karku" mają co najmniej ćwierć wieku. Jeszcze starsze są kuszetki (łącznie 61), które mają średnio ok. 37 lat.
ZOBACZ: Loty w kosmos dla każdego? "To wiekopomna chwila"
Filip przyznał, że tabor często odstrasza podróżnych. - Młodsze wagony z reguły stoją odstawione w krzakach z powodów finansowych. Łatwiej, taniej i szybciej jest zrobić przegląd okresowy wagonom bez "wodotrysków": klimatyzacji, ramp dla niepełnosprawnych czy wyświetlaczy – stwierdził.
Były konduktor dodał, że podróż wagonem sypialnym to "sentymentalna podróż w czasie", ale nie zawsze ma to pozytywne znaczenie.
– Wciąż kursują takie z drewnianą okleiną na ścianach i stylowymi zasłonkami. Część z nich nadal opalanych jest węglem… tak! Ręcznie przez konduktora. O klimatyzacji nie ma co mówić. Niejednokrotnie pasażerowie przychodzili do mnie z prośbą o jej włączenie, bo było za gorąco. Jednak w tych najstarszych wagonach z lat 70. i 80. nic się na to nie poradzi – skwitował.
Europejski renesans nocnych pociągów
Filip zapewnił jednocześnie, że nowsze wagony sypialne PKP Intercity "z reguły sprawiają przyjemność". Wskazał ich zalety.
- Jest klima, są też gniazdka. W wagonach kursujących poza Polskę dostępne są niekiedy nawet prysznice lub własne toalety. Niestety, sądząc po poczynaniach PKP Intercity, prędzej skasują starsze "sypialki" i "kuszety" niż doprowadzą je do sensownego stanu. Mam nadzieję, że podejście się zmieni, patrząc na rozwój koncepcji nocnej kolei na zachodzie i południu Europy – powiedział były konduktor.
A na Starym Kontynencie dużo się w tej kwestii dzieje. Kuba Czajkowski wymienił chociażby pomysł austriackich kolei OeBB, które stworzyły markę Nightjet i intensywnie rozwijają ją od 2017 r.
- OeBB odkupiły od niemieckiego Deutsche Bahn część taboru, a także zamówiły całkiem nowy. W grudniu 2018 r. uruchomiły pociąg z Berlina przez Wrocław do Wiednia, a rok później Nightjet do Brukseli. Ten ostatni za cztery lata ma być przedłużony do Paryża – mówił.
Czajkowski dodał, że nocną koleją zajmuje się też szwedzki rząd. - W styczniu ogłosił zamiar uruchomienia pociągu sypialnego z Malmö do niemieckiej Kolonii; ma pojawić się w rozkładzie jazdy na lata 2022 / 2023. W dalszej perspektywie, ten skład ma dojeżdżać do Londynu – opisał.
Czesko-chorwacki hit
Na pociągi jeżdżące w świetle gwiazd przychylnie spojrzał również prywatny RegioJet z Czech. Jego składy ruszyły w tym roku z głównego dworca w Pradze nad chorwackie wybrzeże Adriatyku.
ZOBACZ: "Mniej niż zero" na stacjach? "Cena ropy spadły poniżej kosztów wydobycia"
Według Kuby Czajkowskiego, RegioJet znalazł "idealną niszę" i zaoferował "dobry produkt w niskiej cenie". - Sukces okazał się na tyle duży, że pociąg, który miał jeździć pierwotnie dwa razy w tygodniu, jeździ teraz codziennie - zauważył.
Jego zdaniem, polskie koleje powinny rozważyć, czy nie warto przywrócić połączeń połączeń w te kierunki z naszego kraju. - Jeszcze całkiem niedawno PKP Intercity obsługiwało wagony sypialne do bułgarskich miast: Warny czy Burgas nad Morzem Czarnym. Ponadto, z przesiadką w Czechach, można było się dostać nawet do Czarnogóry – zauważył.
"Wracamy do stanu sprzed 30-40 lat"
Jak jednak przekonać pasażerów, by korzystali z pociągów, a nie z samolotów? Być może nie trzeba będzie się trudzić. Kuba Czajkowski przypomniał, że latanie stanie się dużo droższe nie tylko ze względu na pandemię koronawirusa i ograniczenia idące z nią w parze. Portfele podróżujących samolotami wydrylują także opłaty klimatyczne.
Transport lotniczy, który odpowiada za 1/7 emisji gazów cieplarnianych, najpewniej przerzuci je na swoich klientów. - Zgodnie z unijnym "Nowym zielonym ładem", dystanse do 1200-1500 km, które stanowią większość połączeń wewnątrz Unii Europejskiej, powinny być pokonywane pociągiem. Te jeżdżące w nocy idealnie się do tego nadają – mówił ekspert.
Przypominał również, że zajęła się tym m.in. Karima Delli, szefowa komisji ds. transportu i turystyki w Parlamencie Europejskim. - Pod koniec zeszłego roku ogłosiła, że UE sfinansuje badania dotyczące nowej sieci pociągów nocnych. Można powiedzieć, że powracamy do stanu sprzed 30-40 lat, kiedy takich połączeń, pomimo ówczesnych granic na kontynencie, jeździło dużo więcej niż teraz – wskazał.
Kłopotliwe "Karkonosze"
Poszerzaniem oferty pociągów jadących przez noc zajmują się również Francja i Holandia. Nie wiadomo, czy do tego grona wkrótce dołączy Polska.
Do momentu publikacji tego tekstu, PKP Intercity nie odpowiedziało na moje pytania. Dowiedziałem się tylko, że o ewentualnym uruchomieniu nowych nocnych połączeń przewoźnik nie informuje przed oficjalnym zatwierdzeniem.
ZOBACZ: Małe jest piękne. Szczególnie w gospodarce
Zdaniem Kuby Czajkowskiego, siatka połączeń nocnych PKP Intercity w ciągu ostatnich kilkunastu lat "niestety mocno się skurczyła". Pojawiają się też inne problemy.
- Na przykład IC "Karkonosze" (łączą Szklarską Porębę z Białymstokiem) obsługiwane są tzw. EZT-em (składem bez przedziałów i podziału na wagony – red.), zamiast na nowo składem wagonowym z wagonami sypialnymi – ocenił.
O tym pociągu mówił też były konduktor Filip. - Lądujesz w Darcie (modelu firmy Pesa – red.), bez przedziałów, ale za to z oślepiającym oświetleniem i głośnymi komunikatami głosowymi. Nawet jeśli uda się zasnąć, to obudzi drużyna konduktorska, która ma w zwyczaju sprawdzać bilety po kilka razy w czasie biegu pociągu – skwitował.
Oddajmy głos podróżnym
Swoje do powiedzenia mają też miłośnicy i sympatycy kolei, którzy w pociągach spędzają często długie godziny. Ogólnopolska facebookowa grupa "Jak będzie w przedziale?" zrzesza ich ponad 30 tysięcy. Zapytałem, jak oceniają nocną ofertę komunikacyjną PKP Intercity i wygodę podróżowania przez noc.
"Obecny stan siatki w porównaniu z tym sprzed 15 lat dość mocno się pogorszył. Brakuje m.in. nocnych połączeń z Lublina do Olsztyna i z Lublina do Wrocławia. No i nieporozumieniem jest wysyłanie na nocne pociągi Dartów, które nie mają miejsc leżących" – napisał Piotr Waszkielewicz.
Natomiast według Jacka Grzyba, "formuła pociągów nocnych w naszym kraju powoli się wyczerpuje wraz ze skracaniem czasów przejazdu".
"Świadczy o tym sztuczne wydłużanie czasów postojów i przejazdów przez trasowanie nienaturalnym ciągami, często z powodu dostępności infrastruktury, by uzyskać atrakcyjną godzinę przyjazdu do stacji końcowej i odjazdu z początkowej. W wielu relacjach można odbyć podróż za dnia, z dużo lepszym czasem przejazdu i w nieporównywalnie lepszym standardzie" – ocenił.
ZOBACZ: Sposoby na spokojne wakacje. Kiedy powinna zapalić się "czerwona lampka"?
Z tym nie zgodził się Maciej Prekurat, bo "to bez sensu, by pociąg jechał jak najkrócej w nocy". "Celem pociągu nocnego jest dojechanie do celu mniej więcej między godziną 5 a 8 rano, kiedy miasto docelowe budzi się do życia. Po co mi być np. w Gdańsku o trzeciej nad ranem?" – pytał.
Z kolei Łukasz Barbarewicz zasugerował, by obsługa pociągów rozdawała pasażerom zatyczki do uszu i maseczkę do spania. "Oczywiście, pociąg z wygodnymi fotelami, lepszymi niż te w nowych składach Intercity" – uściślił.
Czy to się spełni? Trzeba poczekać. Nowy rozkład jazdy PKP Intercity wejdzie w życie w połowie grudnia. Wcześniej, bo pod koniec sierpnia, czeka nas korekta dotychczasowego.
Imiona niektórych rozmówców zostały zmienione.
Komentarze